Dzień 2

249 12 1
                                    

Dzisiaj zostajemy w uniwersum Cassandy Clare, dzisiaj z Darów Anioła para Simon Lewis x Jace Herondale. Pozostałość z czasów, kiedy nudził mi się Malec i szukałam nietypowych shipów do pisania :D
Spojlery do drugiej części serii.  To też jest trochę wykopalisko, ale trochę młodsze więc liczę, że się nada ^^

-----

- Simon, powiedz mi, za co tak nie cierpisz Jace'a? - zapytała Clary, patrząc na przyjaciela.

Simon nie odpowiedział. Dziewczyna by nie zrozumiała, że nie cierpi go, bo go kocha. I że tylko dzięki niemu żyje. I że dzięki krwi nocnego łowcy jego życie znowu się odmieniło.

- Simon? Słyszysz mnie w ogóle?

-Musimy o nim rozmawiać? - rzucił nieco poirytowany.

- Po prostu chcę to zrozumieć. Uratował Cię z Łodzi Valentine'a zanim zdążył zabić Cię, żeby wziąć twoją krew, powinieneś być mu wdzięczny!

No tak, ona nadal nie wie, że jej ojciec zdążył rozpłatać mi gardło i wziąć sobie moją krew - pomyślał chłopak, jednak nie zamierzał tego mówić głośno.

- I jestem. Ale nie zamierzam od razu pałać do niego wielką sympatią - odpowiedział tylko.

- Mógłbyś chociaż spróbować.

Simon westchnął tylko i wywrócił oczami.

- Sam kiedyś powiedział, że to jego praca, żeby ratować świat. Więc właściwie nie zrobił nic wyjątkowego.

- Uratował ci życie, to nic wyjątkowego?

- Raz już umarłem, drugi raz raczej nie zrobiłby mi różnicy. Mógłbym się do tego przyzwyczaić.

Clary popatrzyła na niego z mordem w oczach, ale chłopak jakoś nie wydawał się tym poruszony.

***

- Jace, powiedz mi, na Anioła, co się z Tobą dzieje? - rzucił poirytowany Alec, wchodząc do pokoju i przekrzykując pianino, na którym grał blondyn.

- Nie - odparł Herondale, nie przestając grać.

- Jace! Nie wiem, co się wydarzyło na tej przeklętej łodzi, ale od tamtego czasu nie zachowujesz się normalnie.

- Nic się nie wydarzyło - Jace dyskretnie poprawił kołnierz koszuli, chcąc ukryć bliznę, którą pozostawiły kły Simona na jego szyi.

- Oh, oczywiście, a to, że przez sen wołasz tego przyziemnego przyjaciela Clary to zupełnie normalne, tak?

- Zaraz, co? - Jace przestał grać, patrząc na swojego parabatai.

- Przez ostatnie kilka dni, w nocy, przez sen, ciągle wołałeś Simona po imieniu. I to tak jakoś... Desperacko. Co się wydarzyło na tamtej łodzi?

- Nic, o czym chciałbym z Tobą rozmawiać.

- Jace! Pozwól sobie pomóc!

- Nie potrzebuję pomocy. Tylko odrobiny spokoju - odparł poirytowany blondyn wstając zza fortepianu i z hukiem zatrzasnął klapę instrumentu. Potem ruszył w stronę drzwi, ale Alec chwycił go za nadgarstek i przytrzymał w miejscu.

- Nigdzie stąd nie pójdziesz dopóki nie porozmawiasz ze mną jak z normalnym człowiekiem.

- Powiedziałem Ci już, że nie chcę z Tobą o tym rozmawiać. Nie zrozumiesz.

- Wypróbuj mnie - Alec spojrzał mu w oczy. Jace westchnął.

- Gdybym ci powiedział, że tamtego dnia na łodzi, odkryłem, kto jest miłością mojego życia?

Multifandomowy Kalendarz Adwentowy 2017Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz