Stanęłam przed Connorem, który wyglądał jakby właśnie osiągnął coś wielkiego. Jego twarz rozjaśniała się w wielkim uśmiechu i miałam nadzieję, że tym razem to oznaczało coś dobrego.
Założyłam ręce i kiwnęłam głową czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
Musiałam zaufać Connorowi w jego "elektrycznych zdolnościach" i powierzyć mu wszystkie moje świąteczne lampki. Chłopak więc biegał całe popołudnie w tą i drugą z drabiną pod ręką i starałam się nie myśleć o wszystkich konsekwencjach, które mogłyby z tego płynąć. Prąd i Connor nie szli ze sobą w parze. Poprosiłabym o to Jamesa, ale on już wyręczał mnie w pieczeniu, więc postanowiłam poprosić tego szalonego chłopaka, który od razu wpadł w szał twórczy.
-Jestem tu...- oznajmił Bradley momentalnie pojawiając się przy moim boku- Na wypadek, gdyby coś poszło nie tak.
-Cicho, Simpson, teraz wszystko MUSI iść dobrze, bo nie mamy czasu na pomyłki- odparłam i sama starałam się w to uwierzyć
-Tak tylko mówię, że cię kocham
Spojrzałam na Brada i przekręciłam oczami. Miałam nadzieję, że jego podejrzenia się nie sprawdzą. Chociaż jeśli on już mówił, że coś jest nie tak, to zaczynałam w to wierzyć. Przecież był pozytywnym myśleniem samym w sobie.
Connor ciskał w przyjaciela gromy, bo wydawał się być bardzo dumny ze swojej pracy i gotów był się wykłócać z każdym, kto myślałby inaczej.
Jeśli sądziliście, że chłopaki zaprzestali swoich codziennych złośliwości, to się mylicie. Z okazji świąt przybrały one jednak nieco inny wymiar.
-Na wypadek, gdyby coś poszło nie tak...- powtórzył za Bradem Connor, przybierając przy tym zabawny wyraz twarzy- Zaczynam!- wrzasnął
Jeśli myślicie, że założenie moich światełek podczas świąt jest proste, to się bardzo mylicie. Posiadam kilkanaście kompletów i dekoruje nimi cały dom, więc trzeba je w odpowiednich miejscach połączyć, w odpowiednich miejscach poprzepinać, a czasami nawet zakładać od nowa. Connorowi zajęło to całe dwie godziny i moim skromnym zdaniem, i tak poradził sobie całkiem szybko.
Chwycił wtyczkę od lampek okręconych wokół schodów i zaczął bardzo powoli zbliżać ją do kontaktu. Robił to tak teatralnie, jakby co najmniej podświetlał całe miasto, a nie tylko część domu.
-Blagam cię- jeknelam, bo miałam jeszcze masę rzeczy do zrobienia
Connor wysłuchał mojej prośby i wsadził wtyczkę do kontaktu, a niemal w tym samym czasie zapanowała przeraźliwa ciemność.
Światła, które były jak do tej pory pozapalane wszędzie, pogasły i przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje.Wzięłam głęboki wdech ze świadomością, że znowu nie poszło po mojej myśli...
-UPS- usłyszałam gdzieś obok siebie głos Connora
-A nie mówiłem?- krzyknął Bradley- Wiesz, gdzie teraz muszę iść? DO PIWNICY, DO PIWNICY MÓJ DROGI, A WIESZ CO? NIC NIE WIDZĘ!
-Okej, ja nie mam pojęcia, jak wy to zrobicie, ale ma to zostać zrobione. A ja pójdę po parę świec, bo czuję, że wam i tak się nie uda
-Ciężkie jest życie z tobą, Holly- westchnął Brad
- Chętnie się z tobą zamienie
W korytarzu pojawił się Tristan, a przynajmniej tak mi się zdawało, bo prawie nic nie widziałam. Gdyby nie bardzo znajomy ton, zaczęłabym myśleć, że ktoś się włamał.
- Przestaniesz kiedyś zarywać do mojej dziewczyny?
- A ty przestaniesz kiedyś być niski?
Mogłabym wywrócić oczami, ale i tak nie bylo by to zauważone, więc zrezygnowałam z tego i tylko powiedziałam:
-Czy wy przestaniecie kiedyś być idiotami?