85 - Nigdzie nie idę.

851 65 11
                                    

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ.

Aneta poprosiła mnie o spotkanie na placu zabaw. Dziwne miejsce jak na nią ale jestem w sumie w stanie to zrozumieć. Zapewne Adrian nie ma czasu na zajęcie się Dorianem.

Właśnie idę na plac, który znajduje się dwa osiedla dalej. Z daleka już widzę blondynkę z chłopcem, który siedzi na huśtawce i wesoło macha rączkami. Podeszłam do niej witając się najpierw z nią a później z chłopcem, który zawsze przybija mi "pionę".

- Co tam u Ciebie słychać? - zapytała zerkając na mnie.

- Nic nowego w sumie, wczoraj byłam w pracy i jakoś zleciało. Dawid pojechał do studia, coś mówił, że chłopaki się już pogodzili. - uśmiechnęłam się patrząc na nią.

- Tak, tak. Wszystko wróciło z nimi do normy. - uśmiechnęła się po czym dodała. - Wiesz, że nie chcę się wtrącać ale uważam, że powinnaś szczerze porozmawiać z Igorem. - spojrzała na mnie lecz po chwili pchnęła huśtawkę chłopca, która zaczęła się zatrzymywać.

- Nie jestem chyba jeszcze na to gotowa. To wszystko jest trudniejsze niż się może wydawać. - wzruszyłam ramionami opierając się o słupek od bujawki.

- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. - uśmiechnęła się patrząc na mnie.

- Wiem, wiem. - odwzajemniłam uśmiech kontynuując rozmowę z przyjaciółką.

Spędziłam z Anetą jeszcze dobre dwie godziny. Po tym czasie udałam się do pobliskiego sklepu, by zrobić zakupy. Dawid gdzieś pojechał, zapewne do studia więc będę taką kochaną "siostrą" i zrobię mu obiad.

Po zakupieniu potrzebnych rzeczy ruszyłam w kierunku mieszkania. Niedługo później stałam już w kuchni przyprawiając piersi z kurczaka.

DAWID POV.

Jestem z chłopakami w studio. Siedzimy tutaj od rana, ale Igor z Adrianem skończyli bynajmniej nagrywanie ostatniej piosenki, którą mieli zaplanowane na ten moment.

- Skończone. - podszedł do mnie Adrian, który po chwili dodał. - Lecimy na piwko? - jego wyraz twarzy był pełen nadziei.

- Niestety Cię rozczaruje ale jestem autem. - zaśmiałem się patrząc na bruneta, który wywrócił oczami.

- Grucha, możemy pogadać? - obok nas pojawił się Bugajczyk. 

Niechętnie ale się w końcu zgodziłem.

- Ale nie tutaj. - westchnął po czym pożegnał się z chłopakami.

Zrobiłem to samo umawiając się z Adrianem, by wpadł z Anetą i małym do nas w wolnej chwili to się napijemy. Wyszedłem ze studia po czym podszedłem do auta wyjmując z niego paczkę fajek. Odpaliłem jednego szluga czekając na szatyna.

- O czym chcesz gadać? - zapytałem, gdy podszedł do mnie.

- Dobrze wiesz. Jak Judyta? - zaciągnął się papierosem patrząc na mnie.

- Czemu jej się nie zapytasz, co u niej, hm? - westchnąłem patrząc na niego.

- Piszę do niej ale nie odpisuje. Nie dzwonie już bo odrzuca połączenia. - wypuścił z ust dym papierosowy tworząc wokół siebie szarą chmurę.

- Może potrzebuje czasu zanim z Tobą porozmawia. - wzruszyłem ramionami gasząc używkę butem.

- A co jeśli już w ogóle nie chce mnie znać, co? - spojrzałem na niego i ujrzałem coś dziwnego.

Igor miał łzy w oczach. Odkąd go znam widziałem go w takim stanie może dwa razy.

- Uwierz mi, że chce. - lekko się uśmiechnąłem patrząc na niego. - Ciągle opowiada o Waszych początkach i wspomina dobre czasy. - klepnąłem go w ramie na pocieszenie. 

- Myślisz, że mamy jakąś szanse? - westchnął patrząc na mnie ze smutkiem w oczach.

- Tak, tylko daj jej trochę czasu i pokaż, że się zmieniłeś. - lekko się do niego uśmiechnąłem.

Naszą rozmowę przerwał dźwięk mojego telefonu, który odebrałem niemal natychmiast.

- Co się stało? - zapytałem nie witając się z dziewczyną. - Tak, zaraz jadę do domu. - westchnąłem wywracając oczami. - Ta, pojadę ostrożnie. - słuchałem co mówi po czym się zaśmiałem. - Oczywiście mamo, pa. - zaśmiałem się po rozłączeniu po czym spojrzałem na chłopaka, z którym się pożegnałem.

Ruszyłem w kierunku Piastowa.

JUDYTA POV.

Skończyłam obiad jakieś pięć minut temu. Postawiłam wszystko na stole czekając na Dawida, który miał być już jakieś pół godziny temu.

- Wróciłem! - usłyszałam trzaśnięcie drzwiami po czym zobaczyłam chłopaka idącego w moim kierunku.

Podszedł do mnie muskając mój policzek po czym usiedliśmy przy stole. Po zjedzonym posiłku wzięłam talerze wraz z sztućcami do kuchni, gdzie zaczęłam zmywać naczynia.

- Co Ty taka nie w humorze, co? - obok mnie pojawił się blondyn, który oparł się o blat.

- Ja nie w humorze? Jest okej. - spojrzałam na niego uśmiechając się lekko.

- Nie kłam, przecież widzę. - westchnął patrząc na mnie z wyrzutem.

- Okej no. - wywróciłam oczami po czym spojrzałam na niego przerywając swoją czynność. - Źle się czuję. - wzruszyłam ramionami kontynuując pomywanie.

- To co Ty do cholery robisz w kuchni? - wziął ode mnie naczynie, po czym podał mi ręcznik bym wytarła ręce. - No co się tak patrzysz? Marsz do łóżka. - powiedział patrząc na mnie.

- Już idę, no. - jęknęłam niezadowolona z tego, że mam leżeć.

- Zaraz przyjdę z herbatą. - powiedział gdy wychodziłam już z pomieszczenia.

Położyłam się przeglądając instagrama oraz snapa. Tak jak chłopak mówił, po chwili siedział obok mnie z herbatą w ręce, którą postawił na stoliku nocnym.

- Lepiej? - zapytał z troską w głosie po czym podał mi jakieś tabletki.

- Dawid.. - westchnęłam. - Nie chcę leków. - wzruszyłam ramionami odsuwając od siebie jego dłoń.

- Pomogą Ci. - wywrócił oczami. - Naprawdę Cie nie rozumiem. Chcesz dalej źle się czuć? - westchnął.

Wyszedł z sypialni, do której po chwili wrócił z termometrem w ręku.

- Masz. - podał mi go z lekkim uśmiechem na twarzy.

Wzięłam od niego niechętnie termometr. Zaczął prawić mi kazania jak to ja jestem nieodpowiedzialna, nie biorąc leków i ubierając tylko bluzę. Bo przecież jest jesień i zamarznę.

Po około pięciu minutach podałam chłopakowi termometr.

- No pięknie. Trzydzieści dziewięć i dwie kreski. Zbieraj się. - powiedział wstając z kanapy.

- Nigdzie nie idę. - jęknęłam niezadowolona chowając się pod kołdrą.

- Idziemy do lekarza, no już. - zdjął ze mnie kołdrę po czym pociągnął za rękę bym wyszła z łóżka.

- Idę, ugh. - niechętnie poszłam na przedpokój ubrać bluzę, kurtkę oraz buty.

Podałam chłopakowi kluczyki od mojego auta. Chwilę później znajdowaliśmy się już pod blokiem w aucie. Ruszyliśmy w kierunku Warszawy.

Po około półgodzinnej jeździe znajdowaliśmy się pod szpitalem.

- Dawid daj spokój, samo mi przejdzie. - westchnęłam jednak chłopak w ogóle mnie nie słuchał.

Mimowolnie po pięciu minutach znajdowałam się już na szpitalnym korytarzu. Dawid poszedł zagadać jakąś pielęgniarkę, by jakoś mi pomóc.

Usiadłam na krzesełku w poczekalni i jak ja nieszczęście obok mnie pojawiła się lekarka.

- Coś się dzieje pani Judyto? - zapytała z przejęciem patrząc na mnie.

- Nie, nie. Mam tylko gorączkę i mój przyjaciel nalegał na przyjazd tu. - wymusiłam uśmiech patrząc na nią.

NEXT🔜

Czekając na szczęście.. | Igor "ReTo" Bugajczyk |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz