Gdy tylko weszłam do pokoju, Dominic leżał na podłodze w dziwnej pozycji.
- A ty robisz... Co?
- Jestem królową dramatu.
- Świetnie, ruszyłeś ty chociaż pracę domową? - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- To my mamy coś zadane?!
- Tak, mamy. W którym uniwersum żyjesz?
- No tak jakoś... Mi się zapomniało... - zaśmiał się nerwowo.
- Mhm, jasne. Może wskóramy coś o wspólnych siłach, co?
- Ja wywieszam białą flagę...
- Na starcie? Świetne podejście... Lepiej rusz ten tyłek, bo nie mamy za dużo czasu przed ciszą nocną - odparłam, ciągnąc chłopaka za kołnierz koszuli.
- No typowa kobieta! Tylko by ciągnęła!
- ...
- To nie miało tak zabrzmieć...
- Ale masz farta, że nie jestem ,,typową kobietą"... - prychnęłam.
- Dobra, dobra...
- Przebierz się, bo ci się ciuszki pogniotą.
- Nagle się o mnie troszczysz? Chyba to ,,lesbijstwo" udajesz - zaśmiał się chłopak.
- Powiedział ten, co nie jest gejem.
- No już, już... Rozumiem. Niby ogarniam, ale nie ogarniam.
- ...mamy matematykę, łacinę i literaturę.
- Pomożesz mi, prawda?
- Jeżeli twoje pojęcie pomocy oznacza mnie, która odrobi za ciebie wszystko, to nie.
- Alex! No weź!
- Dominic, to nie jakiś obóz letni a szkoła... Idź się przebierz, bo marudzisz jak dziecko.
- Zrzęda! Lesbijski gbur! - krzyknął, udając się do łazienki.
- Ugh... Ja już chyba chcę mieć pokój sama...
- Słyszałem to!
Po powrocie chłopaka zabraliśmy się w miarę możliwości za zadania domowe, dzięki czemu po niespełna godzinie mogliśmy odpoczywać.
- Ej, Alex, pomożesz mi wyrwać takiego jednego ziomka?
- Nie.
- Ale...!
- Nie ma mowy - odparłam, nie podnosząc wzroku znad książki.
- Nieempatyczny nerd.
- Ale ty mnie lubisz wyzywać...
- Hmm... Faktycznie. Ale nawet nie wiesz, jakie to odprężające!
- Oh, czyżby?
- No, spróbuj tak pokrzyczeć na Rose, to...
- Weź się i wyjdź.
- Jak myślisz, co robią inni?
- To znaczy kto?
- No chłopaki!
- Nie myślę o tym.
- Myślisz... - zadumał się na chwilę. - Oj, myślisz...
- Nie, gdyż nie interesują mnie chłopcy.
- Nawet o mnie nie myślisz... Pfff... Ale za to wiem, o kim myślisz!
- Co...? - rzuciłam mu krzywe spojrzenie.
- Rose!
- Co ty gadasz?
- Rosamund, jak jej tam...?
- Sciouto... - mruknęłam niekontrolowanie pod nosem.
- Ha! Jednak miałem rację!
Dominic wstał nagle i spojrzał na mnie zawadiacko.
- C-co?! Nie! To nie tak...
- Mhm... Jasne.
- Przecież nie jesteśmy nawet razem...
- No właśnie.
- Jaki ty masz niby problem?
- Nie chcesz mi pomóc z chłopakiem, który wydaje się fajny...
- O, serio? I dlatego teraz mi trujesz o tym, że podoba mi się... Rose?
- Zawahałaś się, to coś znaczy.
- No i? Tak, podoba mi się.
- To jaki ty masz problem, żeby mi pomóc z takim jednym ziomkiem? Ubierasz się jak chłopak, mówisz prawie jak chłopak i generalnie jesteś chłopakiem! To chyba spoko, co?
- No... Nie... A do tego mówiłeś mi niedawno, że jeszcze ja ci się podobam.
- Ehhh, niezupełnie... Za dużo ci brakuje, żebym ,,tak totalnie się w tobie zabujał". Dosłownie dużo ci brakuje, a w szcsególności tam na dole...
- Dobra, dobra, rozumiem. Przestań być obleśny. I nie jestem chłopakiem!
- No ale większość widzi cię jako chłopaka. Nic nie poradzisz.
- Nawet jeśli miałabym ci pomóc z jakimś typem, to niby jak? - podeszłam do współlokatora i spojrzałam mu w oczy z zażenowaniem.
- No w tym miejscu myślałem, że ty mi powiesz, co zrobić...
- Dominic, ja nie myślę tak, jak męscy przedstawiciele w naszym wieku, a tymbardziej jak ty!
- Dobra, przełóżmy to na jutro... Trzeba wymyślić plan!
- Nie mieszaj mnie w to...
- Spróbuję, ale nic nie obiecuję!
CZYTASZ
The heck is gender?!
Roman pour AdolescentsZastanawialiście się może kiedyś, jak poradziłaby sobie dziewczyna na podmienionym miejscu i to jako chłopak? Nie? U mnie jest to codzienność! Przez pewne komplikacje w papierach dostałam się do upragnionej szkoły, ale muszę ukrywać swoją prawdziwą...