W końcu wszyscy rozmawiają

28 8 3
                                    

Siedziałam z Rose na kolanach, przetwarzając otrzymane pytanie.
- Przepraszam... Powinnam się była zamknąć.
- Rose, znamy się od wczoraj, wszystko dzieje się tak szybko...
- Przepraszam - powtórzyła, stając przede mną.
- Ale zdaję sobie sprawę, że nasza relacja zmierzała w tym kierunku, odkąd się poznałyśmy.
- Przepraszam... - powiedziała słabo i wtuliła się we mnie.
- Rosamund, spójrz na mnie, proszę...
Zastanawiałam się, co powinnam zrobić. To wszystko między nami i tak zaszło na tyle daleko, że wycofanie zrujnowałoby to całkowicie. Mimo że nie znamy się długo, że właśnie miałyśmy minikłótnię - jakby od razu na starcie - jedynym wyjściem mogło być tylko to, by tak pozostać.
- Rosamund...
Trzymałam dłonie na talii dziewczyny i nie byłam w stanie zwrócić jej uwagi w żaden sposób. Widziałam, jak męczy się z podjęciem własnej decyzji i powstrzymuje się od wybuchu płaczem.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie, proszę. Naprawdę mi na tobie zależy oraz na naszej relacji. Dzisiaj zrozumiałam, że musimy więcej rozmawiać i mówić to, co myślimy.
- Mmm...
- Rose, spójrz na mnie...
- Przepraszam - odparła cicho.
- Jestem tu, tak? I zależy mi na tobie.
Ułożyłam rówieśniczkę na łóżku i wsparłam się o prostych łokciach, pochylając nad jej twarzą.
- Alex...
- Mówmy sobie wszystko. O tym, co się dzieje, jak się czujemy, jakie mamy zmartwienia.
- W porządku... Chcę cię pocałować - powidziała, rzucając gdzieś wzrokiem.
- Rozumiem.
Pochyliłam się nieco nad jej twarzą, zmniejszając odległość między nami. Zetknęłyśmy się czołami i spojrzałyśmy sobie w oczy.
- Potem nie będzie już odwrotu... Wiesz o tym?
- Już teraz nie ma odwrotu - odparła Rose.
Wtuliłam się w dziewczynę, po czym żwawo stanęłam na nogi, ciągnąc ją za sobą.
- Alex...?
Wyjęłam z kieszeni telefon i włączyłam jakiś swawolną piosenkę, poruszając się w rytm muzyki.
- A więc tak się bawimy...
Rosie zaczęła się zgrabnie poruszać po niewielkiej przestrzeni pokoju, przykuwając tym samym mój zaintrygowany wzrok. Dźwięki na chwilę ucichły, po czym rozbrzmiał wolny kawałek. Spojrzałam na rozpromienioną dziewczynę oraz wzięłam głęboki wdech.
- Można prosić do tańca?
- No... Niech będzie... - ułożyłam dłonie na jej biodrach, a Rosamund spoczęła swoje na moich ramionach.
Zaczęłyśmy się kołysać do lecącej z telefonu muzyki, kilka kroków, obrotów, piruetów. Wraz z końcem melodii Rose pochwyciła mnie, pochylając się nad moją twarzą. Na jej policzki wstąpiły rumieńce, zapewne jak i u mnie.
- Upadłabyś, więc... Tak wyszło... - tłumaczyła się niepewnie.
- Oj, zamknij się...
Zbliżyłam się do jej ust i pocałowałam dziewczynę.
Wszystko pięknie, ale usłyszałyśmy krzyki na korytarzu.
- Diana! Nie wchodź tam!
- To jest też mój pokój, głąbie!
- Karzełku, ale skąd tyle nerwów w takiej małej, uroczej istotce?
Usłyszałyśmy otwierające się drzwi, a w nich Dianę z moim współlokatorem.
- Rose?! Serio?!
- Ja to wyjaśnię, Diana...
- Chłopak w naszym pokoju! To niedopuszczalne!
- Hej, ja też tu jestem - parsknął z przekąsem Dominic.
- Jesteś tak zniewieściały, że nikt nie weźmie cię na poważnie. Rose, przecież masz mnie, a nie jakiegoś typiarza...
- Diana? Co ty gadasz? Między mną a tobą jest przyjaźń.
- Czyli tylko tym dla ciebie jestem, tak?
- Tylko? Tak nisko cenisz naszą przyjaźń trwającą już kilka lat?!
- To ty zakochujesz się w chłopaku, latasz za nim cały dzień, całujecie się w naszym pokoju, a to wszystko po tym, jak... Wspominałaś, że jesteś homoseksualna... I twierdziłaś to samo, odkąd się poznałyśmy!
- Chyba się nie zrozumieliśmy - przerwałam w końcu. - Nie jestem chłopakiem.

The heck is gender?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz