Późnym popołudniem docieramy na miejsce. Ciemnozielony budynek na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie niewidzialnego na tle drzew tego samego koloru. Nie ma okien, tylko jedne, szerokie drzwi. Wokół niego trawa jest wykoszona na krótko, więc powinniśmy mieć dobry pogląd na wejście, tylko... Odnoszę nieprzyjemne uczucie jakbym widział nieostro. Przecieram oczy, chcąc to zmienić, gdy Loki łapie mnie za nadgarstek.
— To nic nie da. Nie oczy są temu winne, a zabezpieczenia. Gdy dostaniesz się za nie, wzrok powinien wrócić do normy.
Kiwam głową, mimowolnie kuląc się za najbliższym krzewem. Z jakiegoś powodu nagle odechciało mi się tam wchodzić. Paradoksalnie coś mnie tam ciągnie i z przykrością stwierdzam, że nie ma to nic wspólnego z Hiroto.
— To też ich sztuczka — odzywa się ponownie szatyn, jakby czytając mi w myślach. — Działają na dwa sposoby, odstraszają lub przyciągają. Gdy nie dasz się odstraszyć, jesteś ich. Dlatego nikt ze specjalnością nie był na tyle głupi, aby tu wracać.
— A ty? — pyta Nagisa. W jego głosie słyszymy zaciekawienie, ale pytanie najwyraźniej nie przypada go gustu naszemu przewodnikowi. Krzywi się i wbija wzrok w Klatkę.
— Ja... To ja — mruczy w końcu pod nosem. — Powiedzmy, że pilnowałem tego miejsca. Dopiero ostatnio zaczęło się tu coś dziać...
— To znaczy? — dopytuje Karma. Loki posyła mu pełne irytacji spojrzenie.
— Miałem o tym właśnie mówić. W przeciągu ostatniego tygodnia na dachu Klatki wylądowały trzy helikoptery. Podejrzewam, że ci szurnięci naukowcy jakimś cudem uciekli z pierdla i łapią ocalałych.
— Więc co z tobą? — tym razem to ja zadaję pytanie, jako że naprawdę mnie to ciekawi. Na to chłopak uśmiecha się zadziornie i patrzy na mnie z samozadowoleniem.
— Najciemniej jest pod latarnią, jak to mówią — odpowiada rozbawiony. — Po za tym, moja specjalność pozwala mi na kilka przydatnych rzeczy. To co. Idziecie?
— Nie idziesz z nami?
Pytanie zadane przez Yuki zawisa w powietrzu. Po chwili ciszy Loki parska śmiechem i kręci głową.
— To, że idziecie na pomoc Mae niczego nie zmienia. — odpowiada na pozór luźno. — Misja samobójcza dalej nią pozostaje. W każdym razie, po drugiej stronie budynku, jakieś dziesięć metrów w głąb lasu, znajdziecie wejście prowadzące do kanału. Możecie się nim dostać do środka. Prawdopodobnie wyjdziecie w stołówce.
— Myślałem że się przyjaźniliście — wyrywa mi się. Loki patrzy na mnie przez chwilę, po czym wstaje i otrzepuje spodnie, wzdychając przeciągle.
— Pytałeś, czy kiedyś kogoś kochałem — zaczyna, na co kiwam głową. — Kochałem. Ale ona... Poświęciła życie, by plan Mae mógł wypalić. Zginęła, żeby on mógł żyć. Nie widzę powodu by mu pomagać. Gdyby to przeze mnie umarł Mae, jestem pewien, że nie pomógłbyś mnie ratować.
— Kto wie.
Tłumię w sobie irytację i po omówieniu jeszcze kilku spraw dotyczących budynku i kanałów, ruszam wzdłuż drzew, starając się nie wyróżniać. Nawet się nie żegnam, nie widzę takiej potrzeby. Nie dam umrzeć Hiroto jak tego chce Loki.
Reszta rusza za mną. Po jakimś czasie znajdujemy pokrywę od wejścia do kanałów, ukrytą wśród wysokich traw. Razem z Chibą przesuwamy ją na bok i patrzymy w długi tunel.
— Ja pierwszy — oznajmia Karma z uśmiechem. Odszukuje schodki prowadzące w dół i znika nam z pola widzenia, by po chwili krzyknąć z dołu: — Czysto!

CZYTASZ
Nie taki jak się wydaje || Maeiso
Fanfiction''On? Jak huragan wtargnął do mojego spokojnego życia i zamienił je w chaos. Nieświadomie, na moje własne życzenie" Yuuma Isogai to normalny szesnastolatek. Prowadzi spokojne, aczkolwiek biedne życie w małym miasteczku, z dwiema siostrami i chorą...