"Fala rumieńców" - rozdział 4

68 11 16
                                    


  Stanęłam w drzwiach pokoju i ujrzałam... 

Kastiela, który trzymając Nata za kołnierzyk przyciskał go do ściany. Wiedziałam, że muszę zainterweniować, ale nie bardzo wiedziałam jak. Jeszcze przez kilka sekund stałam wpatrując się w te dwójkę. Nagle ręka Kasa zaczęła niebezpiecznie zbliżać się do twarzy mojego przyjaciela. 

- Stop! Zostaw go debilu! - krzyknęłam, na co oni odwrócili się w moją stronę.

Obaj patrzyli na mnie w osłupieniu. Żaden nie wiedział co powiedzieć a nasz drogi zabójca zaczął luzować uścisk. Bez żadnego ostrzeżenia całkiem zabrał ręce od chłopaka a ten osunął się na ziemię. 

- Nat, nic ci nie jest cholera!? - zapytałam zatroskana.

- Nie, nie... - lekko się uśmiechnął, lecz nadal był oszołomiony.

Blondyn wstał z ziemi, otrzepał się i chwiejnym krokiem podszedł do stołu. Cały czas się na niego patrzyłam. Gdy dobrze się przyjrzałam zauważyłam, że ma źle zawiązany krawat. Bez słowa podeszłam do niego i zaczęłam rozwiązywać ozdobny pasek materiału na jego szyi.

- A ty co!? Za to, że przygwoździłem go do ściany na pocieszenie chcesz się z nim na stole ruchać!? - zapytał Kastiel, który już nie tylko włosy miał czerwone.

- Lepsze z nim ruchanie na stole, niż gwałt na dachu dokonany przez ciebie zwyrolu - rzuciłam mu pogardliwy uśmieszek.

Wkurzony Kas już miał wychodzić, lecz rzuciłam:

- Nie odchodź tobą też się zaraz zajmę - widząc jego zdziwioną minę dodałam - nie wyobrażaj sobie zbyt dużo, czekaj przed drzwiami.

Wróciłam do wiązania krawatu. Twarz Nataniela była blada i zimna. Z wielką troską przyłożyłam rękę do jego policzka.

- Nic ci nie jest Canduś? - czułam się winna całej sytuacji. 

- Nie, nic mi nie jest Irm - uśmiechnął się do mnie czule.

- Przepraszam - położyłam głowę na jego ramieniu.

- Ależ nie masz za co - podniósł mój podbródek, teraz patrzyliśmy sobie w oczy.

Czułam, że moje policzki zaczynają mnie piec. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego. To przez to, że martwiłam się jego zdrowiem? Nie sądzę. To prawdopodobnie przez wstyd, ale czego ja się mam tutaj wstydzić? Patrzenia w oczy mojego przyjaciela? Nic już nie rozumiem.

- Dobrze, że nic ci nie jest - wyjąkałam.

Zauważyłam, że on również pali buraka. Chcąc rozluźnić atmosferę zapytałam:

- Miałeś czas sprawdzić moją teczkę? - 

- Nie, miałem to zrobić ale ktoś na mnie naskoczył - zaśmiał się i zarumienił jeszcze bardziej.

Pieprzone rumieńce. Nagle olśniło mnie, że ten kutafon czeka przed drzwiami i prawdopodobnie wszystko widzi. Teraz to ja byłam burakiem. 

- Okej, to ja przyjdę za godzinkę a ty przygotuj wszystko sobie na spokojnie - powiedziałam z uśmiechem po czym dorzuciłam - a tutaj masz mój numer telefonu.

- No to jeżeli mam już twój numer to może spotkamy się żeby powspominać stare, dobre czasy podstawówki? - na jego twarzy pojawił się szeroki banan. 

- Oczywiście PRZYJACIELU - czułam potrzebę podkreślenia tego słowa żeby ta fala rumieńców się zakończyła- no to się zdzwonimy.

Ruszyłam w stronę drzwi. Kasa nie było w pobliżu. Pewnie wszystko słyszał. Fuck. Chciałam wejść do damskiego kibla, zobaczyć stan moich polików. Już miałam rękę na klamce gdy usłyszałam:

Candy | Słodki flirt [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz