Harry
(tydzień później...)Minął tydzień od odejścia części mnie.
Tydzień od odejścia osoby, która nadawała mojemu życiu jakiś sens.And being here without you
Od tamtego czasu tylko leżałem. Nic innego przecież nie miało sensu, nie dla mnie, nie bez mojego Louisa.
Pod względem fizycznym chyba zdrowiałem, czułem się lepiej.
It's like I'm waiting up to
Dziś miał przyjść do mnie Niall - z resztą bywał u mnie codziennie.
Starał się odciągnąć moje myśli od Louisa, ale bezskutecznie.
Nie przestanę o nim myśleć.
Kochałem i kocham go zbyt mocno by przestać..Only half a blue sky
Kinda there but not a quite
I'm walking 'round with just one shoe
I'm a half a heart without you
I'm half the man, at the best
With half an arrow in my chest
I miss everything we do
I'm half a heart without you..Niall
Przyszedłem do mojego przyjaciela po raz kolejny.
Już dawno zauważyłem, że wymusza uśmiech, kiedy mnie widzi.
Widzę jak bardzo cierpi.
To rani również mnie, ponieważ szczęście Harry'ego to też moje szczęście..-Cześć przyjacielu - powiedziałem wesoło.
Chociaż starałem się go jakoś rozweselić..-Hej Niall.
-Jak się dziś czujesz? - usiadłem na krześle obok jego łóżka szpitalnego.
-Coraz lepiej, dziękuję ze pytasz.. - poprawił kołdrę.
-Chciałbym cię jakoś pocieszyć - po raz pierwszy przyznałem. Chłopak spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech. - Mam karty - kontynuowałem i wyjąłem z kieszeni pudełko. - Może nawet pozwolę ci wygrać - zażartowałem.
Zacząłem rozdawać karty.
Graliśmy już któreś rozdanie. Udało mi się sprawić, że zielonooki chociaż na chwilę zapomniał o smutku, jaki go dręczył.
Chłopak normalnie się uśmiechał i nawet co jakiś czas śmiał z moich żartów.-Teraz ty Hazz - zaśmiałem się.
Dłoń mojego przyjaciela mocniej zacisnęła się na kartach, jednak zaraz później wypuściła je wszystkie.
Jego powieki się przamknęły.
Nie miałem pojęcia co się dzieje.-Harry - potrząsnąłem jego ramieniem. - Kurwa Styles! - po chwili usłyszałem dźwięk zatrzymanej akcji serca.
Wybiegłem z jego pokoju jak najszybciej umiałem.
-Doktorze pomocy - krzyczałem zwracając na siebie uwagę wszystkich. - Harry umiera, pomocy błagam - zacząłem niekontrolowanie płakać.
Lekarz jak tylko zrozumiał o czym mówię pobiegł do jego pokoju z numerem 28 wołając kilka pielęgniarek. Biegiem tuż za nim.
-Nie może pan wejść - powiedziała mi pielęgniarka.
-To mój przyjaciel. Potrzebuje mnie - zapłakałem.
-Przykro mi - chciała zamknąć drzwi.
-Ale ja muszę.. Obiecałem mu, że będę przy nim - spojrzałem na nią błagalnie.
Widziałem w jej oczach smutek.
Pokrecila jedynie przeczaco głową i zamknęła drzwi.
Zostało mi tylko patrzec przez wielką szybę jak jedna z najważniejszych dla mnie osób walczy o życie..Trwało to zbyt długo, mimo iż minęły dopiero 2 minuty.
Zadzwoniłem do mamy chłopaka i do Zayna.
Potrzebowałem ich tu, Harry ich potrzebował...***
-Kurwa dlaczego to tyle trwa - schowałem twarz w bluzie Zayna.-Niall będzie dobrze. Obiecał, że będzie dla nas żył, pamiętasz? - chłopak mocniej przyciągnął mnie do siebie.
Mama chłopaka stała przy szybie patrząc na nią niemo. Obok niej stała jej przyjaciółka, która głaskała ją po włosach co jakiś czas szepcąc słowa wsparcia.
Anne trzymała dłoń na szybie i cicho mówiła do Harry'ego. Kobieta wręcz dławiła się łzami patrząc jak jej syn jest na granicy życia i śmierci.-Kochanie, bo ja.. - zaczął Zayn, jednak przerwał mu inny, również znajomy mi głos.
-Niall? - obróciłem się gwałtownie i zobaczyłem szatyna o niebieskich oczach. Przecież to było niemożliwe.
-On umiera Louis - udało mi się wykrztusić.
Szatym pobiegł do szyby i stanął obok mnie.-Harry - ręka która położył na szybie tak jak Ann zadrzala. - Muszę tam wejść - powiedział jakby sam do siebie i ruszył w kierunku wejścia.
-Nie wolno Lou! - zdążył krzyknąć Zayn, jednak niebieskookiemu za bardzo zależało na wejściu do środka.
Louis
Otworzyłem drzwi do dobrze znanego mi pokoju 28. Wbiegłem i klenknąłem obok łóżka mojego chlopaka.
Lekarz go reanimował, a pielęgniarki próbowały mnie wyprowadzić.Złapałem dłoń zielonookiego. Była zimna. Przyłożyłem ją sobie do serca.
-Kocham cię Harry - mówiłem bardzo cicho pod nosem. - Wróciłem do ciebie, dla ciebie.. Kocham cię.. Obiecałeś żyć pamiętasz? Ty dupku obiecałeś.. - Nie umiałem już kontrolować łez, które płynęły z moich oczu po policzkach i kapały na ubrania i podloge.
I nagle usłyszałem coś, co w tamtej chwili było dla mnie wybawieniem.
-Mamy go - westchnął doktor odkładając sprzęt i przecierajac czoło.
Pusciłem rękę chłopaka i schowałem twarz w dłoniach głośno płacząc.
To nie był taki sam płacz jak przed chwilą, w tym było coś pozytywnego, była świadomość ze Harry już jest z nami..***
-Mogę tam wejść - zapłakałem.-On musi odpoczywać - lekarz złapał mnie za ramię, chcąc dodać mi otuchy.
-Proszę - błagałem.
-Na chwilę - usmiechąłsię lekko i odszedł.
Wszedłem do pokoju mojego chłopaka z wręcz grobową miną. Byłem przerażony, przecież jeszcze kilka godzin temu chłopak umarł.. No prawie umarł.
Harry
-Harry - wymruczał.-Louis.. - przysięgam, że go widziałem i słyszałem. A może to jakiś szok po tej całej reanimacji.. Jednak widziałem go i chciałem z tego korzystać jak długo będę mógł.
-Tak bardzo tęskniłem.. - praktycznie majaczyłem. - Nigdy mnie nie zostawiaj.. Nigdy więcej..
____________________
Witam😂❤
Kolejny rozdział pojawi się jutro/pojutrze.
!Dziś dodałam też rozdział do Differences. Zapraszam każdego, kto jest zainteresowany!
CZYTASZ
„Nobody said it was easy" • larry • korekta
Fanfiction#461 miejsce w fanfiction❤ #57 in story (#681/#765/#814/#892/#911w ff) Louis żyje w świetle sławy swoich rodziców, chce normalnie żyć, ale to nie jest takie proste. Jednak nie zawsze tak było. Wszystko zaczęło się, kiedy jego siostra uciekła z domu...