Rozdział 29.

654 80 5
                                    

Gabriel
   Mijały dni, a ja nadal nie widziałem się z Kodą. Było mi przykro. Ahiro to naprawdę przystojny, szarmancki i czuły demon. Mimo to czuję że to z Kodą pragnę być. Nie obchodzi mnie to że nasza miłość jest niemożliwa i mogą go za to stracić z nieba. Chcę go tutaj, aby mnie całował, przytulał zwyczajnie był obok mnie.
   Obudziłem się porankiem, wtulony w tors Ahiro. Chłopak jeszcze spał więc dyskretnie się odsunąłem i przeciągnąłem. Spojrzałem na sufit tęsknie. Może dziś go zobaczę? Może będzie mi dane spotkać go chociażby na kilka minut? Westchnąłem ciężko. Poczułem usta na moim policzu, spojrzałem w stronę miłego uczucia.
Ahiro patrzył na mnie rozbudzony.

-Witaj, Gabrielu-wyszeptał.

-Dzień dobry, Ahiro-odszepnąłem.

-Jak minęła Ci noc?- zapytał mierzwiąc moje włosy.

-Całkiem przyjemnie, a tobie?-spojrzałem w jego oczy.

-Przy tobie zawsze śpi mi się wspaniale, chciałbym już tak usypiać do końca-wymruczał chowając twarz w moich włosach.

  Zarumieniłem się lekko i spojrzałem na mężczyznę.

-Muszę dziś coś załatwić-powiadomiłem go.

-Coś poważnego?-spytał.

-Nie, nie, to nic takiego-odparłem szybko.

-W takim razie dobrze-pochylił się nade mną i zaczął całować moje wargi.

Ciepłe usta całowały moje, a nasze języki się łączyły. Nie potrafiłem oderwać się od pocałunku. Ahiro całował mnie tak dobrze... Tak dobrze. Położył dłoń na moim policzku i odsunął nasze usta od siebie pozostawiając między nami cieniutką nitkę śliny.

-Cudowny poranek-szepnął i wrócił do namiętnego pocałunku.

Owinąłem dłońmi jego szyję i odwzajemniałem pocałunki od czasu do czasu drapiąc jego plecy.
   Po obiedzie poszedłem na skałkę na której zawsze widziałem się z Kodą. Znów na niej usiadłem i czekałem cierpliwie. Minęła godzina, dwie, pięć a on dalej się nie zjawił. Smuciłem się tym że po raz kolejny go nie ujrzę. Wstałem z kamienia.

-Gabriel?-usłyszałem.

Odwróciłem się natychmiast. Serce mi zamarło. Przede mną stał Koda. Wyglądał równie przystojnie jak kiedyś. Uśmiechnąłem się i podbiegłem do niego przytulając go.

-Koda... Tęskniłem, czemu tak długo cię nie było?-spojrzałem na niego.

Chłopak odsunął mnie od siebie przez co uniosłem brwi z zaskoczenia.

-Raczej nie tęskniłeś, wiedziałem jak obściskujesz się z jakimś chłopakiem- powiedział zazdrosny.

Koda jest zazdrosny? To znaczy że mu na mnie zależy.. Jestem szczęśliwy.

-To.. Nie tak, ja nic do niego nie czuję-tlumaczyłem.

-Wygladaliście na szczęśliwych-prychnął.

-Koda to, on nie jest moim chłopakiem-patrzyłem na niego smutno.

-To kim? Mężem? Jesteś obrzydliwy, wiedziałem że demonom nie można ufać-spuścił wzrok i spojrzał w bok.

-Mi możesz ufać-podszedłem do niego.

-Nie ufam Ci już, wracam do nieba i nigdy tu nie wrócę, żyj sobie z nim-warknął.

-Koda...-zacząłem.

-Co?-fuknął.

Przybliżyłem się do niego i pocałowałem go. Najzwyczajniej w świecie. Złączyłem nasze usta i poruszałem wargami. Koda stał jak osłupiały. Dotknąłem jego ramion i całowałem go z miłością i czułością. Po chwili położył dłonie na moich i nieporadnie oddawał pocałunek. Przymknąłem oczy i rozkoszowałem się smakiem jego ust. Ciepłem. Wilgocią. Trwaliśmy w pocałunku przez dosyć długi czas. Nie mogłem się od niego oderwać ani on ode mnie. Gdy zabrakło nam tchu przestaliśmy. Oddychając szybko spojrzeliśmy sobie w oczy.

-Kocham Cię-szepnąłem.

                 ***************
Hejka, moi drodzy^^
Mam nadzieję że wybaczycie mi że tak długo nic się nie pojawiło, ale spokojnie, mam zamiar pisać dłuższe rozdziały ;D tylko muszę mieć czas i wenę więc wyczekujcie kolejnych rozdziałów! Do następnego, bayo!~

Potomkowie Ciemności /yaoi/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz