śpiąca królewna

576 115 7
                                    

Camila POV

-Tęskniłam, Camz. -szatynka podchodzi do mnie i delikatnie całuje mnie w czoło, zupełnie ignorując Ally stojącą przy nas.

Odpycham ją od siebie na odległość mniej-więcej dwóch metrów. Dziewczyna unosi brwi w górę, ale nie zmniejsza tej przestrzeni.

-Serio Lauren? -prycham. -Zostawiasz mnie na jebany miesiąc samą. Wracasz jak gdyby nigdy nic i myślisz, że rzucę ci się w ramiona? -patrzę w jej oczy, co jakiś czas zerkając na usta. -Chyba cię pojebało. -dodaję. -Idziemy Ally? -zwracam się do lekko zszkowanej całą sytuacją blondynki.

-Um, t-tak. Chodźmy. -kobieta szybko łapie mnie za dłoń i ciągnie w stronę kawiarni.

-A ty się do mnie nie zbliżaj! -krzyczę wskazując na zielonooką, która chyba wzdycha.

Nie mam zamiaru się z nią użerać. No bo hej, kto by chciał dyskutować z taką idiotką? No właśnie. Nikt.

-Mila? Kto to był? -słyszę pytanie Ally i odwracam wzrok w jej stronę.

Nerwowo przeczesuję włosy dłonią i staram się nie wybuchnąć nerwowym śmiechem. Co ja mam jej powiedzieć?

-To jest Lauren. -mówię niewyraźnie. -Moja, um, moja no ten... -przykładam dłoń do twarzy.

Właśnie. Kim jest dla mnie Lauren? Nie mogę nazwać jej moją dziewczyną, bo nią nie jest. Znajomą też nie jest, bo jednak między nami coś jest. To głupie.

-Ona jest moim przeznaczeniem? -spoglądam na blondynkę, która z uniesionymi brwimi patrzy na mnie.

-Przeznaczeniem? -powtarza.

-Ym, ona tak mówi, a ja myślę, że tak jest. -pocieram kark dłonią.

Ally uśmiecha się ciepło w moją stronę. Kiwa lekko głową i wchodzi wraz ze mną do kawiarni.

***

-Przecież wiem, Allysus. -wywracam oczami, gdy kobieta po raz kolejny przypomina mi o tym, że jutro przychodzi do mojego domu. -Dobra, cześć. -nie daję dojść jej do słowa i rozłączam się, po czym chowam telefon do tylnej kieszeni spodni.

Otwieram drzwi od mieszkania i przechodzę przez próg do środka. Zamykam za sobą wejście, ażeby przypadkiem ktoś się nie włamał. Zdejmuję zniszczone trampki ze stóp i idę do salonu.

Jakie jest moje zdziwienie, gdy dostrzegam otwarte okno w pomieszczeniu, oraz śpiącą na kanapie Lauren. Mimowolnie uśmiecham się i przykrywam dziewczynę kocem. Mimo wszystko nie potrafię być na nią zła. Zbyt bardzo mi na niej zależy.

-Nigdy więcej nie zostawiaj mnie na tak długi czas, Lo. -szepczę przejeżdżając zewnętrzną częścią dłoni po jej policzku.

-Mmn... -z jej ust wydobywa się pomruk. -Nigdy więcej tego nie zrobię. -otwiera wolno oczy. -Kocham cię, Camz. -dodaje.

-Wiem. -wzdycham. -Ja ciebie też kocham, Lo. -przybliżam się do niej i całuję ją lekko. -Smakujesz ciastkami. -uśmiecham się w jej wargi.

-Jadłam je wcześniej. -tłumaczy.

Ammit || Camren ✖ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz