Przez całą noc nie udało mi się zasnąć. Cały czas przed oczami miałam obraz z mojego snu. Dopiero około godziny ósmej zasnęłam, lecz nie na długo, ponieważ po dwudziestu minutach obudził mnie Draco.
- Wstajemy! - krzyknął i odsłonił okno przez zostałam oślepiona promieniami słońca.
- Zabiję Cię. - mruknęłam pod nosem i podarowałam mężowi mordercze spojrzenie.
Wzięłam czyste rzeczy i zamknęłam się w łazience. Spojrzałam w lustro i sama się siebie przestraszyłam. Wyglądałam dosłownie jak zombie. Ogromne cienie pod oczami i rozczochrane włosy.
Weszłam pod prysznic, a fala ciepłej wody zaczęła spływać po moim ciele. Wszystkie złe myśli zaczęły odpływać wraz z wodą, ale nie ta jedna. Ta, która wywróciła moje życie do góry nogami. Myśl, że już za niedługo nie będzie mnie na tym świecie cały czas dawała o sobie znać.
Umyta i odprężona opuściłam łazienkę. Zeszłam do kuchni, w której siedział już mój mąż i popijał poranną kawę. Posłał mi uśmiech i spojrzeniem pokazał mi herbatę, którą przygotował dla mnie.
- Co jest? Nie wyspałaś się? - zaśmiał się, a ja obdarzyłam go zabójczym spojrzeniem. Tak, żebyś wiedział kretynie, że się nie wyspałam.
- Nie. - mruknęłam i upiłam łyk, zimnej już herbaty.
- Coś nie tak? - zapytał z uniesioną brwią i przenikającym spojrzeniem.
- Nie, a właściwie tak. - wymamrotałam.
- Zdecyduj się kotku. - posłał mi uśmiech i zajął się czytaniem najnowszej gazety, którą przyniosła nasza sowa.
- No, bo jestem w ciąży i... - zaczęłam.
- Dopiero teraz się zorientowałaś? Brawo za spostrzegawczość Samantha. - rzekł między śmiechem. Zabiję Cię. Przysięgam.
- Nie o to mi chodziło głupku. - warknęłam, na co mój mąż spoważniał. - Byłam wczoraj na badaniu...
- Coś nie tak z dzieckiem? - zapytał z przejęciem.
- Przez moją głupią chorobę mogę poronić, albo przy porodzie mogę umrzeć ja, lub dziecko. - wyszeptałam i na dobre się rozpłakałam.
- Nie to niemożliwe. Nie bój się, uratuję Cię. Nie wiem jeszcze jak, ale nie pozwolę wam umrzeć. - spojrzał na mnie i zamknął w szczelnym uścisku.
Popołudniu postanowiłam odwiedzić Ginny, która już dawno zapraszała mnie do siebie. Tak też o siedemnastej, Draco podwiózł mnie pod dom Blaise'a.
- A Ty gdzie się wybierasz? - zapytałam, kiedy Draco wysiadł z auta i również kierował się do drzwi.
- Ty idziesz w odwiedziny do Rudej, a ja do Blaise'a. - zaśmiał się i puścił mi oczko.
- Ale... - zaczęłam, lecz zostałam uciszona pocałunkiem.
- Nie ma żadnego "ale". - rzucił i w tym momencie otworzyły się drzwi, a w nich ukazali się nasi przyjaciele.
- Sam! - krzyknęła Wiewióra i podbiegła, aby mnie przytulić.
- Też Cię kocham Ginny, ale udusisz mnie zaraz. - sapnęłam i uśmiechnęłam się do niej.
- Blaise, a ze mną się nie przywitasz? - spojrzałam z uniesioną brwią.
- Jakbym śmiał. No chodź tu. - odparł i wystawił ramiona.
Weszliśmy do domu i rozdzieliliśmy się na dwie strony. Blaise i Draco poszli do gabinetu bruneta, a ja z Ginny zajęłyśmy salon. Po chwili Ruda przyniosła dwa kubki z gorącą czekoladą i usiadła obok mnie na kanapie.
- Opowiadaj co tam u Ciebie.
- Wszystko dobrze. - skłamałam.
- Z dzieckiem wszystko dobrze? - dociekała.
- Tak, wszystko okej. - uciekłam spojrzeniem gdzieś daleko.
- Wiem, że nie mówisz mi prawdy. - usłyszałam.
- Nie da się przy Tobie kłamać. Nie jest dobrze. Ciąża jest zagrożona. - wymamrotałam.
- Co?! Jak to?!
- To wszystko przez tą śpiączkę.
- Nie da się nic zrobić? - pokręciłam przecząco głową i spojrzałam na Rudą, która mnie przytuliła.
- Tak mi przykro.
CZYTASZ
When I die honey. II [ D.M ]
FanficJest to kontynuacja książki " I love and hate. II Draco Malfoy". Mam nadzieję, że wam się spodoba. Zapraszam do czytania! Wszelkie podobieństwa do innych książek są przypadkowe. #81- wojna #4 - die 😍