Gdzieś za jakimiś górami, może i jakimś morzem i z pewnością za Biedronką było jezioro. Nietypowe jezioro. Zamarznięte przez cały rok, a na jego środku stał dom. Nie lekka chatka, ale wielka, murowana chałupa bogatego i zboczonego trenera karate na lodzie. Dzięki osiągnięciom swoich uczniów mógł marnować hajs na takie przeróżne duperele jak mrożenie wody w jeziorze czy trampolinę w salonie. Bo kto bogatemu zabroni? Na lodowisku kręciło się dwoje ludzi. Dla uściślenia, dwoje głośnych ludzi, którzy z pewnością wykurzyliby swoją rozmową wszystkich sąsiadów, jeśli jacyś by tu byli. Na własne szczęście wynieśli się ładnych parę lat temu.
- Trenerze! – na lodowisku rozległ się głośny krzyk. – Prosiłem trenera, by trener nie patrzył pod moją spódnicę, gdy wykonuję ćwiczenia. Nie wiem wtedy, czy robię je dobrze, bo trener się nie skupia! Powinien trener mnie poprawiać, a nie podglądać!
- Już dobrze, dobrze, Piotrusiu. Nie musisz się tak denerwować. Powtórz ten wykop, spojrzę na niego tym razem. No, a przynajmniej się postaram skupić właśnie na nim. – Mężczyzna podjechał bliżej do swego ucznia i poklepał go po ramieniu, prawie przewracając na lód.
- Ale tym razem niech trener patrzy i uważa. Nie będę tego skakał w nieskończoność – poprosił, poprawiając pasek w kilcie i nabrał rozpędu. Wybił się i z krzykiem wykonał kopnięcie w locie. Następnie wylądował i zachwiał się, po czym upadł głośno na lód. Jęknął z bezsilności i bólu i uderzył pięścią o zamarznięte jezioro.
- Znowu mi nie wyszłoooo! Treeeeenerzeeeee...! – zawył, uderzając rękoma i nogami w taflę, aż w końcu usiadł ze skrzyżowanymi nogami i zrobił wielkie smutne oczy smutnego szczeniaczka.
- Za późno zaczynasz wykop i potem masz problem z zachowaniem równowagi podczas lądowania. Musisz zacząć tuż po wybiciu się, a nie, gdy zaraz zaczniesz spadać. I tłumaczyłem ci wiele razy, najpierw stajesz na jednej nodze , dopiero potem rozkładasz ciężar ciała – powiedział mężczyzna, bez żadnych oporów wytykając błędy. Podjechał do chłopaka i pochylił się, przyglądając się uważnie jego łyżwom. No i może czemuś, co było nieco wyżej niż wspomniane łyżwy.
- KAME – YAKOV!!! – Rozległ się wysoki krzyk i z domku znajdującym się w środku lodowiska wyjechała wysoka, ciemnowłosa dziewczyna, z rozpuszczonymi włosami, sięgającymi za pas. – Mleko się skończyło! I te dobre czekoladowe ciasteczka! Co ja mam zjeść na śniadanie?! – załkała, wyciągając ręce w stronę trenera i rzuciła się na niego, przewracając ich oboje na lód. Kame - Yakov stęknął głośno i przeklął soczyście.
- ASIAAAAAA!!! Złaź ze mnie, pieprzona Królowo Śniegu. Ciężka jesteś, do kurwy nędzy! – warknął i zrzucił dziewczynę z siebie, podnosząc się do siadu z jękiem i strzykaniem w kościach. – Ile razy mówiłem?! Ile razy prawiłem ci kazania, że masz się tak nie rzucać?! NO ILE?!?!?! Połamiesz mi kręgosłup! Połamiesz mi wszystkie kości! Jazda do domu i wpieprzaj cokolwiek na to śniadanie! Nie ma mleka! Nie ma tych piekielnie kalorycznych ciastek! Jak żresz tyle słodyczy, to może i rosną ci cycki, ale i nie potrafisz odpowiednio skoczyć i wykonać dobrze ćwiczeń! – Kame - Yakov pluł jadem na kilometr, wstając powoli, ale Joanna nic sobie z tego nie robiła, po prostu wpatrywała się znudzona w swoje paznokcie. Dyszący nad nią mężczyzna nie robił na niej już żadnego wrażenia.
- Ale Kame – Yakov! Ja chcę ciasteczka. Zbliża mi się okres i chcę czekoladę – powiedziała stanowczo i podniosła się zgrabnie, stając pewnie na łyżwach. Brzmiała na bardzo zdeterminowaną. – Piotruś dostał wczoraj sok z jabłek, jak poprosił – powiedział tonem małej, skrzywdzonej dziewczynki, wręcz oskarżycielsko wskazując wypielęgnowanym palcem na przyjaciela.
- Właśnie! P O P R O S I Ł !!! A nie zażądał, bo mu, kurwa, hormony skaczą! I nie rozryczał się przy tym! Ale pomyślę o skoczeniu do sklepu, jeśli przebierzesz się w TEN strój – uśmiechnął się przebiegle, kiwając głową, gdy oczy dziewczyny zrobiły się wielkie z przerażenia. – Tak, tak, nie ma nic za darmo.
- A-ale.. ale... KAME-YAKOV! TO SZANTAŻ! TO NIEMORALNEEEEE...! – Szyby w oknach zadrżały. Piotruś zakrył uszy i skrzywił się, spoglądając na dziewczynę ze złością. Natomiast mężczyzna tylko wskazał głową na otwarte drzwi i z szatańskim uśmiechem odwrócił się do swojego młodszego ucznia. – Piotruś, ćwiczenia na równowagę, proszę bardzo. A ty, Asieńko – zwrócił się do dziewczyny – chcesz ciastka, to wiesz, co masz robić... - zakończył cicho, ale groźnie. Potarł ręką krzyż i nie zwracał już więcej uwagi na Joannę. Dziewczyna natomiast stuknęła łyżwą o lód i obrażona za tak jawną ignorancję, pojechała do domu, zatrzaskując drzwi.
Pół godziny później, Piotruś był padnięty i leżał na lodzie, nie ruszając nawet palcem, Kame – Yakov stał nad nim i wrzeszczał uwagi, jednak nie mógł się powstrzymać, by nie zaglądać swojemu uczniowi pod kilt. W jednej chwili obaj podskoczyli, gdy rozległ się huk, grube, antywłamaniowe drzwi wyleciały z futryny, a lodowa tafla jeziora zadrżała pod siłą uderzenia drewna i metalu. Mężczyzna zachwiał się niebezpiecznie i z błyskiem w oku odwrócił się powoli.
W wejściu stała Joanna ubrana w czarny, lateksowy strój, gładko przylegający do jej ciała. Nogawki sięgały kostek, za to górna część była na ramiączka i miała DEKOLT. Dekolt sięgający praktycznie pępka i mocno podkreślający obfity biust. Na biodrach znajdował się szeroki, skórzany pas ze srebrnymi ćwiekami. W ręku trzymała długi cienki bicz z czerwono-metaliczną rączką. Na nogi założyła kurewsko wysokie srebrne szpilki, które mieniły się w świetle słońca. Kame – Yakov westchnął głęboko, wydając z siebie pełną gamę przekleństw, a Piotruś pisnął i odwrócił wzrok, cały czerwony na twarzy. To był nieprzyzwoity widok dla jego młodych oczu!
- Asieńko! Wyglądasz w tym, kurwa, przezajebiście. Bierzesz ten strój na kolejne zawody, powalisz przeciwnika zanim zdoła złapać oddech! - Kame – Yakov podjechał do swojej uczennicy wręcz rozpływając się z zachwytu. Tak idealnie trafił z rozmiarem, gdy kupował dla niej ten strój! Aż łezka zakręciła mu się w oku.
- Chcę ciastka. I mleko. I lody karmelowe – powiedziała stanowczym i ostrym tonem dziewczyna, gdy tylko trener się do niej zbliżył. A następnie strzeliła mu batem pod nogi. – T E R A Z ! – krzyknęła wysokim głosem i cóż, tym razem szyba pękła. A Piotruś zwiał jeszcze dalej w łąki, próbując oczyścić swój niewinny umysł z obrazów z ostatniej chwili.
Mężczyzna tylko pokiwał głową, nawet nie kwapiąc się, by otrzeć ślinę spływającą mu z kącika ust. Następnie wyciągnął telefon i nie odrywając wzorku od cycków uczennicy, szybko wysłał odpowiednią wiadomość. Trzy minuty później nad willą przeleciał helikopter i na lodowisku wylądowała paczuszka z przyczepionym do niej malutkim spadochronikiem.
- Trenerze, musisz mi to podać, ja w tych butach nie wejdę na lód. Te szpilki mają ze dwadzieścia centymetrów! – rozkazała i ponownie strzeliła batem pod ostrza łyżew Kame – Yakova. Dopiero wtedy mężczyzna otrząsnął się trochę i podjechał po pakunek, by następnie wręczyć go dziewczynie, wciąż z maślanym wzrokiem. Joanna z typową kobiecą wyższością odebrała swoje zamówienie i odwróciła się. A Kame - Yakov zemdlał. Cóż, może siateczka na plecach i zacnym, krągłym tyłeczku to jednak za dużo dla serca starego trenera. Takich kształtów nie było nawet w jego porno pisemkach, które skrzętnie kolekcjonował w jednym z pokoi.
Zbliżało się południe, gdy Piotruś odważył się powrócić do willi na jeziorze i ocenić sytuację. Kame – Yakov wciąż leżał na lodzie i chyba powoli kostniał, drzwi wciąż leżały na środku, a lód powoli zaczynał pękać pod ich ciężarem, natomiast w domu, w salonie, siedziała w dresach Asia, jedząc swoje lody karmelowe polane mlekiem i wbitymi w nie ciastkami czekoladowymi. Przed nią stał laptop, z którego czytała jakiegoś fanficka. Piotruś wzruszył ramionami i ściągnął łyżwy. Najwidoczniej trening się dziś nie odbędzie. A to znaczy, że mógł w spokoju ponerdzić. Uśmiechnął się i skierował po schodach na piętro, do tajnego pokoju z grami, do którego ich trener wciąż się nie przyznawał przed nikim.
CZYTASZ
Genialny Żółw + Yakov Feltsman = Kame - Yakov, czyli fuzja doskonała ;)
HumorNa początku był panel. Na panelu spotkały się trzy dziewczyny. Stworzyły fuzję. Cały pomysł zawdzięczamy @Jora_Calltrise Ciebie przepraszam sto razy bardziej, że nie potrafię pisać tekstów humorystycznych. I mam nadzieję, że jednak choć trochę Ci si...