2

175 4 0
                                    

- Mamo spokojnie, napewno nic się nie stało. - przytuliłam moją rodzicielke.
- Napewno przenocował u jakiegoś kumpla...albo u wujka Artura. - Matt dołożył argumentów.
Posłałam pokrzepiający uśmiech młodemu.
Rodzice znowu się pokłócili. Tym razem poszło ostro. Matka rzuciła talerzem o ziemię roztrzaskując przy tym dwie płytki, gdy ojciec wyszedł. Tylko tym razem nie wrócił nad ranem. Jest już piętnasta a jego nadal nie ma. Matka wpadła w histerie. Wymyśliła najgorsze scenariusze. Według niej napewno się schlał się i leży gdzieś w rowie albo miał wypadek lub go pobili. Obdzwoniła juz wszystkie szpitale w Walt Gonne Chester*.
- Idę zrobić herbatę a ty mamo się połż. Nie spałaś całą noc. - przykryłam ją kocem.
Kobieta chwilę się sprzeciwiała ale po dłuższych namowach w końcu wygodnie ułożyła się na swoim łóżku. Zamknęłam drzwi sypialni i zeszłam do kuchni. Wstawiłam wodę na zieloną herbatę i oparłam się o wyspę kuchenną.
- Amy...- usłyszałam swoje imię. Odwrociłam się w stronę głosu. Na schodach stał Matt z zatroskaną miną.
- Tak?- podniósłam pytająco brew.
- Martwię się o nią. Jak tak dalej pójdzie...nie skończy się to dobrze. - brat podszedł do mnie stając naprzeciwko.
Zamknęłam oczy. Nie wiedziałam co powiedzieć. Podeszłam do blondyna wtulając się w jego bluzę.
- Co robimy?- wychrypiałam.
- Nie wiem siostrzyczko... spróbujmy odnaleźć tego...tego
- Nawet nie kończ Matt- popatrzyłam w błękitne oczy, takie same jak moje.
================================
Do szkoły poszłam niczym duch. Nie pomalowałam się, nie skupiłam się nad tym jak się ubrać, nawet włosów nie spięłam. Całą noc czuwałam przy mamie. Ojciec nie wrócił. Matka płakała. Nie wiem co robić. Szłam sobie tak przez boisko szkolne gdy nagle na kogoś wpadłam.
- Przepraszam.- wydukalam
Spojrzałam w górę i zobaczyłam chłopaka. Obrócił się do mnie twarzą. Ujrzałam zielone tęczówki. Od razu wiedziałam kto to jest. Tylko jedna osoba ma takie oczy. Jacob Hale. Sławny ze swojej zajebistości i cwaniactwa. Taki bad boy.
- Uważaj jak chodzisz gowniaro - splujnął tuż obok mnie.
- Uważaj jak plujesz. - odpowiedziałam zniesmaczona.
- Co powiedziałaś?! - stanął tak blisko, że nosem dotykałam jego klatki piersiowej.
- N...nic - wydukałam przestraszona. Był wysoki, umięśniony i straszny. Bałam się go.
- Tak myślałem- uśmiechnął się łobuzersko do swoich kolegów, którzy stali kolo jego auta. Na ciągnął na głowę kaptur i z szyderczym uśmiechem wrócił do konwersacji ze swoimi kolegami.
Weszłam do szkoły z dość dziwnym samopoczuciem. Ruszyłam do sali biologicznej i usiadłam na swoim stałym miejscu. Uśmiechnęłam się, gdy przez okno zobaczyłam jak Matt "żegna" się z Aką. Stali tam wtuleni w siebie. Musi być to już chyba na poważnie skoro przytulają się tak publicznie. Chłopak złożył na jej ustach krótki pocałunek i założywszy plecak na drugie ramię szybkim krokiem ruszył w stronę hali sportowej. Poczułam lekkie ukucie w sercu. Mój mały braciszek wcale juz nie jest taki mały. Uświadomiłam sobie ze juz nigdy nie będę układać z nim jego ulubionych klocków lego czy też bawić się w piratów na kanapie w salonie. Robi się  niego mężczyzna a ja nic na to nie poradzę... Ale wiem jedno. Zawsze będziemy się wspierać.
- Carter! -usłyszałam swoje nazwisko.
Skierowałam wzrok w kierunku drzwi. Stała tam Mindi.
Mindi Barker - lat 17. Długie blond włosy. Brozowe oczy. Chodzi w najkrótszych spódniczkach na świcie I w bluzkach z dekoltem na pół tułowia. Połowa szkoły łazi za nią by się jej przypodobać a połowa jej nienawidzi. Ja jestem w tej drugiej grupie.
Podniosłam pytająco brew.
- Coś ty dzisija ze sobą zrobiła?  Zawsze wyglądasz jak gówno ale dzisiaj to już przesada!- zaśmiała się.
- Tak Mindi yhym - zlałam ją
- Patrz na mnie gdy do ciebie mówię- warkneła.
Leniwie podniósłam wzrok znad budowy komórki grzyba.
- Coś jeszcze?- spytałam uśmiechając się.
- Tak, to!- i juz po chwili...

Walt Gonne Chester* - miasteczko, w którym mieszkają wymyślone przez mnie postacie.

------------
Nie poprawione

Bad BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz