Choinka.

34 2 0
                                    

-Ubierzmy choinkę - obudził mnie piskliwy głos Natalki, jednak ja nie miałam ochoty wychodzić z łóżka, naciągnęłam kołdrę po samo czoło.

-Umrzyj - odwróciłam się na drugi bok. Mamy już piątek. Musimy dzisiaj posprzątać mieszkanie, ubrać choinkę, upiec pierniczki, iść po prezenty. Nienawidzę świąt. I tak miałam na to dużo czasu ale w sumie go nie miałam, bo brałam wszystkie możliwe zmiany by od dzisiaj do środy mieć wolne. 

-Chodź, wstawaj nie ma czasu na spanie jest dużo roboty - moja przyjaciółka ściągnęła ze mnie kołdrę.

Zeszłam z łóżka z wielkim trudem. Przysięgam, wracam do rodziców. Przynajmniej na czas świąt by się wyspać. Nie lada zaskoczeniem było dla mnie gdy w końcu się ogarnęłam a na stole czekała na mnie ciepła kawusia i kanapki z nutellą. Dobra, kremem czekoladowym, bo na nutellę nas nie stać. Zjadłam szybciutko popędzana przez Natalię, że mamy tyle rzeczy do zrobienia. Kilka dni temu była na zakupach z Mateuszem i kupili dla nas choinkę i ozdoby. Jako dziecko to była moja ulubiona czynność. Cały rok czekałam by ubierać choinkę, by wieszać na niej cukierki, które do świąt zawsze zjadałyśmy z siostrą a dziadek chodził i groził nam palcem. Mama odganiała od drzewka, bo jeszcze na nas spadnie a tato siedział na swoim fotelu i tylko się przyglądał. Z biegiem lat wszystko jakby traciło swój sens. Wpierw podjadanie nie było takie ekscytujące, gdyż sięgałyśmy już bez problemu by ściągać. Dziadek przestał przyjeżdżać na święta po kłótni z tatą, więc też nie było komu grozić nam palcem. A po trzecie im byłam starsza tym żmudniejszą robotą było sprzątanie tej choinki już po świętach. I tak z roku na rok przestałam się cieszyć świętami. Pamiętam jeszcze czasy gdy miałam lat siedem. To była ostatnia wigilia, na której byli wszyscy. Całą rodziną zebraliśmy się u prababci. Moi rodzice, ja i moja siostra, babcia z dziadkiem, wszystkie ciotki i wujkowie z dziećmi. Było nas ponad dwadzieścia osób. Gwar, szum, śpiewy kolęd a w momencie spożywania kolacji cisza, jak makiem zasiał. Niestety w maju prababcia zmarła. Spadek i to wszystko poróżniło całą rodzinę. Od tamtego czasu wigilia nie była taka sama. Każdy zaczął żyć dla siebie. To w sumie smutne.

-Mamy jakiś plan? - zapytałam stojąc owinięta włosiem anielskim.

-Zróbmy tak by było ładnie.

I tak też zrobiłyśmy, wieszałyśmy, przekładałyśmy i naprawdę przyniosło mi to znów wiele radości, nawet nie wiedziałam, że to może być tak przyjemne zajęcie. Biegałyśmy po domu, jadłyśmy babeczki i słuchałyśmy świątecznych piosenek. Cieszę się, że mam w swoim życiu taką osobę jaką jest Natalka. Sądziłam, że ten dzień będzie porażką a tu bawiłam się wspaniale. Dwa razy wspomniałam o tym, że będzie dużo sprzątania z tego na co moje przyjaciółka odparła, że to nasza choinka i możemy ją po prostu wyrzucić jak nie będziemy miały ochoty jej rozbierać. Ewentualnie przecież może zostać tutaj przez cały rok, nikt nie ma prawa zwrócić nam na to uwagi. Gdy w końcu się uporałyśmy z choinką postanowiłyśmy iść na te zakupy. To normalne by kupować prezenty dwa dni przed wigilią prawda?

-Ej to komu ja muszę coś kupić? - spojrzałam na Natalkę gdy ta ubierała swoje kozaki.

-Mamie, tacie -zaczęła wymieniać dziewczyna.

-Wiesz, że nie o to mi chodzi - zaśmiałam się, bo powinna była się domyśleć. Zawsze jak robimy wigilię z ekipą, losujemy się tak jak to było w szkole. Plus robimy ekstra prezenty dla kogoś kogo chcemy. Z reguły spotykaliśmy się po prostu na pasterce i tam wymienialiśmy się prezentami a potem siedzieliśmy w parku i piliśmy szampany. W tym roku będzie nieco inaczej, gdyż nie będziemy siedzieć na dworze a w domu u nas. Nie wiem jak nam to wyjdzie, bo te spartańskie warunki zawsze były nieco zabawniejsze. Ale w domu położymy prezenty pod choinkę i będzie jakoś tak kulturalniej jak na dorosłych przystało.

Gdy w końcu dotarłyśmy do galerii stanęłyśmy i bezradnie rozłożyłyśmy ręce patrząc przed siebie, Potrzebuje prezentu dla rodziców, siostry, Natalki, bo chcę, Kasi bo tak, Maćka, bo go wylosowałam, dla Oli coś małego ale bardzo ją lubię i chce by miała ode mnie jakąś pamiątkę i Adama. Wiadomo dla rodziny coś pożytecznego a dla przyjaciół coś śmiesznego. Wspólnie idziemy po prezenty dla rodziny a potem się rozdzielimy i za godzinę spotkamy przy mcDonaldzie by zjeść jakiś obiad. Nasza lodówka ma w sobie tylko światło. Nie pozostało nam nic innego. A wiem, że po zakupach dopadnie mnie depresja. Dla mamy wybrałam ramki na zdjęcia, skoczę jeszcze kilka wywołać by tam włożyć. Nie będzie mogła narzekać, że tak rzadko jestem w domu, że zapomina jak wyglądam. Dla taty wybrałam taką lodówkę miniaturkę idealną na jedną butelkę piwa. A dla siostry kupiłam szalik z reniferem, cudnie pachnące świeczki i płytę Justina Biebera. Natalka dla swojej mamy wybrała wazon, dla taty poduszkę i dla brata kubek i to by było na tyle jeśli chodzi o praktyczne prezenty. Następnie każda ruszyła w innym kierunku. Dla Maćka wybrałam bluzę z żelkami. W sensie jest bluza i są na niej żelki ale nie prawdziwe tylko taki kształt naszyty. Nie potrafię się wysłowić. Dla Natalki wybrałam kubek z napisem "Padłaś? Poleż, zasłużyłaś księżniczko.", dla Kasi wybrałam puchate nauszniki i świeczki o zapachu pierniczków, dla Oli termofor w pluszowym misiu, bo tej dziewczynie jest wiecznie zimno. I Adam to był trudny wybór. Chciałam by dostał ode mnie coś co mimo wszystko zawsze będzie mu się ze mną kojarzyło i w momencie gdy miałam już brać kubek z głupim tekstem ujrzałam małą budkę.  Stała  tam jedna dziewczyna i sprzedawała gumowe bransoletki z własnymi napisami. Wybrałam dwie jedną dla niego drugą dla mnie jedną czarną z różowym napisem drugą z niebieskim. Na jednej stronie poprosiłam o napis "Jeszcze będziemy mieli czas żeby myśleć jak dorośli." a na drugiej "Jak dym z papierosa unoszę się ponad ten jebany mętlik." A z racji, że dziewczyna ta miała w swoim magazynie również kubki wybrałam jeden dodatkowo, żeby nie było jakoś dziwnie, że dostaje coś małego. Oczywiście prezenty pod choinką będą miały tylko karteczki z informacją dla kogo są a nie od kogo i mam nadzieję, że ten kretyn domyśli się kto mu tak ładnie mówi. Na kubku zamówiłam napis "Dwie kawy rano na rozpęd, bo mam co robić." Wszystkie te teksty to cytaty z mojej i Adama wspólnej piosenki. Sentymenty i te sprawy. 

Gdy zjadłyśmy udałyśmy się do domu. Wcześniej kupiłyśmy wszystko na pierniczki i milion dekoracji, których połowę Natalka zjadła w drodze, bo przecież i tak mamy dużo. 

Gdy dotarłyśmy do domu przebrałyśmy się w dresy, umyłyśmy rączki i zabrałyśmy się do roboty. Dwie godziny później siedziałyśmy na kanapie jedząc pierniki, pijąc kakao i gadając o wszystkim. Ten rok był naprawdę szalony a jednocześnie udany. Trochę mi szkoda, że już się kończy ale mam nadzieje, że następny będzie lepszy. Nagle rozległo się pukanie. Spojrzałyśmy po sobie po czym Natalka postanowiła iść zobaczyć kto to. Byłyśmy prawie pewne, że to Mateusz, bo kto inny mógłby wpaść do nas o tej porze?

-Paulina do ciebie - usłyszałam głos mojej przyjaciółki.

-Do mnie? -zapytałam zdziwiona.

-Nie sądzę by mieszkała tu inna Paulina - zaśmiała się dziewczyna a ja opatulona w koc wyszłam na hol. I okej takiego gościa się nie spodziewałam.



Karuzela uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz