- Marcel musisz się skupić jeśli chcesz żebyśmy wygrali. Marcel? Marcel! - jej głos przebił się przez moje rozmyślania. Skupiłem na niej spojrzenie przez co znowu prawie odpłynąłem. - Dobrze się czujesz?
- Możemy się przejść? - zaproponowałem zaskakując samego siebie.
- Emm, jasne - zgodziła się i schowała dokumenty do teczki.
Opuściliśmy restaurację, która stała się naszym stałym miejscem spotkań. Sissi, jak kazała się nazywać na drugim ze spotkań i zapomnieć o innym, otuliła się swoim płaszczem i założyła włosy za ucho przez co światło z latarni złapało obrączkę na jej palcu serdecznym, którą dopiero po takim czasie dostrzegłem. Moja obrączka z wielkim bólem zniknęła z mojego palca i spoczęła na samym dnie pudełka z moimi bibelotami.
- Masz męża? - palnąłem nim zdążyłem się zastanowić. Zarumieniłem się kiedy na mnie spojrzała całkowicie zażenowany całą sytuacją. Opuściłem głowę wpatrując się uparcie w swoje buty. - Przepraszam, nie powinienem.
Milczała. Pewnie ją uraziłem. Była taka zdystansowana do wszystkiego, w tym mnie. To pewne, że ma męża. Ktoś taki na pewno ma go od dawna. Chociaż w sumie może nie od dawna. Nie wygląda na starą. Znaczy, jest młoda, ale....Kurde nawet moje myśli się buntują.
- Miałam męża i synka, zginęli w zamachu w Wiedniu - odpowiedziała po dłuższej chwili.
- Boże...- wyrwało mi się. Sissi jedynie skinęła głową patrząc wciąż przed siebie. - Tak bardzo mi przykro...
- W porządku, nic się nie stało. To było dawno temu, prawie zapomniałam - zapewniła.
- A ja ci o tym przypomniałem - orzekłem.
- Może - rzuciła, a kącik jej ust lekko się uniósł. Już rozumiałem czemu była taka zdystansowana. Przynajmniej tak mi się wydawało. Była młoda, a straciła męża i synka w tak tragicznych wydarzeniach. Nikt nie jest skałą, na każdym zostawiło to piętno. Nie zdjęła jednak obrączki, na której widok coś ścisnęło mnie w sercu czego kompletnie nie rozumiałem. Znałem ją raptem miesiąc, a jednak. Mimo jej chłodu coś w niej było. Była interesująca. - Jeśli ja będę do ciebie mówić, a ty będziesz się na mnie tylko patrzeć daleko nie zajdziemy.
- Przepraszam, zamyśliłem się.
- No dobrze, więc rozprawa odbędzie się za tydzień do tego czasu żadnego kontaktu z twoją żoną. Mieszkaj u Łukasza i staraj się nie wychylać. No i najważniejsze, bez scenek w prasie. Nie pomoże to ani tobie w oczach fanów, ani mi w pracy, jasne? - upewniła się spoglądając w swój telefon. - Spotkajmy się jeszcze jutro, przedstawię ci więcej szczegółów rozprawy, ale może już nie w restauracji. Może po prostu przyjdziesz do mojego mieszkania? Będziemy mieć spokój i nikt nie będzie nas podsłuchiwał - powiedziała sprawdzając coś w kalendarzu.
- Oczywiście, mi pasuje - zgodziłem się natychmiast.
Uśmiechnęła się lekko i schowała komórkę do kieszeni spodni. Kiedy się uśmiechała była jeszcze piękniejsza. Jak to było w ogóle możliwe? I dlaczego Piszczek ją zna? Ten to zawsze wie jak się ustawić w życiu.
- Przypominasz mi kogoś - oświadczyłem przyglądając jej się uważnie. - Sissi... Była taka królowa Austrii, prawda?
- Cesarzowa - poprawiła mnie jakby automatycznie na co uniosłem brwi. - Wydaje ci się, dziadek tak do mnie mówił jak byłam mała i tak pozostało. Em, przepraszam, muszę już iść.
I odeszła zostawiając mnie z mętlikiem w głowie i pustką w sercu.- Łukasz wiesz może czy Sissi jest sama? - spytałem zrównując się biegiem z przyjacielem.
