LVIII

391 48 4
                                    

Pierwszy tydzień szkoły minął obu chłopcom wyjątkowo niespokojnie. Taehyung postanowił naprawić dotąd zaniedbywane znajomości. W jeden dzień zdążył choć przez chwilę porozmawiać ze wszystkimi starymi przyjaciółmi z gimnazjum, a następnego zaczął nawiązywać nowe znajomości. Nawet nie miał pojęcia, że w jego klasie było tak wiele interesujących osób. Oni natomiast byli pod wrażeniem, jak bardzo w ciągu zaledwie dwóch ostatnich miesięcy Tae zdołał się zmienić. Ze skrytej, nieśmiałej osoby nagle stał się jednym z najpopularniejszych chłopców w klasie. Ale dla niego nie było to nic nadzwyczajnego. Zawsze był ekstrawertykiem, jedynie w ostatnich latach odrobinę się pogubił, tracąc zaufanie do ludzi. Ale teraz, dzięki wsparciu Jimina i samej tylko obecności Jina w jego życiu, wszystko powoli wracało do normy. Znów był taki, jak kiedyś. Znów był sobą. Energicznym i nieco przygłupim (choć tylko z pozoru, gdyż zawzięcie ukrywał swoją inteligencję) chłopakiem. Mógł więc śmiało powiedzieć, że wszystko w końcu układało się tak, jak powinno. Miał niemal wszystko. Dom, rodzinę, przyjaciół oraz jedną, najważniejszą osobę w swoim życiu. Czego mógł chcieć więcej?

Seokjin natomiast w tym samym czasie przeżywał jedne z gorszych dni w swoim dotychczasowym życiu.

- Hej, Jin! - trzeciego dnia szkoły nagle usłyszał, jak ktoś go nawoływał, i już wiedział, że był to Jackson. Uczeń, którego całym sercem nienawidził. - Chodź no tutaj!

Westchnął i ruszył w stronę starszego chłopaka. Wiedział, że tamten nie odpuści, toteż stwierdził, że nie było sensu go unikać. Jaehwan natychmiast uczepił się ramienia Jina.

- Daj sobie spokój - powiedział cicho, rzucając okiem na Jacksona. - W końcu mu się znudzi.

Jaehwan był niegdyś najlepszym przyjacielem Jina. Ostatnio jednak, zanim jeszcze odnalazł Tae, a depresja zaczynała coraz bardziej go męczyć, chłopak odpuścił sobie wszystkie znajomości. Nie żeby uważał, że ktokolwiek za nim tęsknił. I tak pojawiał się w szkole tak rzadko, że ludzie przywykli do jego nieobecności. Później stał się też nieobecny duchem, co właściwie niezbyt mu odpowiadało, ale już po fakcie trudno było mu znów wyciągnąć do kogoś rękę. Jaehwan na początku mu odpuszczał. Jako jedyny w szkole wiedział o jego depresji i dość częstej potrzebie samotności. Zostawiał go więc samego, gdy tylko zauważał, że chłopak nie miał ochoty z nim rozmawiać. Zaczęło się to jednak ciągnąć przez długie dni, tygodnie, a nawet miesiące, aż w końcu Jaehwan stwierdził, że w nowym roku szkolnym nie odpuści i choćby Jin na niego warczał, krzyczał i się kłócił, on i tak postanowił, że będzie bardziej natrętny niż rzep przyczepiony do psiego ogona. W końcu robił to tylko i wyłącznie dla jego dobra (choć nie chciał się przyznać, że również po prostu tęsknił za przyjacielem). Dlatego też w tym momencie chodził za nim niczym pies za swoim panem, bez względu na to, że Jin próbował go spławiać. Ciągle go zagadywał, czy to o głupotach, czy poważnych tematach i nigdy nie zostawiał go samego.

- Chodźmy stąd - powiedział, ciągnąc Jina w przeciwną stronę. Ten zgodził się na to niezbyt chętnie. Wiedział, że Jackson nigdy mu nie odpuści i jeśli w tym momencie go zignoruje, później będzie jeszcze gorzej. Dotąd nawet nie zwracał na Seokjina zbytniej uwagi, jednak gdy dowiedział się, że ten miał chłopaka, uznał to za doskonały temat do kpin i zaczepek.

- Hej, a kto jest na górze?! Ty czy ta mała, tleniona blond sierotka?! - krzyknął jeszcze Jackson, na co Jin zacisnął pięści. Mógł znieść, gdy ktoś obrażał jego, ale gdy mówił w ten sposób o Taehyungu, nie potrafił przejść obok tego obojętnie. Już miał podbiec do chłopaka i się na niego rzucić, gdy Jaehwan złapał go mocno w pasie.

- Odpuść. Nie warto.

Dopiero wtedy Jin wziął głęboki oddech i opanował się. Nie mógł przecież bić się w szkole, ani też nie chciał się tam rozpłakać. To dopiero byłby temat do kpin.

don't leave me behind | chat | taejinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz