52. Niechciana rozmowa.

390 22 2
                                    

Dwa tygodnie później.

ROSALINE

-Poradzisz sobie?-zapytał mnie mój brat w poniedziałkowy poranek, gdy zaparkował samochodem pod moją szkołę.

Przewróciłam oczami na jego pytanie, gdyż zadał mi je czwarty raz w ciągu niespełna dwóch godzin.

-Tak.-podkreśliłam mocno.-I jeżeli jeszcze raz to powtórzysz to powiem Sophie, że masz chorobę weneryczną.-uśmiechnęłam się.

-Jeżeli to ma wywołać na tobie uśmiech, to chętnie.-powiedział, patrząc na mnie czule.-Nie wiem, jak Harry mógł cię tak potraktować. Wydawał się inny niż Mason.-zaczął temat, o którym nie chciałam rozmawiać. Albo po prostu tak sobie i innym wmawiałam...

-Właśnie wydawał, Lucas. Najwidoczniej zostałam drugi raz nawinie oszukana w ten sam sposób.-westchnęłam, próbując się nie rozpłakać.-Najwidoczniej jest takie moje przeznaczenie.-dodałam załamana.

-Rosaline! Co ty mówisz?-oburzył się mój brat, uderzając w kierownice.

-Prawdę.-wzruszyłam ramionami.

-Przestań pleć głupoty, najwidoczniej chłopaki nie umieją się przyzwoicie tobą zająć.-poprawił mnie.

-Oh, stop bitch.-mruknęłam, przecierając delikatnie twarz by nie rozmazać makijażu. Lucas się zaśmiał cicho.-Dobra, czas wreszcie się pojawić w szkole co nie? Nie było mnie tu kilka dni.-uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę, łapiąc za klamkę, jednak brunet złapał mnie za dłoń, na co spojrzałam zdziwiona na brata.

-Gdyby coś się działo w szkole, Styles za bardzo się narzucał, dzwoń.-powiedział ciepło, unosząc kąciki ust do góry, odwzajemniłam ten gest.

-O to się nie martw.-uspokoiłam go, chociaż trochę, po czym pocałowałam go w policzek i wyszłam z auta.

Już z tej odległości dobrze widziałam Harry'ego przy swoim samochodzie ze swoimi kolegami. Śmiał się z czegoś, co powiedział Louis, jednak w tym śmiechu było coś innego. Lecz nie powinno mnie to już obchodzić, nie powinien mnie obchodzić Harry Styles, ale nie wiem jak to zrobię, gdy będę musiała z nim wytrzymać, jeszcze rok.

Jebane rok. A jak postanowi zrobić sobie rok przerwy to dwa lata. To będzie dla mnie gorsze niż tortura. Może przepisze się do innej szkoły? W końcu nie ma tylko jednej szkoły w Los Angeles.

Przechodząc obok Stylesa i jego bandy, czułam czujny wzrok jego, ale i też innych. W końcu byłam przez miesiąc dziewczyną najlepszego przystojniaka w szkole z którym nawet starsze panie chciałyby się umówić. Kilka tygodni temu bym tak nie myślałam, bo to przecież pieprzony egoista - nie mówię, że tak teraz nie jest, lecz gdy się kogoś kochasz, nie umiesz tego ukryć i dobrze wiesz, że inni to również widzą.

-Rosaline!-usłyszałam krzyk oczywiście Harry'ego. Przystając, przymknęłam oczy i oddychałam bardzo wolno. Nie chciałam zderzenia ze Stylesem, jednak wiem, że kiedyś to musiało się stać.

I te kiedyś nadeszło właśnie dzisiaj.

Zakładając ręce na klatce piersiowej, odwróciłam się w stronę bruneta z niezadowoloną miną.

-Nie rób takiej miny.-powiedział na wstępnie, a ja myślałam że mu przypierdolę. Really.

-Nie będziesz mi mówił co mam robić, zwłaszcza po tym co mi zrobiłeś.-syknęłam.

-Rousie...

-Nie mów tak do mnie!-krzyknęłam, wyrywając mu rękę, którą chciał dotknąć.

Nowa: Tajemnica || h.s (first book) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz