Mam nadzieje, że się wam spodoba!!
Gdy dojechaliśmy na miejsce zaczynało się ściemniać. Na zewnątrz widziałam jeszcze kilka ludzkich sylwetek. Odstawiliśmy konie do stajni i Levi zabrał mnie do dowództwa. Szliśmy w ciszy krętymi korytarzami które kojarzyłam ze snu. Mój mózg musiał zapamiętać to miejsce lepiej niż sądziłam. Jedyne co słyszałam to odgłos naszych kroków. Levi zapukał do czarnych drzwi i po chwili zaproszono nas do środka. Zobaczyłam Hanji i Erwina.
- A więc brwi zagłady dalej są u władzy. - Pomyślałam głośno i dostałam w głowę od kaprala.
- Trochę szacunku. - Kiedy Levi był zdenerwowany Hanji i Erwin byli wyraźnie rozbawieni i zadowoleni.
- Gdybyś tego nie powiedziała to bym cię nie poznała, Hanna. - Hanji objęła mnie ramieniem i poczochrała po włosach tak jak kiedyś. - Ale się zmieniłaś. Wypiękniałaś... ale dalej jesteś niska. - Powiedziała. Niska? Sto pięćdziesiąt siedem centymetrów to nie tak mało, chyba.
- Biorę przykład z Levi'a. - Wyznaje.
- W twoich ustach brzmi to jak komplement dla naszego małego kapralka.- Śmieje się Hanji. Może to był komplement ale o tym nie myślałam.
- Jak ci idzie sztuka trójwymiarowego manewru, mistrzu? - To pytanie padło od Erwina. Ale dlaczego nazwał mnie mistrzem?
- Mistrzu? - Zapytałam zdziwiona.
- No tak. Jesteś najmłodszym członkiem zwiadowców i mistrzem trójwymiarowego manewru. - Co ma na myśli mówiąc najmłodszy i, że ja mistrzem? Przecież to Levi jest najlepszy a przynajmniej tak słyszałam.
- Nierozumiem. - Mówię i czekam na wyjaśnienia.
- Kiedy byłaś tu kiedyś z Samuelem pomyślałem, że pewnie kiedyś tu wrócisz jako zwiadowca i się nie pomyliłem. - A więc o to chodzi. Można powiedzieć, że przyjęli mnie do zwiadowców kilka lat temu.
- Hanna. - Zaczęła groźnie Hanji. - Musimy pogadać! - Krzyknęła rozentuzjazmowana. - Mów który chłopiec skradł twe serce? - Zrobiłam duże oczy.
- Ja? Moje? Co? - Wydukałam. - Żaden. - Wymamrotałam. - Nie interesowałam się mężczyznami z korpusu szkoleniowego. - Mówię i wbijam wzrok w podłogę. Mają bardzo ładne drewno, ciekawe z jakiego to drzewa.
- Biedactwo. Twój ojciec często powtarzał jaka jesteś piękna i, że jak będziesz chciała to znajdziesz sobie chłopaka w pięć sekund. - Moja twarz przybiera kolor pomidora.
- Skoro tak mówił to znaczy, że mi się nie chciało. A zresztą to mogło by mnie tylko odciągać od pracy. Podczas wyprawy nie powinno się tracić czujności a co gorsza rozpraszać. - Cytuje słowa kaprala, kątem oka widzę jak jego usta wykrzywiając się w malutki uśmiech ale on znika po kilku sekundach.
- Levi co ty jej zrobiłeś? - Mówi Hanji oskarżycielskim tonem.
- Nic, nie moja wina, że jestem dla niej wzorem. - Mówi. a ja śmieje się pod nosem.
- Erwin, Levi nam się zepsuł. - Jest tu dokładnie tak jak zapamiętałam. No może z wyjątkiem kilku nowych twarzy. Ale reszta jest taka sama. Czasami myślę, że korpus zwiadowczy to schronienie dla ludzi szalonych, o ciekawych osobowościach. I to prawda, są szaleni w dobrym sensie.
- Co mam z tym zrobić? Ten kto go zepsuł niech go naprawi. - Mówi to patrząc na mnie i porusza śmieszne jego gigantycznymi brwiami.
- Wybacz nie jestem mechanikiem. - Mówię i robię kilka kroków do tyłu.
- Koniec tych pogaduszek. Twój mundur Eskave. - Podał mi małe zawiniątko.
Zasalutowałam zanim je wzięłam.- Przynajmniej teraz nie będziesz mi podbierać mojego. - Mówi rozbawiona Hanji.
CZYTASZ
Attack on titan: Jedyna ochotniczka || Levi x OC (zakończone)
FanfictionProste zadanie, wyjechać i wrócić. A przynajmniej tak im się wydaje. Ale co córka byłego zwiadowcy myśli o wyprawach? Że, to krok ku wolności! Osoba która zadrwiła ze śmierci powinna chyba unikać wrażeń. Ale ona jest inna, jest silna, jest wojownicz...