Pod osłoną mroku

13 1 0
                                    

Ludzie mają swoje sekrety, które chcą ukryć przed światem za wszelką cenę. Za dnia zachowują się jak wzorowi obywatele, wydają się być idealni, bez żadnej skazy. Panie w pięknie zdobionych sukniach uczęszczają na przyjęcia, wesela, gdzie nienaganne maniery są czymś naturalnym. Miło uśmiechają się do przeciwniczek, prawią komplementy, lecz serdeczne uśmiechy zamieniają się w szydercze grymasy, gdy tylko znajdą kąt skryty w mroku, gdzie nikt nie dostrzeże prawdziwych uczuć wymalowanych na twarzy. Panowie zaś zasiadają do gry w karty, topiąc w kieliszku wybornego wina przekleństwa skierowane do innego gracza, gdy temu zbyt sprzyja fortuna. Wszyscy noszą maski, niezależnie od dnia i godziny. Ukrywają za nimi wszystko co czarne i szare, ukazując otaczającemu ich społeczeństwu tylko oślepiającą biel.

Każdy kiedyś zbłądzi, nie ma człowieka niesplamionego złem. Jednak niektórzy przekroczyli już dawno próg przyzwoitości, oddając się w ręce zła. Właśnie oni, pod osłoną mroku, wychodzą na ulice, aby załatwić niedokończone porachunki, kradną, gwałcą, zabijają. Otaczają się ciemnością, pławią w bólu i rozpaczy, czerpiąc z tego przyjemność. Bezkarnie naruszają prawo, wierząc, że wszystkie spiski, intrygi i zabójstwa pozostaną bezpieczne ukryte pod kurtyną mroku.

***

Andreas Vintres zacisnął pięści, niespokojnie rozglądając się dookoła. Słońce już dawno zaszło, a księżyc zakryły chmury. Z oddali widać było błyskawice spadające z nieba, grzmot co chwila wstrząsał ziemią. Nadchodziła paskudna burza, którą Dover zapamięta na wieki. On natomiast stał pośrodku niebezpiecznej dzielnicy, nerwowo paląc papierosa i czekając na swojego gościa.

Okolica należała do naprawdę nieprzyjemnych, śmiech prostytutek było słychać z każdej uliczki, pijacy zataczali się na ulicach, śpiewając pozbawione rytmu piosenki. Przemykały drobne złodziejaszki, kryjąc się przed światłem rzucanym przez nieliczne latarnie. Tawerny pełne były marynarzy i piratów, którzy w nocy odnajdywali wspólny język przy kuflu piwa. Podejrzani osobnicy gromadzili się w gospodzie po prawej, załatwiając interesy, które nie mogły ujrzeć światła dziennego.

Nie, to podejrzane towarzystwo z pewnością nie było odpowiednie dla Andreasa Vintresa, spadkobiercy wielkiego majątku. Lecz cóż miał począć, gdy człowiek, którego potrzebował, lubował w takim otoczeniu? Sprawa była nagląca, liczyła się każda sekunda, więc był w stanie przeboleć wiele.

– Pan Vintres? – Cichy głos zabrzmiał tuż przy jego uchu. Mężczyzna podskoczył, odwracając się do nieznajomego i przyglądając mu się uważnie. Twarz skrywał w cieniu kaptura czarnego płaszcza, spod którego wystawał elegancki frak. Zabójca, którego Andreas przez przyjaciela poprosił spotkanie, był niskiego wzrostu i szczupły, lecz wydawał się emanować siłą i energią. Głos miał zadziwiająco młody, co tylko zwiększyło ciekawość Vintresa.

– Tak. Niegrzecznie jest się nie przedstawić, a tym bardziej zasłaniać swą twarz kapturem. – Gdyby zabójca zawiódł, Andreas zawsze mógł uratować się od ciężkiego wyroku, opisując wygląd zamachowca. Lepiej się zabezpieczyć, w końcu nie znał tego człowieka.

– Och, pan wybaczy. Nie miałem zamiaru urazić pańskiej dumy – rzucił zabójca, zsuwając kaptur z głowy. W świetle pobliskiej latarni rozbłysły zielone oczy i blond włosy, które już dawno potrzebowały fryzjera. – Czego szuka ktoś wysoko urodzony w takiej okolicy?

Mężczyzna, a właściwie chłopak, stojący przed Andreasem nie mógł mieć więcej niż dziewiętnaście lat. Dlaczego mordował ludzi w już tak młodym wieku? Vintres wiedział, że zwykli obywatele wiodą ciężkie życie, ledwo wiążąc koniec z końcem, ale nie wyobrażał sobie, aby przez to dziecko miało zostać płatnym zabójcom. Skąd w ogóle miał on pieniądze na broń?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 28, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Pod osłoną mrokuWhere stories live. Discover now