Miejsce na ziemi

252 30 5
                                    

Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.
-J.K.Rowlling

Sam zawsze uważał Deana za swój autorytet. Według niego był najlepszym łowcą, który zawsze dostrzegał zagrożenie, był niezwykle spostrzegawczy, bystry i sprytny. Szukał najlepszych rozwiązań, tak żeby nikt nie ucierpiał. A dla swojego młodszego brata zrobiłby wszystko.

W tej chwili, jednak widział w nim tylko upartego, ślepego osła, który na siłę się unieszczęśliwia. Widział, przecież w oczach Deana i Castiela uczucie tak silne, że zastanawiał sie czy to jest miłość. Bo według niego to było coś znacznie silniejszego.

Nie wiedział kiedy to się zaczęło, możliwe że przegapił ten moment lub oni sami tego nie wiedzieli, a może to trwało od momentu kiedy Cass wyciągnął duszę jego brata z piekła. Zawsze jednak łączyła ich pewnego rodzaju więź.

Atmosfera zawsze się zmieniała kiedy razem byli w pokoju. Była przesycona niewypowiedzianymi słowami i napięciem wyczuwalnym w powietrzu.

Kiedy któremuś z nich groziło niebezpieczeństwo, byli w stanie rzucić wszystko, aby sobie mu pomóc. Najgorsza, jednak była dla nich niewiedza. Nie mogli normalnie funkcjonować, gdy nie wiedzieli co się dzieje z drugim. Martwili się, troszczyli i pomagali sobie nawzajem. I może dla kogoś jest to zachowanie typowe dla dwójki przyjaciół, tak wszelkie wątpliwości znikały patrząc na ich oczy. Oczy są zwierciadłem duszy, czyż nie? W ich przypadku jak najbardziej.

Dean przyjął taktykę bezuczuciowego łowcy. Pod maską twardziela skrywa swoje prawdziwe uczucia, którymi bardzo rzadko dzieli się z innymi. Natomiast Castiel, mimo tylu lat spędzonych wśród ludzi, wciąż nie znał znał do końca znaczenia emocji. W szczególności sam nie potrafił zrozumieć swoich uczuć. Mimo wszystko zdradzają ich oczy.

Choćby nie wiem jak bardzo chcieli to ukryć, nie daliby rady, Jednocześnie Sam nie rozumiał, dlaczego próbowali. W ich świecie nigdy nie masz pewności czy dożyjesz jutra. Zagrożenie czyha na nich ze wszystkich stron i już dawno porzucili nadzieję na normalne życie. Mając jednak szansę dzielić ten ciężar z drugą osobą? On sam by się nie wahał, nawet przez chwilę. Dlaczego więc oni tak? Płeć tutaj raczej nie stanowiła problemu, ponieważ Cass był aniołem, więc tylko jego naczynie było mężczyzną. Zresztą Sam widział Deana w dwuznacznych sytuacjach z mężczyznami, kiedy wypił kilka kieliszków za dużo. Nigdy nie był to dla niego problem. Od zawsze zależało mu tylko na szczęściu starszego brata. Dlatego chciał mu pomóc zyskać chociaż tą namiastkę szczęścia. Wiedział, że w tej relacji do Dean stanowił problem. Castiel nie do końca znał się na okazywaniu uczuć, ale jeśli jego brat wykazałby się inicjatywą, Anioł odwzajemniłby, każde uczucie i każdy gest, choć na swój odmienny sposób.

Jednak czas płynął, a wszystkie próby rozmowy i zasadzek na tę dwójkę kończyły się porażką. Sam tracił głowę i powoli całą nadzieję, że uda mu się coś zdziałać w tej sytuacji. Do pewnego wrześniowego wieczoru, kiedy to okazja sama do niego przyszła w postaci pijanego Deana, próbującego zejść po schodach.

Z ciężkim westchnieniem Sam odłożył książkę o słowiańskich zmorach i poszedł pomóc bratu. Nie spodziewał się jednak zobaczyć ledwo kontaktującego Starszego Winchestera z udręczonym wyrazem twarzy.

- Dean! Hej, hej spokojnie! - podbiegłem szybko do niego, w ostatniej chwili ratując go przed upadkiem. Nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałem, żeby aż tak się upił. A to znaczyło, że musiało stać się coś poważnego. Nie zamierzałem jednak wypytywać oto Deana, nie w takim stanie. Zresztą podejrzewam, że i tak by mi nic nie zdradził.

Wzmocniłem, więc uścisk na ramieniu brata i spróbowałem pociągnąć go w stronę pokoi. Przeszliśmy zaledwie kilka metrów, gdy nieoczekiwanie się zatrzymaliśmy.

Miejsce na ziemi *Destiel*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz