Jesteś wspaniała

1.4K 92 7
                                    

Abigail's prov

-Mogę wejść?
Nic nie powiedziałam tylko lekko się uśmiechnęłam. Wyraźnie go to zdziwiło.
-Wszystko okej? - spytał zgaszonym głosem.
-Tak - odparłam wesoło. Rozmowa z jego ojcem poprawiła mi humor, swobodnie objaśnił mi to, co bali się powiedzieć inni.
-Przepraszam, że nie powiedziałem Ci o tym wcześniej, ale sam nie byłem pewien czy to dzieje się na prawdę, uważałem to za jakieś mrzonki. Wstyd mi teraz, że wcześniej nie interesowałem się swoim stadem, że na siłę próbowałem się uczłowiecznić. Nie chciałem przyjąć do wiadomości, że jestem kim jestem...- zamilkł, pojedyncza łza spłynęła mu po policzku.
Nie mówiąc nic,  wstałam i wzięłam go za rękę jednocześnie składając delikatny pocałunek na jego pełnych wargach.
-Kocham Cię - wyszeptał.
Wtuliłam się w niego, ciepło jego ciała przyciągało jak magnes.
-Abi...
-Tak?
Spojrzałam na niego, był zestresowany, nerwowo przygryzał dolną wargę.
Po chwili klęknął.
-Abigail Summers, kocham Cię najbardziej na świecie, mojego uczucia do ciebie nie da się wyrazić słowami, od chwili gdy Cię spotkałem wiedziałem, że to nie koniec naszej znajomości. Jestem głupi, że nie zorientowałem się szybciej, że jesteś tą jedyną. Popełniłem wiele błędów, których teraz żałuję. Zawsze mnie kochałaś i kochasz, wspierałaś i wspierasz. Jesteś wspaniałą osobą i piękną kobietą, pełną empatii i miłości. Zechciałabyś stworzyć ze mną całość jak yin i yang? - wyjął z kieszeni piękne czarne pudełeczko. Otworzył je, nie mogłam wyjść z podziwu. W środku znajdował się piękny pierścionek wysadzany mnóstwem szlachetnych kamieni. Był piękny.

Zatkało mnie, ta piękna wypowiedź Evana sprawiła, że z moich oczu popłynął potok łez. Również klęknęłam na przeciwko niego i spojrzałam głęboko w oczy.
-Tak - wydusiłam drżącym głosem po czym go pocałowałam. Od nadmiaru emocji miałam ściśnięte gardło.

Przerwaliśmy pocałunek, każde z nas oddychało miarowo.
-Evan....- zaczęłam.
-Hmm?
-A co do rytuału, to chętnie wezmę w nim udział, mam pewne obawy, ale dla ciebie zrobię wszystko.
Jego mina wyrażała więcej niż tysiąc słów.
-Dziękuję i jeszcze raz przepraszam...
-Evan, nie masz za co mnie przepraszać. Takie jest życie, zmienne, pełne różnych decyzji, nie zawsze są one dobre ale życie toczy się dalej i nie ma co rozpamiętywać.
-Jesteś wspaniała.
-Evan, kiedy ma się odbyć ten rytuał?
-Dzisiaj..- urwał i spojrzał na mnie niepewnie.
-Czemu akurat dzisiaj?
-Jest pełnia, a ty jesteś jeszcze nie oznakowana...
-Nie jestem jaka!?
Co on znowu wygaduje?
-Będę to musiał zrobić, żeby nie było wątpliwości, że jesteś moja i tylko moja.
W jego głosie czułam władczość, pewność siebie, w końcu poczułam, że Evan staje się prawdziwym alfą.
-Ehh no okej...- zgodziłam się niepewnie.
-Słuchaj Abi, jest pełnia...a kiedy jest pełnia wilkołaki...ehh..odczuwają większy pociąg do swoich partnerek...
-Hahhah - nie wiem czemu się śmiałam, może dlatego, że Evan wyglądał jak mały przestraszony chłopiec?
-Tak czy siak - kontynuował - musimy się rozstać do wieczora - uśmiechnął się blado i wyszedł.

To było dziwne. Czułam w głębi duszy, że zjednam się z moim wilczkiem po tym całym rytuale i oznakowaniu. Troszkę niepewnie czułam się względem tego drugiego, ale musiałam się z tym uporać.

Usiadłam na łóżku. Dopiero po kilku minutach uświadomiłam sobie, że jestem szczęśliwa. Dotknęłam swoich ust i przypomniałam sobie obecność mojego wilczka. Czułam motylki w brzuchu, chyba zakochałam się w nim po raz kolejny.

Przez to całe zamieszanie, nie zwróciłam nawet uwagi na to, gdzie jestem. Znajdowałam się w bardzo przytulnym pokoju. Ściany były koloru biało beżowego. Po lewej stronie dużego łóżka znajdował się kominek. Piękny kominek w którym płonął ogień, który ogrzewał to niewielkie pomieszczenie.

Kolejny odgłos pukania do drzwi.
-Proszę! - odezwałam się uprzejmie.
-Abigail, już czas zacząć przygotowania - uśmiechnęła się do mnie promiennie mama Evana. Po czym gestem wskazała, że mam iść za nią.

                 ×××××××××××××

Ty? Moją mate?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz