After you

185 22 3
                                    

Dawno temu w wymyślonej krainie istnieje królestwo w którym żyje książę Park Jimin. Jego rodzice są władcami, jest jedynym synem przez co również następcą.



Poranek nastąpił, wpuszczając łagodne promienie słońca do mojej komnaty. Rozbudziłem się słysząc starszego służącego wchodzącego do pomieszczenia. Podnosząc się z łoża zapytałem o dzisiejszy dzień i moje zadania. Zostałem wychowany przez niego, rodzice nie mogli się tym trudzić bo tak nie przystało. Powoli nowe odzianie zaczęło mnie okrywać wraz z jego pomocą. Wraz z nim zszedłem do jadalni mijając kłaniającą mi się służbę, zasiadłem do stołu z rodzicami i podano nam posiłek.-Synu, już czas byś wybrał swojego gwardzistę - odparł ojciec - Mam kilku obiecujących kandydatów na to miejsce, jednak twoje słowo jest decydujące w tej sprawie.


Ta propozycja nie przypadła mi do gustu, ojciec zapewne wybrał jakiś przykładnych obywateli którzy nie będą należeli do rozmownych, znów będę zmuszony do anielskiej cierpliwości

-Powiadasz że mogę sam wybrać? W takim razie zamierzam udać się do Żelaznej Klatki - uśmiechnąłem się do nich widząc chwilowe zdziwienie, nie przepadałem za polityką oddania obowiązków personą szlacheckiego statutu, już byli w posiadaniu przywileju.

-Jak sobie życzysz, odwołuje twoje nauki. Wybierzesz się tam już dziś - dostrzegłem że był niepocieszony tym faktem.

Zaraz po posiłku, zostałem zaproszony do wozu by wyruszyć. Droga do Żelaznej Klatki z pałacu trwała aż do południa. Pod tą nazwą kryło się się obozowisko niewolników jak i sierot które zarabiały staczaniem pojedynków między sobą. Niestety większość osobników niedożywana dwudziestu wiosen, wyjątkami były późniejsze nabytki właścicieli. Dotarliśmy do punktu wyprawy, struktura przypominała pierścień zewnętrzna strona należała do odbiorców, natomiast wnętrze wydzielała arena. Odzianiem osłaniałem swoje szlacheckie rysy, choć to wówczas przyciągało wzrok widowni, do tego byłem gościem gospodarza który nie często pozwalał by ktoś siedział w jego loży. Na arenie rozgrywał się pojedynek, nie oszukujmy się.. szlachta była brutalna, nie znała litości. W centrum stało dziecko suche niczym patyk, przeciwko dorosłemu barczystemu mężczyźnie. Jedno spojrzenie utwierdzało że sierota nie ma jakiejkolwiek szansy, nie znałem zasad obejmujących zawodników jednak jeden ryk zagłuszył głośnych szlachciców. Dojrzały młodzieniec wykrzykiwał że zgłasza się na zmianę przez co tłum zebranych wznoś jeszcze głośniejsze krzyki. Zezwalają mu przez co malec znika za kratami, a młodzieniec pojawia się na scenie. Ma przydługie kruczoczarne włosy, które były widocznie zaniedbane. Jego odzianie było ubogie i podarte lecz hardo patrzył w oczy przeciwnika. Rozpoczęła się batalia, młody człowiek unikał uderzeń z wielką precyzją.. zajmował się defensywą oczekując zawahania przeciwnika. Uzyskał szansę, nawet jej nie rozważył zaczął atakować z ogromną siłą. Osłabiał agresora gdy ten już nie mógł się podnieść chłopak splunął krwią. Pan tego miejsca rzucił miecz w stronę młodzieńca, uniósł go nad przytomniejącym osiłkiem. Odrzucił go po czasie i odwrócił się wracając w stronę bramy, mężczyzna nie należał do osób które by przyniosły hańbę przegryzaną z darowanym życiem. Podniósł ostrze celując w odwróconego przeciwnika, uniosłem się z miejsca. Mężczyzna był zdegradowanym szlachcicem, posiadał pradawne moce. Musiałem jak najszybciej przerwać jego zemstę.

-Zaprzestań swoich czynów - mój głos rozniósł się po arenie, widownia jak i walczący uraczyli mnie spojrzeniem -Przyjacielu, płacę za zwycięzcę - zwróciłem się do gospodarza i wyciągnąłem sakiewkę pieniędzy.

● After you ● JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz