jej imię

1.1K 137 5
                                    

Camila POV

-Hej, wróciłam! -otwieram powoli drzwi wejściowe. Do moich nóg podchodzi kot. Biorę futrzaka na ręce i patrzę mu w oczy. -Czemu do cholery mam tylko ciebie, co? -wzdycham. -Muszę znaleźć sobie współlokatorkę, albo partnerkę. Co ty na to, Set? -całuję kota w nos i odstawiam go na podłogę.

Zamykam otwarte drzwi na klucz. Kot ciągle łazi przy moich nogach, jest głodny, albo chce się bawić. Schylam się i przez chwilę głaszczę go po głowie. Zwierzę ucieka do kuchni w momencie, w którym zdejmuję trampki.

-Serio, grubasie? -wzdycham. Idę za nim do kuchni.

Kot siedzi pod szafką, w której jest karma i drapie pazurami w drewno.

-Zniszczysz tą szafkę! -stopą przesuwam pupila do wyjścia z kuchni. -Idź i nie wracaj przeklęty demonie! -prycham.

Schylam się i wyciągam z szafki opakowanie karmy. Sięgam metalową miskę i wsypuję do niej żarcie dla Seta. Odstawiam wszystko na miejsce i wołam kota. Zwierzak przychodzi dopiero po kilku minutach, w tym czasie robię sobie herbatę. Przybliżam kubek do ust i biorę łyk cieczy.

Nagle słyszę trzask okna balkonowego. Z szuflady wyciągam nóż, tak na wszelki wypadek, i idę w stronę sypialni. Powoli sięgam do klamki i otwieram drzwi. Szybko zapalam światło w pomieszczeniu i wyciągam nóż przed siebie. Naprzeciw mnie stoi zielonooka szatynka, którą poznałam dzisiejszego, a raczej wczorajszego wieczoru. Dziewczyna ma na sobie zabłocone ubrania, a knykcie jej prawej dłoni są rozwalone, tak jakby uderzyła w ścianę.

-Co ty tu do cholery robisz?! Skąd znasz mój adres i jakim cudem wdrapałaś się na czwarte piętro?! -wyciągam w jej kierunku nóż, który okazuje się drewnianą łyżką.

-Serio? Łyżka? -szatynka zaczyna chichotać.

Wywracam oczami i odkładam ten zabójczy przedmiot na szafkę nocną.

-Jakim cudem, co? Przecież to niemożliwe, żeby wspiąć się na taką wysokość bez upadku. -marszczę brwi.

-Jestem w błocie, mam rozwalone kolana i jedną rękę. Spadłam z parteru i wpadłam do błota, Camila, ale potem się wspięłam. -dziewczyna uśmiecha się głupio.

Wzdycham ciężko. Podchodzę do szafy i wyjmuję z niej ubrania, które są dla mnie za duże o rozmiar, czy dwa. Podaję je szatynce i każę jej iść pod prysznic.

W czasie, gdy ona zmywa z siebie brud, ja zastanawiam się jak właściwie ta dziewczyna ma na imię. Będę musiała się jej spytać, bo jestem tego ciekawa.

-Ej! Camila! -zwlekam się z łóżka, na które zdążyłam przed chwilą usiąść i idę w stronę łazienki.

-Czego?

-Tak jakby ten, no... Twój kot na mnie syczy i nie pozwala mi wyjść spod prysznica.

-Dobra, już go zabieram. -otwieram drzwi i zerkając na szatynkę, zabieram kota.

Wychodzę z łazienki i kładę futrzaka na podłodze. Zwierzę zaczyna ocierać się o moje nogi. Wzdycham i zaczynam go głaskać, bo nic innego nie zostało mi do roboty.

Chwilę później łazienka otwiera się. Zielonooka w bluzce z małym kotkiem wygląda komicznie, ale staram pohamować moje komentarze na temat jej osoby.

-Jak masz na imię? -pytam po chwili ciszy.

-Jestem Lauren. Lauren Jauregui. -przeczesuje mokre włosy palcami.

-Lauren. -powtarzam.- Pasuje ci. -uśmiecham się do niej lekko.

Ammit || Camren ✖ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz