1 października, godzina 10:30
Z mojego głębokiego snu wybudził mnie, okropny sygnał alarmu. Za każdym jego kolejnym dźwiękiem mam ochotę wyrzucić ten telefon i pójść spać dalej. Niestety, może i stety dzisiaj pierwszy dzień nauki na mojej uczelni. Całe szczęście, w wakacje poznałam moją koleżankę z kierunku, która jednocześnie jest moją przyjaciółką, a także współlokatorką. Przetarłam swoje lekko spuchnięte oczy i od razu wzrok skierowałam na łóżko obok. Kasia jeszcze spała w najlepsze, postanowiłam najpierw zrobić coś nam do jedzenia, a później wybudzić śpiącą królewnę.
Udałam się do kuchni. Tam z lodówki wyciągnęłam parę jajek, szynkę i cebulę. Pomyślałam, że dzisiaj zrobię na szybko omlet. Tak więc zabrałam się od razu do roboty, czasu miałyśmy dużo, gdyż powitanie było zaplanowane na 13:00, jednak wolałam dmuchać na zimne. W czasie smażenia placków, z pokoju wynurzyła się dziewczyna w różowym szlafroku, przecierając oczy i do tego ziewając. Spojrzała lekko smutnym wzrokiem i wysnuła niechętnie:
-Muszę tam iść Tina? (tak mnie nazywała Kasia, od pierwszego użycia tego zwrotu, wiedziałam że będę miała go dość w krótkim czasie.)
-Musisz musisz! Nie zostawisz mnie już pierwszego dnia! - odparłam uśmiechając się.
-Ale tak bardzo mi się nie chcę... - spojrzała na jedzenie i od razu jej życie nabrało sensu. -Tinuś! Jesteś taka wspaniała! Nałóż mi prędko, kolejna pyszna rzecz z tych cudownych rąk.
-Oj nie przesadzaj, proszę jedz na zdrowie!
Podałam Kasi talerz z nałożonym omletem, wraz z dwoma kawałkami chleba ze świeżym pomidorem. Zawsze uśmiech wynagradza mi wszystko, a Kasia jedząc cokolwiek z mojej ręki, jest tak bardzo szczęśliwa że ciepło się robi na sercu. Po skończonym posiłku, obie poszłyśmy do pokoju, by zacząć się ogarniać na uczelnie. Wiadomo, jak to dziewczyny, pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Ciszę przerwała współlokatorka:
-Załatwiłam nam transport. Nie będziemy musiały się męczyć pierwszego dnia!
-Ale kogo? - spojrzałam na nią, byłam lekko zaskoczona
-A taki kolega, zobaczysz jak przyjedzie!
Rzuciła, po czym zostawiła mnie samą w pokoju, pełną myśli kto się zjawi w progu naszego mieszkania.
Minęły 2 godziny, byłyśmy całkowicie gotowe. Nie powiem, wyglądałyśmy zjawiskowo. W pewnej chwili w mieszkaniu rozległ się dźwięk naszego dzwonka do drzwi. Lekko zestresowana stanęłam nieco dalej, by móc się przedstawić, ale żeby zachować dystans i uciec przy możliwości. Kasia z uśmiechem otworzyła, ukazując dwie dość pokaźne sylwetki. Gdy weszli w smugę światła, doznałam istnego otępienia. Ujrzałam dwóch niesamowicie przystojnych mężczyzn, pierwszy blondyn, drugi brunet. Wzrok mój przykuł jednak chłopak z ciemnymi włosami, który również spoglądał na mnie. Podeszłam bliżej, spotykając się z nim twarzą w twarz, wyciągnęłam rękę i szybko palnęłam:
-H-hej, Maryna! –pomylić się w takiej chwili, cóż Musiolek tylko to potrafi. –Wybacz, Martyna jestem. To ze stresu.. –wyrzuciłam, czując jaka robię się czerwona na twarzy.
-No hej, jestem Remek. –powiedział spokojnie, męskim głosem. –Nie ma czego się stresować, jak...
Nasze przywitanie przerwał jego kolega, który z nadmiaru emocji przytulił mnie prawie gniotąc.
-A ja jestem Michał! Bardzo miło mi Cię poznać! –krzyknął uradowany.
-Ta... Mnie również. –rzekł Remek, odwracając wzrok w drugą stronę.
-Michał, zostaw już Martynę! Powoli musimy iść bo nie zdążymy. O tej godzinie jest największy ruch!
Po słowach Kasi, uścisk się rozluźnił, a ja mogłam swobodnie oddychać. Ciemnowłosy chłopak wyszedł pierwszy z mieszkania, a za nim Michał, Kasia no i ja. Całą drogę do samochodu byłam zaczepiana przez upierdliwego blondyna. Nie wiem co ode mnie chciał, jednak było to co najmniej irytujące. Jazda była dla mnie zbawieniem, bo to właśnie on prowadził. Jechaliśmy w całkowitej ciszy, z której wyrwała nas przyjaciółka. Słysząc swoją ulubioną piosenkę w radiu, zaczęła śpiewać wczuwając się z każdym słowem. Ja patrzyłam w okno, spoglądałam na wszystkie dookoła budynki. Mój wzrok przeniosłam na lusterko, w które w tej samej chwili patrzył Remek. Na mojej twarzy pojawił się rumieniec, wraz z towarzyszącym mu uśmiechem.
Po 15 minutach pojazd się zatrzymał. Wysiadłyśmy, dziękując za przewózkę. Oddalając się od pojazdu i będąc już przy wrotach uniwersytetu, kolejny raz mogłam usłyszeć ten wspaniały głos. Odwróciłam się, a chłopak który wzbudził moją sympatię biegł z telefonem w ręku. Przy mnie oddał go z uśmiechem.
-Proszę, zostawiłaś. Następnym razem uważaj na niego! Ja lecę, na razie!
-Dz-dziękuję.. Na razie. –wypowiedziałam patrząc jak jego ciało znika za drzwiami samochodu. Z amoku wyrwała mnie koleżanka:
-Chodź bo się spóźnimy!
-Już, już... -odparłam wchodząc do wielkiego gmachu uczelni.
Całe zajęcia myślałam o nim. Całe to spotkanie, wszystko było takie... inne. Szukając w kontaktach numeru do taty, spostrzegłam jeden przypis. Miał nazwę „Taki jeden znajomy". Od razu wiedziałam kto to i czym prędzej, nie zwracając uwagi co się dzieje, napisałam:
JA: „No hej taki znajomy. J"
TAKI JEDEN ZNAJOMY: „Wow, napisałaś, sądziłem że długo pozostanę w ukryciu :D"
JA: „Wiem, sprytna jestem haha :P"
TAKI JEDEN ZNAJOMY: „A Ty nie masz czasem zajęć? Nie chcę Cię rozpraszać."
JA: „Nie rozpraszasz, a raczej umilasz całe zajęcia."
Nasza rozmowa przebiegała przez całe lekcje, pisaliśmy w powrocie do mieszkania, podczas obiadu, nie mogłam się skupić na niczym. Kasia mnie dobrze znała, wiedziała że się zauroczyłam, jednak nie wiedziała kto jest moim wybrankiem.
Tak zeszło mi do północy. Ostatni sms Remigiusza: „Śpij dobrze, dobranoc <3". Tak się mega nakręciłam, że nie mogłam spać. Królewna spała jak zabita, ja siedziałam na krześle w kuchni. Poczułam wibrację telefonu, spojrzałam na ekran, a tam wiadomość od nieznanego numeru.
NIEZNANY: „ODWRÓĆ SIĘ. TERAZ."

CZYTASZ
Zakazane uczucie || REZIPLOT
FanfictionMartyna, 21-letnia dziewczyna, stawia całe dotychczasowe życie do góry nogami by móc poczuć się samodzielną. Opuszcza swoją rodzinę i wyrusza do Wrocławia, do miasta miłości. Tam zaczyna rozwijać swoją pasję jaką jest taniec, a jednocześnie uczęszcz...