Piszczek zmarszczył brwi wpatrując się w przestrzeń przed sobą.
- Sissi nie bawi się w związki, nie wierzy już w miłość - powiedział poważnie przyspieszając wyraźnie spięty.
Ruszyłem za nim. Nie wiedziałem jakie relacje ich łączyły. Kiedy przyszedłem do Łukasza i powiedziałem, że chce zakończyć swoje małżeństwo po prostu wyciągnął telefon i gdzieś zadzwonił. Następnego dnia kazał mi iść spotkać się z tą osobą i tyle. Skąd się znali i jakie relacje ich łączyły, nie wiem. Jednak musieli się znać i to bardzo dobrze.
- O co chodzi? - spytałem.
Zatrzymał się gwałtownie i odwrócił do mnie.
- Jeśli myślisz, że ty się pojawisz i nagle będzie z tobą to się mylisz, ona jest moją przyjaciółką i jeśli ma być z kimś to będzie ze mną - warknął.
- Nie masz aktu własności, nie należy do ciebie.
Uśmiechnął się, ale to nie był to ten uśmiech, który znałem. Był złośliwy, wręcz okrutny. Zbliżył się do mnie tak, że nasze klatki się ze sobą stykały. Dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów, ale teraz Łukasz zachowywał się jakby był co najmniej wyższy o głowę i...miał władzę. Jakby rządził.
- Jeszcze się okaże z kim będzie, przyjacielu - prychnął i minął mnie uprzednio zderzając się ze mną barkiem.
Patrzyłem jak odchodzi oniemiały. To nie był mój przyjaciel, on tak się nie zachowywał. Straciłem żonę, nie mogłem pozwolić żebym stracił i jego. Jednak jeśli ceną za to miała być Sissi...Może było warto?Skończyłem trening i odruchowo skierowałem się w stronę domu Łukasza, ale potrzebowaliśmy chwili żeby sobie przemyśleć. Jutro z nim porozmawiam. Wtedy przypomniałem sobie o spotkaniu z nią. Skręciłem w przeciwnym kierunku niż do domu Polaka. Nie mogłem nic poradzić na to, że moje serce nienaturalne przyspieszyło. Nikt na mnie tak nie działał. Nawet Jenny, którą kochałem ponad wszystko.
Westchnąłem. Znaliśmy się tak długo. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem wiedziałem, że życie bez niej nie będzie takie jak być powinno. Kiedy jej się oświadczyłem, a ona się zgodziła czułem, że jedno z moich marzeń się spełnia. Nasz ślub był dla mnie najlepszym w całym życiu. Kochałem ją i myślałem, że ona mnie też. Właśnie, myślałem. Obiecywała tysiące razy, że mnie kocha, że wie co robi kiedy za mnie wychodziła i akceptuje to, że czasem mam mecze wyjazdowe, zgrupowania. Wiedziała, że nie mam na to wpływu i jest to silniejsze ode mnie. Cóż, od niej najwidoczniej też było.
Zatrzymałem gwałtownie samochód i oparłem głowę o kierownicę chcąc zapanować nad oddechem i sercem. Chciałem zrobić to dla niej. Wróciłem wcześniej i...przejrzałem na oczy. Tyle lat życia w kłamstwie miało swój kres. Tym razem nie mam zamiaru wybaczać, to był definitywny koniec.
Wysiadłem z samochodu i skierowałem się do nowoczesnego budynku, w którym mieściło się mieszkanie kobiety. Zapukałem i czekałem. W końcu drzwi ustąpiły i pojawiła się w nich ona, moja nadzieja na nowy start. Uśmiechnęła się lekko i wpuściła mnie do środka, a ja na tą krótką chwilę kiedy widziałem jej uśmiech zapomniałem o bólu i krzywdzie jaką wyrządziła mi Jenn. Na chwilę. Krótką chwilę...
CZYTASZ
Million Reasons | Marcel Schmelzer
Fanfiction"- Nie przejmuj się, księżniczko - szepnął przytulając ją do siebie. - Uważaj na słowa, bo mogą okazać się kiedyś prawdą - poradziła odsuwając się. Nie oglądają się za siebie odeszła pozostawiając go z pustką w sercu i mętlikiem w głowie...