– Gaara fajny tyłek miał ~ Kiba styl, a Sasuke coś, co lubię – nucił pod nosem Takao, idealnie wpasowując się do tekstu i rytmu znanej piosenki, rozlegającej się z głośników jego radia.- Shintarou całował cuuud-...
Kazunari urwał raptownie, podrywając głowę znad swojego podręcznika i obracając ją w kierunku drzwi. Miał nadzieję, że Midorima nie przechodził „akurat" obok jego pokoju i nie podsłuchał, jak śpiewa ten kawałek zwrotki. Nie, żeby zielonowłosy miał się tym jakoś przejąć, ale ich relacje i tak wciąż nie miały należycie twardego gruntu, a śpiewanie głośno czegoś takiego zdecydowanie nie było dobrym pomysłem.
Mężczyzna westchnął ciężko, przeczesując dłonią włosy. Postanowił nie wracać myślami do sytuacji sprzed chwili, a skupić się na pracy. Co z tego, że musiał na nowo ugruntować swoje relacje z Midorimą, co z tego, że miał fajnego faceta, a jego głowę wypełniały wspomnienia z ich intymnych uniesień, co z tego, że był wokalistą znanego zespołu i musiał pracować nad tekstem, kiedy Takao wciąż – tak, wciąż! - pozostawał cholernym uczniem medycyny i musiał zakuwać cholerne notatki.
– A może tak rzucić to w pizdu?- mruknął do siebie pod nosem, choć bez większego przekonania.
W gruncie rzeczy lubił medycynę. Była ciężka, owszem. Trudna, czasami do tego stopnia, że nawet Shintarou musiał zwracać się do rodziców lekarzy o wytłumaczenie tego czy tamtego zagadnienia. Ale medycyna ratowała ludziom życia, a Kazunari zawsze chciał je ratować, a nawet jeśli nie byłby w stanie, to mógłby chociaż umilać pacjentom pobyt w szpitalu – swoim niezachwianym optymizmem, swoim poczuciem humoru, swoim śpiewem, samą swoją obecnością.
Piękne słowa jak na kogoś, kto niedawno próbował się zabić – westchnął w myślach, lecz zaraz znów odsunął wspomnienia na bok i skupił się na tekście przed sobą. O co chodziło w tych wzorach? Co to za wirus? A ta choroba? Czy taka w ogóle istnieje? Pierwsze słyszał...
Ledwie udało mu się w końcu zrozumieć parę pierwszych zdań z grubej medycznej księgi, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Nie czekając na odpowiedź, Midorima uchylił je nieznacznie. W wolnej dłoni (tej, której nie trzymał na klamce) miał kubek czegoś parującego, co pachniało podejrzanie czekoladowo...
– Kakao?- spytał z nadzieją Kazunari, natychmiast tracąc zainteresowanie podręcznikiem.
– Od paru godzin siedzisz nad książkami, więc pomyślałem, że ci się przyda, nodayo – mruknął Midorima, wchodząc do środka. Podszedł bliżej i postawił kubek na biurku, w zasięgu ręki czarnowłosego.
– Przyniosłeś Takao kakao...- wyszeptał z zachwytem Kazunari.
Midorima spojrzał na niego sceptycznie i poprawił swoje okulary.
– To przestało być zabawne jakieś dwa lata temu – stwierdził.
– Jakbyś częściej robił mi kakao, to nadal byłoby zabawne – powiedział Takao, uśmiechając się i poprawiając na łóżku. Odłożył na bok książkę i sięgnął po kubek.- Zdjąłeś...?
– Tak, zdjąłem kożuch – westchnął Shintarou, wywracając oczami. Sięgnął po porzucony podręcznik przyjaciela i sprawdził, gdzie ten zakończył postępy.
– Mmm!- Kazunari, który tymczasem kosztował już napoju, zamknął oczy, przywołując na twarzy pełen satysfakcji i uwielbienia wyraz.- Idealnie słodkie! Mógłbym się w takim wykąpać.
– To byłoby prawdziwe... marnotrawstwo.- Midorima znów poprawił okulary.- Jeśli chcesz, mogę ci pomóc z tym tematem.
– Dziękuję, już prawie to ogarnąłem.- Kazunari posłał mu uśmiech znad kubka.- Nie zostało mi dużo, jeszcze jakieś... dwadzieścia stron? Chociaż, jeśli bardzo chcesz mi pomóc, to możesz pożyczyć mi swoje notatki.
CZYTASZ
Moda na Uke ||Kuroko no Basket/Multi Pairing||
FanfictionOdcinkowy serial na miarę "Mody na Sukces"! Fabuła toczy się wokół życia trójki braci: Kise, Kuroko oraz adoptowanego przez ich rodziców Aomine, a także ich przyjaciół oraz bliskich. Liczne problemy, rozstania, zdrady i romanse, nieoczekiwane zwroty...