Wiedźmak ratuje sytuację

109 10 0
                                    

P42, Darem i Najwyższy Król opuścili przyjęcie. Dziwnym trafem nikt nie zwrócił większej uwagi na Jaśnie Oświeconego w towarzystwie młodego absolwenta akademii. Alkohol musiał zdziałać swoje. Szli przez prosty korytarz, ze ścian osypywał się tynk. Darem westchnął głęboko, gdy na jego czarną marynarkę opadł biały proszek. Doszli do pokoi sypialnianych na pierwszym piętrze. Mieszkali tu wyłącznie nauczyciele i czarodziejki. Uczniowie mieli kategoryczny wstęp wzbroniony. P42 nigdy nie powinien tu wchodzić, ale była znacząca różnica między tym co robił, a tym co powinien. Król chwycił za okrągłą klamkę, a masywne drzwi z dobrego drewna z łatwością się rozsunęły. Pościelone łóżko, odkurzona podłoga, szkoda że sprzątaczki nie zadawały sobie tyle trudu przy pokojach wiedźmaków.
-Usiądź proszę- król Brandon wskazał ręką żołnierskie łóżko, przy lewej ścianie. Było by niebezpiecznie ignorować rozkazy Jaśnie Oświeconego Słoneczka Nowego Świata. P usiadł. Ten, którego imienia nie wolno wymawiać podsunął sobie krzesło tak blisko chłopca, że ten mógł z łatwością wyczuć jego kobiece perfumy. P pachniał zielonym owocem i piżmaczkowatym kwiatem.
Sytuacja stawała się kapkę nerwowa. P42 musiał szybko opracować plan działania.
-Właśnie zastanawiasz się jaką mamy dla ciebie propozycję? - zapytał rozbawionym głosem Brandon i wyszczerzył zęby.
Właściwe to P rozważał czy lepiej zrobić kulturalny odwrót przez okno, czy udać omdlenie.
-Tak- odpowiedział z powagą chłopiec.
-Potrzebujemy kogoś znaleźć... - zaczął Darem. Miał nadzieję, że król przerwie te dziecinadę.
-Syna Cirilli- dokończył szybko monarcha. Chciał być jak najbardziej bezpośredni. Poczuł się zawiedziony, gdy chłopak w odpowiedzi uniósł brew. Liczył przynajmniej na opadnięcie szczęki z przerażenia i szoku.
-Musisz go znaleźć i przynieść w jednym kawałku- spoważniał Brandon. P nie rozumiał czemu król, wyznacza takie zadanie akurat jemu. Wiedział, że Legion króla jest mniej użyteczny od pijanego ghula, ale to? Brandon musiał być nie na żarty w rozsypce.
-Mamy swoje powody dla których wybraliśmy akurat ciebie- powiedział Darem.
- I dla których wiemy, że nas nie zdradzisz- kontynuował król. Darem podsunął chłopakowi zawiniątko. P spojrzał raz to na króla, raz to na namiestnika w poszukiwaniu błogosławieństwa. Kiedy monarcha skinął głową, P powoli odwinął papier.
To co zobaczył przechodziło wszelkie ludzkie pojęcie,  było wręcz niemożliwe. Żadne elfie i ludzkie słowo nie zdołałoby w pełni opisać tego majestatu, to było...

***
P42 krążył po lesie od ponad godziny.
Oddalił się od akademii o dobre mile. Krążył teraz po zupełnie nieznanych terenach, a jedyną wskazówką otrzymaną od Darema było „jeszcze tylko kawałek i za wielką brzozą skręć w lewo". Skręcił... tak z osiemnaście razy! Najwyraźniej królewski namiestnik zdążył zapomnieć, że brzoza to drugie najpopularniejsze drzewo w Redańskich lasach.
Wtem zza gałęzi rozległ się głośny krzyk. P42 nie zamierzał biec za dźwiękiem. Poczekał na rozwiązanie sytuacji. Wszedł z kocią zwinnością na najwyższe drzewo i obserwował. Dostrzegł konia (a raczej truchło konia), elfy i czerwonowłosą kobietę (a raczej truchło czerwonowłosej kobiety). Wyjął kuszę i wycelował broń w czoło wysokiego ostroucha.
Mężczyzna szybko padł trupem na ziemię. 42 zatoczył fikołek w powietrzu i z gracją wylądował na ziemi.
P42 opanował niebezpieczeństwo. Odgarnął kosmyk włosów. Wyglądał przy tym nieludzko przystojnie. Podszedł do leżącej na ziemi kobiety. O dziwo czerwonowłosa wciąż jeszcze dychała. Straciła sporo krwi, co pewnie przyczyniło się do jej omdlenia. P wyjął z plecaka wiedźmakowe medykamenty- Bandaże i jaskółkę. Opatrzył ranę i liczył, że czas załatwi resztę. Nie po dżentelmeńsku byłoby zostawić damę w opałach. Poza tym nie miał zbyt wielkiego wyboru, on się zgubił, a ona wyglądała na czarodziejkę. Może po przebudzeniu wskaże mu drogę. Chłopiec rozpalił ognisko i czekał.

Białe zimno is comingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz