Rozdział osiemnasty

1.5K 223 28
                                    

Raz w miesiącu, zazwyczaj w ostatnią sobotę, profesor McGonagall organizowała razem ze swoimi Gryfonami coś na wzór godziny wychowawczej. Na każdy rocznik przypadała równo godzina spędzona w Pokoju Wspólnym.
Tym razem, gdy przyszła kolej na rocznik Huncwotów, przygotowała coś szczególnego.

- Cieszę się, że wszyscy wzięli sobie do serca to, by nie przychodzić tu w samej bieliźnie... - w tym momencie wymownie spojrzała na Blacka, a kilka osób, w tym Lily i reszta paczki Syriusza, zaśmiało się. - Dzisiaj chciałabym, byście na pergaminach napisali dziesięć rzeczy, które kochacie. Nie musicie tego tłumaczyć.

Coś, co kochamy?, pomyślał Syriusz, pocierając brew końcówką długopisu, który zabrał Evans. Banalne!

Po niespełna dwudziestu minutach, gdy każdy oddał swoją listę, a głowa Gryffindoru zaczęła czytać to, co każdy kocha (bez wyczytywania nazwisk, oczywiście, bowiem zadanie to było stuprocentowo anonimowe), zatrzymała się przy jednej pracy.

- Kto napisał "Remus Lupin" całe dziesięć razy? - zapytała, kompletnie zirytowała. Była przyzwyczajona do tego, że ten szczególny rocznik zazwyczaj sobie żartował, ale żeby aż tak?

Wszystkie oczy zwróciły się na Syriusza. Remus spojrzał na niego z dozą zdenerwowania, ale głownie w jego oczach dominowało rozczulenie tym uroczym wyznaniem.

- Black, na Merlina, dlaczego nie możesz choć raz wziąć zadania na poważnie? - kobieta założyła ręce na piersi, patrząc na swojego wychowanka zbita z tropu.

- Kiedy to jest prawda, pani profesor. Remus Lupin to coś, a raczej ktoś, kogo kocham najbardziej na świecie. Na pierwszym, drugim, a nawet ósmym czy dziesiątym miejscu zawsze będzie on. - skwitował chłopak, obejmując swojego chłopaka ramieniem.

Iiiii rozdzialik na dobry początek weekendu. Miało nie być, ale jest.

Miniaturki WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz