rozdział 24

432 28 30
                                    

Po spokojnym śnie zwlekłam się z łóżka. Stres powodował u mnie mdłości, ale spokojnie poszłam do łazienki. Bliźniaczki nie przychodziły już do mnie, bo nauczyły mnie wszystkiego, co mogły. Znałam już podstawy makijażu i ubioru, więc radziłam sobie sama. Z każdym dniem szło mi coraz lepiej. Nawet Kayt to zauważał. Walizka stała otwarta, z wrzuconymi paroma rzeczami. Spojrzałam na nią i od razu zauważyłam, co jeszcze powinnam tam włożyć.

Kiedy byłam już gotowa, wzięłam głęboki wdech i wyszłam z pokoju. Miałam dziś na sobie zwyczajne ubrania. Kayt powiedział, że mimo tego, że będziemy lecieć prywatnym samolotem, to musimy przejechać spory kawałek drogi do lotniska, a potem czeka nas długi lot, więc mogę ubrać się wygodnie.

Skierowałam się korytarzem do wyjścia. Przed wejściem głównym do zamku stał już samochód. Kayt stał przy nim i czekał na mnie. Był ubrany w garnitur i do tego miał okulary przeciwsłoneczne, ponieważ słońce nie zdążyło jeszcze do końca zajść. Kierowca odebrał ode mnie walizkę i włożył ją do bagażnika. W tym czasie Kayt otworzył mi drzwi. Lekko mnie to zdziwiło, ale nic nie mówiąc weszłam do auta. Wampir usiadł obok mnie i zdjął okulary. Szyby były przyciemniane, więc ich już nie potrzebował.

Poczułam jak kierowca zamyka bagażnik, po czym zauważyłam, jak szybko siada i odpala silnik. Ruszyliśmy zaśnieżoną drogą, prowadzącą w głąb lasu. Patrzyłam, jak majestatyczna budowla znika z moich oczu. Oparłam głowę o szybę i obserwowałam migotanie leśnej roślinności. Po jakimś czasie moje powieki opadły, a ja zasnęłam.

Obudził mnie dopiero chłodny głos Kayta i lekkie potrząsanie.

- Daisy. Jesteśmy na miejscu.

- Hm? - zaspana uniosłam głowę i przetarłam oczy.

- Chodź. Samolot już czeka - mężczyzna wysiadł i okrążył pojazd, by znów otworzyć mi drzwi. Odpięłam pas i wysiadłam. Znajdowaliśmy się na niewielkim lotnisku. Kierowca wziął mój bagaż, chciał wziąć również walizkę od mojego pana, ale ten nie zgodził się.

Udaliśmy do bramek kontrolnych. Bez problemów przez nie przeszliśmy i od razu skierowaliśmy się do samolotu. Czułam się trochę dziwnie, bo w końcu nigdy nie latałam prywatnym samolotem. Podążałam za mężczyznami po płycie lotniska i już po chwili znalazłam się wewnątrz maszyny.

Wewnątrz było miło i przytulnie. miękko wyglądające siedzenia, tylko cztery, a przy nich dwa stoliki. Wszystko było czyste i zadbane. Kayt spokojnie zajął miejsce, ja nie byłam pewna gdzie usiąść. Wahałam się między zajęciem miejsca przed nim a obok niego. W końcu zdecydowałam się usiąść obok. Drzwi za nami zamknął pilot, po czym po chwili usłyszeliśmy informację, że niedługo startujemy i żebyśmy zapieli pasy. Zrobiliśmy to i w milczeniu czekaliśmy. Poczułam jak maszyna rusza do przodu. Kilka sekund później byliśmy już w powietrzu.

Kayt odpiął pasy i rozłożył laptopa na stoliku. Widząc to, wyjęłam książkę i zatopiłam się w lekturze. Przez długi czas było słychać jedynie ciche stukanie w klawiaturę i od czasu do czasu odgłos przewracania kartki. W końcu Kayt się odezwał:

- Na przyjęciu dobrze by było, gdybyś trzymała się blisko mnie. Jednak jeśli ktoś poprosi cię do tańca, nie odmawiaj. Byłoby to niegrzeczne. Jest to przyjęcie, na które zostałem zaproszony. Będzie tam dużo specyficznych ludzi. Mam nadzieję, że wzięłaś strój, który przygotowały ci bliźniaczki.

- Tak. Wzięłam wszystko, wraz z kosmetykami.

- To świetnie. Jeśli będziesz mieć problem z założeniem go, poproszę służbę, by ci pomogła.

- Dziękuję. Pewnie się przyda.

- Przyjeżdżamy wcześniej, więc będziesz miała trochę czasu dla siebie. Ja będę musiał załatwić parę spraw i pewnie nie będzie mnie w moim pokoju.

- Rozumiem. Czy mogę w tym czasie pozwiedzać miasto?

- Tak. Tylko uważaj, żebyś się nie zgubiła.

- Dobrze. Czy ma pan jakąś mapę, którą mogłabym wziąć ze sobą?

- Hmmm... - mężczyzna schylił się do swojego bagażu podręcznego i zaczął w nim gmerać. - Nie wziąłem żadnej. Możesz jednak jakąś kupić. Myślę, że będzie w jakimś kiosku lub sklepiku z pamiątkami, a jeśli nie, to coś załatwię.

-Nie trzeba, poszukam w sklepach - nie chciałam sprawiać mu niepotrzebnego kłopotu i tak miał wiele na głowie.

- Dobrze, jeszcze zobaczymy - wampir skierował wzrok na ekran laptopa. Jego uwaga znów skupiła się na pracy, a ja patrzyłam za okno i rozmyślałam. Wiedziałam, że Francja jest pięknym krajem, ale wizja zwiedzania go samej jakoś nie cieszyła mnie. Wolałabym być tam z rodzicami lub znajomymi. Z drugiej jednak strony byłam podekscytowana.

Przez okna było widać głównie chmury, więc dość szybko przestałam się w nie wpatrywać. Oparłam głowę o szybę i zagłębiłam się w myślach, które po jakimś czasie przemieniły się w sen. Moje myśli płynęły w stronę moich rodziców i znajomych. W śnie widziałam ich radosne twarze, które zaczęła pochłaniać ciemność i po kolei znikały. Gdy ostatnia stała się niewidoczna, zerwałam się przerażona.

- Miałaś zły sen? - Kayt rzucił mi krótkie spojrzenie.

- Tak... - rozejrzałam się lekko zdezorientowana. Nadal byliśmy w samolocie. Za oknem jednak zauważyłam, że jesteśmy dużo niżej.

- Niedługo lądujemy, więc przygotuj się - wampir ze spokojem schował wszystko, co leżało na stoliku, do swojej torby. Ja miałam mniej rzeczy do spakowania, więc szybko się nimi zajęłam, po czym zapięłam pasy i czekałam na lądowanie. Odbyło się to dość szybko i łagodnie.

Pod samym samolotem czekał już na nas samochód. Wyszliśmy z maszyny i skierowaliśmy się do auta. Nasze bagaże zostały zabrane i zapakowane do bagażnika. Nie zdążyłam nic zrobić, a drzwi już przede mną się otworzyły. Wsiadłam do środka, a z drugiej strony usadowił się Kayt. Kierowca bez słowa ruszył.

Z początku jechaliśmy obrzeżami miasta. Dopiero po jakimś czasie wjechaliśmy w centrum. Przeraziłam się, widząc pod mostami dużą liczbę namiotów, kartonów i ludzi tam się kręcących. Był to dla mnie szokujący widok i mocno odbiegał od moich wyobrażeń na temat tego miasta. Spytałam Kayta, kim są ci ludzie i czemu jest ich tak dużo.

- To głównie uchodźcy z zagranicy. Nie ma już dla nich miejsca, dlatego stworzyli takie obozy. Do niedawna nie było ich tak wiele, ale w ostatnim czasie ich liczba się zwiększyła.

Patrzyłam na to wszystko ze smutkiem. Ciężko mi było to wszystko zrozumieć. Pamiętałam zdjęcia i filmy z Paryża i mój zachwyt tym miastem. Teraz czułam się rozczarowana. Miasto było szare i brudne.

Po przejechaniu przez centrum skręciliśmy w niewielkie uliczki. Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się przy jednej ze starszych kamieniczek. Z zewnątrz wyglądała dość obskurnie, ale szybko dowiedziałam się, że jej właściciele byli bogaci. Wnętrze budynku było bogato zdobione. Każdy kinkiet, każde obicie na ścianie i każdy dywan był zabytkowy. Wszystko zachwycająco piękne.

Kayt szedł wyniośle, nie zwracając uwagi na otoczenie, za to ja gapiłam się z otwartymi ustami. Mimo tego, że w zamku, gdzie mieszkałam, powinnam przywyknąć do bogactwa, to wywierał na mnie duże wrażenie wystrój kamienicy. Zostaliśmy zaprowadzeni do naszych sypialni. Kayt miał pokój zupełnie gdzie indziej niż ja. Nie podobało mi się to, bo byłam w zupełnie obcym miejscu, sama. Wampir, który nas prowadził, pokazał mi moją sypialnię. Była niewielka i zadziwiająco zwyczajna, jak na to, co widziałam w holu.

Rozłożyłam rzeczy i rozejrzałam się. Poza łóżkiem, szafą i szafką nocną nic nie było. Tylko drzwi do równie niewielkiej łazienki. Spojrzałam za okno. Widok był na uliczkę, przy której znajdowało się wejście do budynku. Mało interesujący obraz. Położyłam się na łóżku i zaczęłam przeglądać internet. Skończyło się na tym, że puściłam sobie muzykę i przy niej zasnęłam.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 07, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Przyboczna służącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz