Mam nadzieję, że się ucieszycie, bowiem przybywam z kolejnym rozdziałem :)
"Gdyby lew słuchał lisa, zostałby oszustem."
William Blake
Trzy godziny wcześniej...
Uzumaki nadal znajdował się na chodniku, wśród przepychających się, gnających w swoją własną stronę ludzi. Ale nie patrzył na nich, a na błękitne niebo, jakby to one miało odpowiedzieć mu na nurtujące pytanie.
Gdzie jesteś, Uchiha?
Poczuł, że ktoś go popchnął, lecz nie zwrócił na to uwagi. Nawet nie obeszło go ostre przekleństwo, które padło w jego stronę. Był odizolowany od tego nieświadomego społeczeństwa. A i ono pozostawało na niego obojętne i niezwykle w tej kwestii naiwne. Bowiem ci ludzie nie wiedzieli, że właśnie mijają śmiertelne zagrożenie. Że wystarczy jeden ruch i któryś z nich mógłby paść martwy.
A umysł Naruto w tej właśnie chwili szalał. Analizował. Wszystko to przez mignięcie z pozoru nic nie znaczącej, przywieszonej na drzewie ulotki. Ulotki, która miała zachęcić do odwiedzenia najbliższego klubu.
Pomyślał, a nawet wyobraził sobie Kurenai. Musiała pewnie wychodzić z hotelu na zakupy i ją zobaczyć. Kurenai lubowała się w klubach oraz alkoholu, mimo swojej pracy. Zresztą dlatego była taka dobra w infiltrowaniu mafii. Tak, z pewnością ją ujrzała i właśnie tam poszła, dokładnie miesiąc temu. I już stamtąd nie wróciła, dodał.
Potem Uchiha przybył do tego hotelu, szukając informacji. Tego Uzumaki był bardziej niż pewien. Również brunet nic nie znalazł, tak jak on i wyszedł. Może zapalił, a wtedy dopiero ujrzał ulotkę. Pomyślał to, co Naruto. Że trzeba tam szukać odpowiedzi.
— I to wiele by wyjaśniało — szepnął do siebie na głos. W istocie musiał mieć rację. Ponieważ pytanie, dlaczego nikt nie zauważył zniknięcia dwójki osób, znalazło odpowiedź. Klub. Tłum spoconych, tańczących, niekiedy odurzonych ludzi. Czy ktokolwiek zauważyłby czyjekolwiek zniknięcie? A jeszcze kogoś, kto teoretycznie nie istniał?
— Nie — odparł twardo, już kierując swoje kroki w tym kierunku. Zaś klaun na przywieszonym plakacie dalej złowieszczo się uśmiechał.
***
Zmarszczył brwi, wchodząc do środka. Nie było tutaj ochrony, tym bardziej okoliczności przechwycenia Kurenai i Uchihy sprzyjały.
Ale czy na pewno? Ryzykowne było wyjście z nieprzytomnymi, ogłuszonymi lub... martwymi ludźmi. Nie, na pewno napastnik by tak nie zaryzykował.
Naruto ruszył dalej. Głośna muzyka już na wstępie uderzyła w niego, przyprawiając o mdłości. Chaos, jaki panował w tym miejscu, doprawdy nie dało się przyrównać do czegokolwiek.
W każdym razie był ostrożny — przedzierając się pomiędzy tańczącymi, spoconymi ciałami czujnie patrzył na każdego, potencjalnego wroga. Szukał, czy ktoś obserwował go w ten wyraźny, niepokojący sposób. Nic jednak nie przykuło jego uwagi.
Jakieś pijane kobiety uśmiechnęły się do niego, na co także odwzajemnił gest, ale ruszył dalej aż do blatu, za którym stał barman.
Facet był przeciętny gościem. Nie posiadał żadnych wytatuowanych rąk, czy ogolonych włosów. Właściwie wyglądał jak nastolatek, dorabiający sobie po szkole. Cóż, zapewne tak było.
— Coś podać? — zapytał, przeczesując brązowe włosy. Tego samego koloru oczy, wylądowały na Uzumakim, gdy tylko zasiadł na krześle.
CZYTASZ
Tożsamość Zabójcy || SasuNaru ✔
FanfictionTOM II "TRYLOGII ZABÓJCY" Emocjonująca śmierć to ta, w której to Ty rozdajesz karty. Po śmierci Madary życie w agencji to rutyna. Agent Naruto Uzumaki jest już znużony tym wszystkim, a do tego nawet nie ma możliwości spotkać się ze swoim partnere...