I.

482 60 16
                                    

Seokjin utracił już wszystko.

Rodzina.
Odsunęła się od niego gdy był jeszcze młody.

"Był inny."

"Woli chłopców, ohyda."

"Dziś utraciliśmy syna, kochanie."

Przyjaciele.
Nigdy ich nie miał.

"Dziwak"

"Pedał"

"Zostaw go, młody, jeszcze się na ciebie rzuci"

Marzenia.
Wszystkie legły w gruzach. Mógł się pożegnać z pracą w wymarzonej firmie.
Wszystko przez plotkę...

"Hm? Kim Seokjin? Ach, słyszałam. Podobno jest chory, tak?"

"Tak, niestety. Biedak ma słabą psychikę i nabawił się schizofrenii..."

Coraz częściej brzydził się ludźmi.
Żałował, że należy do rasy ludzkiej.
Równie dobrze mógł zostać gąsienicą. Najeść się, zmienić w motyla, który i tak nie żyje dłużej niż kilka dni lub przedwcześnie zginąć ze szponów ptaka.

Żałował, że się urodził.

Jedynymi rzeczami, które jeszcze trzymały go przy życiu, był codzienny spacer do kościoła, klęczenie godzinami w tylnej ławce i mamrotanie cichych modlitw i pytań do Stwórcy. Nawet mimo tego, Ten nie kiwnął palcem, by mu pomóc, odciążyć go.
Ale niestety, tylko to powstrzymywało go od pozostawania w domu i nierobienia absolutnie niczego. Za każdym razem, gdy zdarzały się takie momenty, jego własna egzystencja wydawała mu się jeszcze bardziej bez sensu i tym samym popadał w coraz głębszą przepaść depresji.

Dzisiejszy wieczór nie wyróżniał się niczym ponad inne.
Ta sama ława, to samo miejsce, ten sam różaniec zaciśnięty w dłoni.

Mężczyzna wodził wzrokiem po wnętrzu "domu Bożego", przypominając sobie każdy najmniejszy szczegół, który zdążył zauważyć przez całe lata.
Jego spojrzenie spokojnie przesunęło się po ciemnej posturze w przeciwległym rogu i zaraz szybko do niej wróciło.
Wydawała mu się dziwnie znajoma, lecz nie widział jej tu wcześniej.
Ledwo widoczne spod ciemnego kaptura oczy zdawały się przewiercać go na wylot. Postać chwyciła za brzegi swego okrycia i zniknęła w mgnieniu oka.

Zjawa w kościele?

Seokjin zamrugał kilka razy i powrócił do modlitwy.

Niestety, nic nie mógł poradzić na lekki mętlik w głowie i zwiększoną ilość słodkiej krwi, którą teraz pompowało jego serce.

i don't care. || namjin ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz