Moje własne uniwersum

407 41 6
                                    

Nie mam pojęcia, czy się do tego przyznaję. Jednak prawdą jest, że miałam z tym trochę ,,zabawy" i postanowiłam dać temu czemuś szansę na konfrontację z Wami. Sami ocenicie, czy postąpiłam słusznie. Wszelkie komentarze są bardzo mile widziane. Wersja niebetowana.

Oczywiście wszelkie prawa do postaci z Haikyuu mają twórcy, ja tylko pożyczam je do własnych celów (nie zawsze niecnych, nie róbmy ze mnie aż tak złego człowieka).

***

Kenma bardzo lubił, gdy wszystko dookoła niego funkcjonowało według ogólnie przyjętych zasad. On sam miał w tym wszystkim wyjątkowy przywilej, by posiadać swój mały, prywatny i nieograniczony niczym świat. Świat, który sam rozumiał i który także rozumiał jego. Już we wczesnym dzieciństwie Kozume zauważył, że coś wyróżnia go na tle innych. Doskonale pamiętał pierwszy dzień szkoły. Reszta dzieciaków z jego klasy, pokonawszy nieśmiałość, zaczęła poznawać rówieśników, z ciekawością dowiadując się o innych ile tylko się dało, w zamian opowiadając również o sobie. Tu nastąpił pierwszy zgrzyt w jego społecznych relacjach. Nie znosił mówić o sobie, nie czuł potrzeby by, teoretycznie wciąż obcy mu ludzie, wtrącali się w jego życie. Skoro czegoś nie lubił, zazwyczaj tego nie robił. Zbywał więc kolejne pytania innych, przez co został wyraźnie odsunięty od grupy. Ani trochę mu to jednak nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, czuł się bezpiecznie i komfortowo, już wtedy wznosząc dookoła siebie pierwsze mury i zapory. Po roku trzymania się na uboczu przyzwyczaił się do tego na tyle, że była to dla niego spokojna codzienność, w której nic nie miało prawa go zaskoczyć. To było coś znajomego, coś, co należało tylko do niego. Nigdy nie czuł się w tym układzie w żaden sposób samotny, bo przecież ludzie wciąż go otaczali. Nie musiał z nimi rozmawiać, by dowiadywać się o nich różnych, bardziej lub mniej przydatnych, rzeczy. To właśnie w tamtym czasie rozwinął zmysł obserwacji otoczenia i zaczął doceniać jego wartość. Mógł pochwalić się wiedzą na temat każdej pojedynczej osoby – podczas gdy on uchodził za dziwaka, odludka, o którego istnieniu można było z łatwością zapomnieć. Fascynowało go to, ta przewaga, którą nad nimi miał. Nie mógł jednak dopuścić do tego, by ktokolwiek wyczytał z jego twarzy co i o kim wie. Kolejny rok był zatem dla niego próbą ukrywania własnych emocji za maską obojętności. Również to mu się udało i po tym czasie mógł bez przeszkód uchodzić za osobę, która absolutnie niczego nie czuje. Jego reakcje zawsze były chłodne, obojętne, brakowało w nich chociażby krzty entuzjazmu. Przynajmniej tak to z zewnątrz wyglądało. Równolegle ze szlifowaniem swojego aktorstwa, zaprzyjaźnił się z konsolą do gier, którą dostał od rodziców na urodziny. Był to ostatni element do jego poukładanej egzystencji – gdy grał, zwykle nikt go nie zaczepiał, ani nie próbował nawiązać konwersacji, widząc, że jest zajęty.

Kenma bardzo lubił ten swój nowy, malutki świat, w którym nie musiał wchodzić w głębsze interakcje międzyludzkie.

***

Zbierając wszystko do kupy, sam nie wiedział, jakim cudem znajdował się teraz w tym miejscu. Wydawać by się mogło, że jego spokojne, niezachwiane niczym życie jest już do niego przypisane na stałe. Gdy poznał Kuroo przekonał się, jak bardzo się mylił. Z początku nie zwracał uwagi na chłopca o czarnej, wiecznie stawiającej opór grzebieniowi czuprynie. Nie obchodził go on bardziej niż reszta ludzi z otoczenia Kozume – fakt, że mieszkali blisko siebie niczego tu nie zmieniał. Jednak najwyraźniej role się odwróciły i to on zainteresował Tetsurou. Mimo swoich zdolności obserwacyjnych, Kenma boleśnie przegapił moment, w którym zaczął tolerować bliską obecność drugiego chłopca w swoim otoczeniu. Kuroo nigdy nie zadawał zbyt wielu pytań, jakby rozumiał, że Kozume po pierwsze ich nie lubi, a po drugie – prawdopodobnie i tak na żadne z nich nie odpowie. Wtedy było to dla rozgrywającego absolutną nowością, nie spotkał się jeszcze z kimś, kto wydawał się tolerować posiadanie przez niego zamkniętego świata z milionem barier i ani się obejrzał, a już zaakceptował obecność drugiej osoby. Stała się dla niego w pewien sposób naturalna, została włączona jako jedna ze stałych w jego życiu. Spotykali się po lekcjach. Mimo, że dla Kenmy samo wychodzenie z domu, by się z kimś spotkać, było absolutną nowością i czymś, czego do tej pory po prostu nie robił, zawsze dawał się wyciągnąć gdzieś starszemu chłopakowi. Zwykle zabierał ze sobą konsolę do gier i milczał przez większość czasu, jednak Kuroo najwyraźniej to nie przeszkadzało. Ich wyjścia powtarzały się wielokrotnie, aż któregoś razu Kozume odkrył, że został zaprowadzony na prowizoryczne boisko do siatkówki. Nigdy nie lubił sportów, a jego wycofanie nie pozwalało mu na aktywną grę zespołową. Rozgrywka z Tetsurou okazała się jednak czymś, co jego mentalność również zaliczyła jako kolejny stały i niezmienny element w jego życiu. Kenma nie potrafił pojąć, w jaki sposób temu chłopakowi udawało się tak skutecznie modyfikować jego budowany miesiącami świat. Jeszcze dziwniejsze wydawało mu się to, że po zajrzeniu w głąb siebie nie czuł, by to mu w jakikolwiek sposób przeszkadzało.

Moje własne uniwersumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz