*perspektywa Calum'a*
Wstałem z piachu i z podstępnym uśmiechem zmierzałem w stronę Faith. Spojrzała na mnie pytająco tak jak cała reszta przyglądająca się temu zajściu. Złapałem ją za rękę i wyciągnąłem z szałasu.
- Możemy się dowiedzieć co ty do cholery odwalasz, Hood? - Mike złapał mnie za ramię. Luke i Ashton nadal spoglądali na mnie z uniesionymi brwiami. Dziewczyna stojąca obok mnie skołowana tym, co się dzieje bez słowa czekała na moją odpowiedź i przeskakiwała z nogi na nogę.
- Pomyślałem, że powinniśmy się przejść - wzruszyłem ramionami.
- I tylko po to ciągnąłeś tu Faith i przy okazji nas, zamiast po prostu powiedzieć?
- Gdybym powiedział o co chodzi to byście nie wyszli. A teraz jazda, zapomnijmy choć przez chwilę o tym, co miało miejsce. Nie mam zamiaru tu tak bezczynnie siedzieć.
- Ale zadan...
- Żadne zadania, Ashton. Jeśli będą, to dadzą nam je gdzieś blisko szałasu. Widzisz jakieś?
- No nie...
- Więc nie spinaj tyłka tylko chodź. Pogadajmy, powygłupiajmy się... Nie możemy się wiecznie zasmucać, nie wiemy jakie będzie jutro, dlatego nie powinniśmy marnować wolnych od zadań i zmartwień dni.
- A od kiedy ty taki optymistyczny, co? - Faith założyła ręce i spojrzała na mnie wymownie.
- Od zawsze, rozwielitko - wystawiłem jej język.
- Nie ważne, uznajmy, że każdy się zgadza - Luke się wtrącił. - Ale gdzie ty chcesz iść?
- Przed siebie, durniu. Przecież nie znamy tego terenu.
- Ehh, zapytam cię o coś, tylko odpowiedz szczerze - Mike'owi podniosły się kąciki ust. - Jeśli pójdziemy na ten spacer, to sprawi ci to przyjemność?
- Nawet nie wiesz jak dużą, Clifford.
- W takim razie zgoda. Ktoś więcej się wybiera?
- Ja w sumie mogę iść - mruknął Luke zamyślając się po chwili.
- Idiota - Ash przewrócił oczami. - Faith, chociaż ty bądź mądra i nie narażaj się na niebezpieczeństwo...
- Ashtonio, co ci szkodzi... Z resztą, jak wolisz. Ja idę, najwyraźniej posiedzisz sobie sam.
- Dobrze, ale ja was potem nie zamierzam szukać. Pilnujcie się tam i zaznaczajcie czymkolwiek drogę. Będzie wam później łatwiej dotrzeć. Miłej zabawy - znów wywrócił oczami. My za to zaczęliśmy zmierzać w stronę gęstych zarośli.
*perspektywa Luke'a*
- Zaczekaj, Hemmings - zatrzymałem się po usłyszeniu Irwina. Poczekałem aż reszta odejdzie kawałek dalej i spojrzałem na lokowatego chłopaka.
- Tak?
- Michaelowi raczej nie musiałem tego mówić, ale tobie jednak przekażę. Pilnuj ich żeby wrócili w jednym kawałku, nigdy nie wiecie co się może tam wydarzyć. Liczę, że tego zadania nie zawalisz - poklepał mnie po plecach.
- Jasne, tatuśku. Nadal nie rozumiem czemu z nami nie pójdziesz, ale może sobie poradzimy.
- Wykorzystam ten czas na normalną, wyśmienitą drzemkę bez bachora Hood'a u boku, rozumiesz? Taka okazja jest jedna na cały okres jaki z wami spędzę. To nie może tak po prostu przejść koło mego nosa - zaśmiał się. Sam zacząłem telepać się od śmiechu, ale moją reakcję przerwały krzyki reszty ekipy.

CZYTASZ
|Welcome to purgatory for souls|5SOS|
FanfictionNa porzuconej wyspie Morza Śródziemnego co roku odbywa się nielegalny obóz przetrwania. Znany tylko organizatorom "Czyściec dla dusz" nigdy nie przyciągał wielu ochotników, więc znaleźli sposób jak temu zaradzić. Wysłali oni sms'y do ok. tysiąca mie...