2

926 85 72
                                    

Hejj, dzięki za czytanie tego dalej uwu

P.O.V. John

Po tym jak odpisał, zapisałem sobie jego numer w kontaktach, jako "senpai", bo czemu nie. Po przeczytaniu jego wiadomości zacząłem się zastanawiać, co mógłbym odpisać. Napisałem proste pytanie:

Nie wiedziałem od czego zacząć rozmowę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie wiedziałem od czego zacząć rozmowę. Teraz, kiedy patrzę na moją wiadomość, to myślę sobie, czy nie pomyśli, że to troll. Albo... przecież każdy może lubić zółwie. Czy jestem dziwny, bo je lubię? W sumie ciekawi mnie to, co odpisze. Może lubi żółwie, tak jak ja...? Boże, John, za dużo głupich pytań na raz. Sprzątałem swój pokój czekając na odpowiedź, którą dostałem dopiero po około 10 minutach.

Nasza rozmowa na początku była nudna i niezbyt komfortowa, ale atmosfera stała się powoli przyjemna i płytka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Nasza rozmowa na początku była nudna i niezbyt komfortowa, ale atmosfera stała się powoli przyjemna i płytka. Pisałem z nim pół dnia, do póki nie odpisał mi, że musi iść do pracy. Obiecał, że wróci około 18. Pożegnał się ze mną, nie wiedząc, że jeszcze się spotkamy.

Czym prędzej pobiegłem na górę się ubrać, zostawiając nieposprzątany pokój w jeszcze większym chaosie niż wcześniej. No co? Nawet jeśli nie zwróci na mnie uwagi, to i tak trzeba się dobrze prezentować i ubrać coś innego niż w koszulkę w żółwie. Ubrałem zwykłą, szarą koszulkę i jeansy, bo reszta ubrań była albo brudna, albo niezbyt wizytowa. Będę musiał w końcu zrobić pranie. Wychodząc z domu ubrałem duży, aksamitny szalik, niebieską czapkę i rękawiczki. Może i nie było mrozu, ale nienawidzę jak jest mi zimno w ręce.

Zacząłem spacerować w stronę kawiarenki mojego przyjaciela, śpiewając sobie pod nosem. Wszędzie było strasznie cicho. Jakby wszystko umarło. W pewnym momencie usłyszałem nadjeżdżające auto. Srebrne Ferrari przejeżdżając obok mnie ochlapało mnie całego błotem. Oczywiście, można się domyślić, że była to sprawka Jeffersona. Co za drań. Zawsze uprzykrza wszystkim życie... Ostatnie co słyszałem zanim zniknął za rogiem, to jego śmiech. Super. Jak ja się tam teraz pokażę? Nie ma mowy, że pójdę dalej. Zdenerwowany miałem wracać, kiedy usłyszałem za sobą czyjś głos.

"Hej, potrzebujesz chusteczki?" Usłyszałem, po czym odwróciłem się.

To był on!

"Nie jestem pewien czy to c-cokolwiek zdziała, ale dziękuję" powiedziałem starając się nie jąkać. Wziąłem od niego chusteczki i wytarłem się nimi. Co prawda, plamy zostały, ale przynajmniej żadne błoto się ze mnie nie lało.

"Miałem zamiar iść do kawiarni ale teraz nie mam tam jak się pokazać... muszę wrócić, eh. J-jak masz na imię?" - zapytałem się.

"Alexander, Alexander Hamilton" - powiedział z tym swoim uroczym uśmiechem.

"Cóż, ja jestem John Laurens, miło mi poznać..." - po raz  drugi, pomyślałem.

"Mi również, muszę już iść, spóźnię się do pracy..." - powiedział szybko, żegnajac się ze mną idąc szybkim krokiem w stronę swojej pracy.

Jak postanowiłem, tak zrobiłem i poszłem do domu.

P.O.V. Alex

"Alexander, Alexander Hamilton" - Powiedziałem z uśmiechem który pojawił się sam z siebie.

"Cóż, ja jestem John Laurens, miło m poznać..." - powiedział nieśmiało. To było nawet urocze.

Przypomniałem sobie o pracy

"Mi również, muszę już iść, spóźnię się do pracy..." - powiedziałem w pośpiechu. Pożegnałem się i poszedłem szybkim krokiem do pracy. Mam nadzieję, że mój szef zrozumie, że pomogłem komuś przez co się spóźniłem.

Na szczęście przybyłem na czas i mogłem pracować w spokoju. No, prawie. Dzisiaj była niedziela i przyszło dużo osób. Wręczając klientom zamówienia zastanawiałem się jak będzie w technikum. Mam nadzieję, że znajdę sobie jakiegoś chociażby znajomego...

★ Gdybyś tylko wiedział... - Hamilton - Lams {ZAWIESZONE} ★ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz