12

3.6K 226 273
                                    

Mam nadzieje, że się wam spodoba!!

Gdy dojechaliśmy na miejsce zaczynało się ściemniać. Na zewnątrz widziałam jeszcze kilka ludzkich sylwetek. Odstawiliśmy konie do stajni i Levi zabrał mnie do dowództwa. Szliśmy w ciszy krętymi korytarzami które kojarzyłam ze snu. Mój mózg musiał zapamiętać to miejsce lepiej niż sądziłam. Jedyne co słyszałam to odgłos naszych kroków. Levi zapukał do czarnych drzwi i po chwili zaproszono nas do środka. Zobaczyłam Hanji i Erwina.

- A więc brwi zagłady dalej są u władzy. - Pomyślałam głośno i dostałam w głowę od kaprala.

- Trochę szacunku. - Kiedy Levi był zdenerwowany Hanji i Erwin byli wyraźnie rozbawieni i zadowoleni.

- Gdybyś tego nie powiedziała to bym cię nie poznała, Hanna. - Hanji objęła mnie ramieniem i poczochrała po włosach tak jak kiedyś. - Ale się zmieniłaś. Wypiękniałaś... ale dalej jesteś niska. - Powiedziała. Niska? Sto pięćdziesiąt siedem centymetrów to nie tak mało, chyba.

- Biorę przykład z Levi'a. - Wyznaje.

- W twoich ustach brzmi to jak komplement dla naszego małego kapralka.- Śmieje się Hanji. Może to był komplement ale o tym nie myślałam.

- Jak ci idzie sztuka trójwymiarowego manewru, mistrzu? - To pytanie padło od Erwina. Ale dlaczego nazwał mnie mistrzem?

- Mistrzu? - Zapytałam zdziwiona.

- No tak. Jesteś najmłodszym członkiem zwiadowców i mistrzem trójwymiarowego manewru. - Co ma na myśli mówiąc najmłodszy i, że ja mistrzem? Przecież to Levi jest najlepszy a przynajmniej tak słyszałam.

- Nierozumiem. - Mówię i czekam na wyjaśnienia.

- Kiedy byłaś tu kiedyś z Samuelem pomyślałem, że pewnie kiedyś tu wrócisz jako zwiadowca i się nie pomyliłem. - A więc o to chodzi. Można powiedzieć, że przyjęli mnie do zwiadowców kilka lat temu.

- Hanna. - Zaczęła groźnie Hanji. - Musimy pogadać! - Krzyknęła rozentuzjazmowana. - Mów który chłopiec skradł twe serce? - Zrobiłam duże oczy.

- Ja? Moje? Co? - Wydukałam. - Żaden. - Wymamrotałam. - Nie interesowałam się mężczyznami z korpusu szkoleniowego. - Mówię i wbijam wzrok w podłogę. Mają bardzo ładne drewno, ciekawe z jakiego to drzewa.

- Biedactwo. Twój ojciec często powtarzał jaka jesteś piękna i, że jak będziesz chciała to znajdziesz sobie chłopaka w pięć sekund. - Moja twarz przybiera kolor pomidora.

- Skoro tak mówił to znaczy, że mi się nie chciało. A zresztą to mogło by mnie tylko odciągać od pracy. Podczas wyprawy nie powinno się tracić czujności a co gorsza rozpraszać. - Cytuje słowa kaprala, kątem oka widzę jak jego usta wykrzywiając się w malutki uśmiech ale on znika po kilku sekundach.

- Levi co ty jej zrobiłeś? - Mówi Hanji oskarżycielskim tonem.

- Nic, nie moja wina, że jestem dla niej wzorem. - Mówi. a ja śmieje się pod nosem.

- Erwin, Levi nam się zepsuł. - Jest tu dokładnie tak jak zapamiętałam. No może z wyjątkiem kilku nowych twarzy. Ale reszta jest taka sama. Czasami myślę, że korpus zwiadowczy to schronienie dla ludzi szalonych, o ciekawych osobowościach. I to prawda, są szaleni w dobrym sensie.

- Co mam z tym zrobić? Ten kto go zepsuł niech go naprawi. - Mówi to patrząc na mnie i porusza śmieszne jego gigantycznymi brwiami.

- Wybacz nie jestem mechanikiem. - Mówię i robię kilka kroków do tyłu.

- Koniec tych pogaduszek. Twój mundur Eskave. - Podał mi małe zawiniątko.
Zasalutowałam zanim je wzięłam.

- Przynajmniej teraz nie będziesz mi podbierać mojego. - Mówi rozbawiona Hanji.

Attack on titan: Jedyna ochotniczka || Levi x OC (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz