Rozdział 4

203 18 2
                                    

*Skip time*

- Levi...<czkawka>... życie jest takjee nie spławiedliwe...- seplenił Eren rozkładając się na ladzie.

- Coś mi się obiło o uszy. - odpowiedziałem i patrzyłem rozbawiony na pijanego chłopaka. Upił się jednym piwem, z czego ja kończę trzecie.

Popatrzyłem na ,,znajomych" Erena, którzy już skończyli imprezę i wracali do domu.

- Ej, a on? - zapytałem ostatnią osobę, wskazując na Erena. Jednak ta osoba nie miała zamiaru odesłać do domu chłopaka i w pośpiechu wyszła. - No świetnie, będę robić za niańke...

- Levi, Levi, Leviii!- krzyczał chłopak ciągnąc mnie za rękaw.

- Co? - zapytałem lekko zirytowany.

- Upiłem się, hihi. - zachichotał Eren. - Gdyby siostra mnie zobaczyła, to by mnie zabiła.

- Trudno tego nie zauważyć, że się upiłeś. Gdzie mieszkasz?

- Emmm... Nie pamiętam. - odpowiedział rozbawiony. - Może tu albo tam. - powiedział wskazując na kanapę i stół.

- To co ja mam z tobą zrobić? Za niedługo idę do domu.

- Weź mnie ze sobą! - rzekł chłopak i zszedł z krzesła prawie upadając. - Już, możemy iść!

- Oj, dzieciaku. W takim stanie to ty nie dojdziesz.

- Ja nie dojdę?! - krzyknął oburzony.

- Dobra, usiądź, za chwilę wrócę. - chłopak posłusznie usiadł, a ja poszedłem na zapleczę po płaszcz.

- Wstawaj czterooka, impreza się skończyła, zamknij bar. - obudziłem Hange, ubierając płaszcz.

- Dlaczego ja? - zapytała zaspana.

- Ja mam inny problem na głowie. - wyobraziłem sobie w tamtej chwili Erena.

- No dobrze, do jutra.

- Pa. - pożegnałem się i tym razem udałem się po chłopaka.

Jak też myślałem, Eren zasnął. Można by nawet pomyśleć, że jest słodki śpiąc, gdyby nie zapach alkocholu, który było od niego czuć na kilometr.

- Co ja z tobą mam zrobić... - powiedziałem do siebie i przeczesałem ręką jego brązowe włosy. - Chyba rzeczywiście zabiorę cię do siebie.

Bez dłuższego namysłu wziąłem chłopaka na barana i udałem się w stronę domu.

*Pięć minut później*

-emmm...- zaczął budzić się Eren.

- No witam pana. - powiedziałem, patrząc przed siebie. Śmiesznie to musiało wyglądać dla osób trzecich, widząc trzydziestolatka z dziewietnastolatkiem na barana. Na szczęście chłopak był lekki, a ja silny, więc niesienie go nie sprawiało mi trudności.

- Dlaczego mnie niesiesz, i gdzie ? - zapytał będąc nadal lekko wstawionym.

- Zasnąłeś w barze, a mi się nie chciało ciebie budzić, dlatego niosę cię na barana. I idziemy do mnie. - poczułem strach Erena, który mnie poniekąd rozbawił.

- A co będziemy robić? - zapytał i objął mnie rękami za szyje.

- Znamy się ledwo jeden dzień, nie licz na coś więcej niż niesienie na barana. - powiedziałem, jakby to było dla mnie ważne.

- Szkoda, bo wiesz Levi... albo ci nie powiem bo będziesz się śmiał.

- Ja? Ja jestem bardzo milusi. - powiedziałem sarkastycznie.

Twój do końca (ERERI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz