86 - Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć, co?

757 60 10
                                    

Lekarka od razu wzięła mnie do gabinetu. Zbadała mnie przypisując jakieś specjalne lekarstwa. Zmierzyła mi jeszcze raz gorączkę następnie podając mi pierwszą dawkę leku na zbicie gorączki.

Wyszłam po dwudziestu minutach na korytarz gdzie stał Dawid.

- Jak się czujesz? - zapytał patrząc na mnie z lekkim uśmiechem na twarzy. 

- Lepiej. Wracajmy już. - wymusiłam uśmiech biorąc od niego kluczyki od auta.

- Witam pana. - odwróciłam się i spojrzałam na lekarkę posyłając jej porozumiewawcze spojrzenie. - Proszę na nią uważać. - uśmiechnęła się po czym pożegnała się z nami.

Chwilę później znajdowaliśmy się już w aucie. Odpaliłam silnik podając chłopakowi receptę.

- Musimy podjechać do apteki. - westchnęłam zatrzymując się na czerwonym świetle.

- Jedź do domu. Pójdę do apteki w Piastowie. - uśmiechnął się patrząc na mnie.

Ruszyłam z miejsca kierując się w stronę domu. Po jakichś czterdziestu minutach zaparkowałam auto pod blokiem. Wysiedliśmy z auta po czym je zamknęłam.

- Zaraz przyjdę. - rzucił w moją stronę blondyn idąc w kierunku apteki.

Ruszyłam powoli w kierunku klatki. Wsiadłam do windy udając się na odpowiednie piętro. Stanęłam przed drzwiami jak wryta. Na wycieraczce leżał bukiet róż i jakaś karteczka. Wzięłam je do domu. Zdjęłam buty udając się do kuchni, gdzie do wazonu nalałam wody, po czym wstawiłam do niego róże. Postawiłam wazon na stoliku w salonie po czym zdjęłam kurtkę wieszając ją na wieszak. Wróciłam do kuchni, gdzie zostawiłam kartkę. Rozwinęłam ją i zaczęłam czytać treść.

"Cześć kochanie. Skoro nie chcesz ze mną rozmawiać to chociaż przeczytaj tą karteczkę. Bardzo Cię przepraszam za to wszystko. Wiele razy upadałem na dno ale zawsze się z niego podnosiłem, bo byłaś obok. Odkąd mnie zostawiłaś postanowiłem się zmienić. Wziąłem się za siebie, zacząłem nagrywać nuty do pierwszej legalnej płyty. Skończyłem z dragami. Pale jedynie maryśke ale rzadko. Prosiłbym Cię o to, żebyś dała mi jakiś znak czy mam w ogóle szanse na jakieś spotkanie z Tobą. Bardzo mi na Tobie zależy. Tęsknię.

Twój Igor."

Po przeczytaniu tej karteczki miałam łzy w oczach. Stałam jak wryta patrząc na jego pismo, na literki, które tam napisał. Nie umiem jeszcze z nim porozmawiać, coś mnie blokuje. Naraził mnie na wielkie niebezpieczeństwo. Potrzebuję na to wszystko jeszcze więcej czasu. Jednego jestem pewna. Kocham go, nadal go kocham tak samo mocno jak na początku.

- Możesz mi to do cholery wyjaśnić? - z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos chłopaka.

- Co? - odwróciłam się w jego kierunku.

Przede mną stał blondyn z lekiem w ręku, który wyciągnął w moim kierunku. Wzięłam przedmiot do ręki oglądając go z każdej strony.

- Nie rozumiem. - dodałam po chwili patrząc na niego. - Kupiłeś mi leki, no dziękuję. - wzruszyłam ramionami.

- Tak, leki. A może masz mi coś do powiedzenia? - podszedł do mnie zakładając ręce na piersi.

- Dawid do cholery o co Ci chodzi? - westchnęłam zrezygnowana ramionami.

- Mogłaś mi powiedzieć. Czuje się kurwa oszukany. - westchnął wychodząc z kuchni, udając się do swojego pokoju.

Domyślam się o co mu chodzi. Chociaż nie jestem tego pewna na sto procent.

Poszłam wziąć prysznic i przebrałam się już w piżamę. Udałam się do salonu, by obejrzeć swój ulubiony program kulinarny - Masterchefa. Usiadłam na kanapie z jogurtem malinowym w ręce. Moje oglądanie przerwał Dawid, który wyciszył dźwięk.

- Ej no! - jęknęłam niezadowolona oblizując łyżkę.

- Nie ma ej no tylko leki powinnaś już wziąć. - podał mi szklankę z tabletką.

- No ale włącz mi dźwięk. - wywróciłam oczami popijając tabletkę wodą.

DAWID POV.

Naprawdę nie wierzę w tą dziewczynę. Martwię się o nią jak debil, bo ostatnio źle się czuje. A ona co? Po prostu o niczym mi nie mówi. Naprawdę potrafi mnie wykończyć. Choć tyle dobrego, że wzięła lekarstwo przypisane przez panią doktor. Mimo wszystko i tak czeka ją poważna rozmowa ze mną.

- Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć, co? - westchnąłem patrząc na nią.

- Niby o czym? - dalej zajadała się jogurtem patrząc w ekran telewizora, choć dźwięku nadal nie włączyłem.

JUDYTA POV.

Kocham Dawida jak brata jednak naprawdę potrafi być mega wkurwiającą i dociekliwą osobą. Najchętniej czasami bym mu piznęła czymś w łeb, żeby przestał choć na chwilę bawić się w nianię i detektywa.

- O czym? - parsknął, a ja czułam jego wzrok na sobie. - O tym. - powiedział unosząc moją koszulkę ku górze.

- Zostaw, kurwa. - warknęłam wstając z kanapy, poprawiając bluzkę.

- Nie możesz ze mną porozmawiać? - wywrócił oczami stając za mną.

- Najwyraźniej nie. - westchnęłam stojąc do niego tyłem.

- Bo? - nagle stanął przede mną unosząc mój podbródek. - Zrozum, że chcę Ci pomóc. A dopóki wszystko przede mną ukrywasz nie mogę tego zrobić. - westchnął dodając. - Jesteś dla mnie jak młodsza siostra nie możesz mi zaufać? - patrzył w moje oczy swoimi smutnymi.

- Zrozum, że to wszystko mnie przerasta. - westchnęłam czując łzy napływające do moich oczu.

- To wyrzuć to z siebie i porozmawiaj ze mną. - przytulił mnie do siebie głaszcząc po włosach.

DAWID POV.

Nienawidzę gdy ona płacze. Jest dla mnie ważną osobą i cierpię razem z nią. Mam dość jej tajemnic i wszystkiego ukrywania więc mam nadzieję, że w końcu będzie ze mną szczera.

- Uspokój się.. - powiedziałem spokojnie podchodząc do dziewczyny kubkiem pełnym herbaty melisy.

- To nie takie proste. - westchnęła patrząc martwo w jeden punkt przed sobą.

- Mów co się dzieje, ale od początku. - spojrzała na mnie zapłakanymi oczami.

- Igor wiedział, że to wszystko sprawka Adama. Od początku o wszystkim wiedział. Rozumiesz to? - przytuliłem ją do siebie, by znów nie rozpłakała się, po czym kontynuowała. - Naraził mnie na niebezpieczeństwo. Tylko kurwa czemu. Nie rozumiem tego. Mogłam tam umrzeć.. - powiedziała ściszonym głosem. - Kocham go, ale się boję. Nie czułabym się już przy nim bezpieczna. Stara się niby ale mimo wszystko boje się o siebie i.. - przerwała patrząc na mnie. - I o dziecko. - wypowiadając ostatnie słowo rozpłakała się.

- Czyli jednak jesteś w ciąży. Stąd te za duże bluzy ciągle nosiłaś i biegałaś do lekarzy? Podejrzewałem to, ale dzisiaj pani w aptece pogratulowała mi dziecka, gdy kupowałem lek. - westchnąłem patrząc na nią.

- Tak, jestem. - spojrzała na mnie zapłakana, otarłem kciukiem jej łzy.

- Który to tydzień, miesiąc? - zapytałem patrząc w jej oczy.

- Czwarty miesiąc. - westchnęła spuszczając głowę na dół.

NEXT🔜

Czekając na szczęście.. | Igor "ReTo" Bugajczyk |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz