Mrr

900 72 4
                                    

-No dawaj, Jeon, ruszaj dupsko!- warknął kapitan, zaciągając mocniej węzeł.
Najmłodszy z załogi podbiegł do mężczyzny najszybciej, jak tylko mógł i uważając, by przez szalejące fale nie stracić równowagi, chwycił z całych sił za ciężki, gruby sznur, by zaraz pociągnąć go do siebie, próbując w ten sposób wciągnąć na pokład sieć. Zadanie to nie należało jednak do najłatwiejszych, ponieważ nie dość, że rozwścieczone morze zalało im burtę, mocząc przy tym wszystkich i wszystko, to jeszcze walczące o życie ryby nie ułatwiały członkom załogi wciągnięcia ich. Mimo to musieli się postarać, taki łup jak ten dzisiejszy nie trafiał im się zbyt często, a przecież rybak musi z czegoś żyć.
Pięciu silnych, umięśnionych mężczyzn -w tym on, dziewiętnastoletni Jeon Jeongguk- walczyło z siłami natury, podczas gdy ich kapitan zmagał się z silnym prądem fal morskich, usiłując zapanować nad sterami i doprowadzić ich cało do przystani.
-Ile to skurwysyństwo waży!- wydarł się jeden z braci bliźniaków, którzy dołączyli do ich załogi niespełna dwa miesiące temu. I chociaż mieli towarzyszyć im wyłącznie raz na jakiś czas, to zdążyli już poczuć się na tym statku jak w domu.
-Już prawie je mamy!- najmłodszy przekrzykiwał szum rozbijających się o drewno fal, jednocześnie dając z siebie wszystko, podczas gdy pełna owoców morza sieć zaczęła powoli wtaczać się na pokład ich statku.
-I raz! I dwa...- wyliczał głośno najstarszy z załogi, kiedy wiążąca niemalże tonę sieć pełna ryb zaczęła wyłaniać się powoli z wody  -jeszcze trochę, dawać chłopcy!
I dosłownie kilka minut później po całym statku rozległy się głośne śmiechy, gwizdy, oraz okrzyki radości, akompaniowane przez tupot setek płetw o mokrą, drewnianą podłogę.
-Dobra robota, dzieciaki-  kapitan po chwili pojawił się przy swojej załodze, by ich pochwalić  -to teraz szybko przybijamy do brzegu, przekazujemy śledziki dalej i zapraszam wszystkich do knajpy. Na mój koszt!- po jego słowach rozeszła się kolejna fala radosnych gwizdów i śmiechu, na co mężczyzna pokręcił głową z uśmiechem na twarzy i powrócił do swojego steru, by skierować ich do portu.
Niespełna godzinę później cała załoga, składająca się z siedmiu chłopów, oraz kapitana i jego syna, siedziała w pobliskim barze, gdzie byli już stałymi bywalcami i świętowała nadwyraz owocne łowy.
-Oho, zbliżają się zieleni- szepnął w pewnym momencie Minho, spoglądając ukradkiem w stronę drzwi wejściowych.
Cała ósemka powędrowała zaraz wzrokiem w tym samym kierunku, a już po chwili ich oczom ukazał się jakże dobrze im znany skład samozwańczych obrońców praw zwierząt z lokalnego liceum.
Rybacy byli już do tego przyzwyczajeni, ilekroć udało im się wrócić ze statku z jakimś pokaźnym łupem, oni zawsze zjawiali się zaraz na miejscu, by głosić te swoje fanaberie na temat życia biednych zwierząt i że przecież ryby też zasługują, by żyć. Bardzo często dochodzi przy tych spotkaniach do niezbyt przyjemnych wymian zdań, coby nie powiedzieć, że kłótni, jednakże broniący niewinnych istot nastolatkowie biorą sobie swoją pracę na poważnie i nie przejmują się chamstwem, czy bezpośrednością mężczyzn.
Siedzący, jak zawsze, obok swojego ojca Jungkook w ciszy i z lekkim znudzeniem przyglądał się grupce młodzieży, czterech chłopaków i jedna dziewczyna na oko w wieku szesnastu lat, ubrani byli w mundurki szkolne, na wierzch których założyli zielone podkoszulki ze zdjęciami zwierząt. Każdy z nich miał inne, zapewne swoje ulubione i podczas, gdy syn kapitana próbował przypomnieć sobie imiona nastolatków, by połączyć je z odpowiednimi zwierzakami, do knajpy wbiegł z hukiem zdyszany, cały czerwony i mokry blondyn, którego Jeon nigdy wcześniej na oczy nie widział.
Nowoprzybyły podszedł do ubranych na zielono nastolatków i ukłonił się nisko, przepraszając za spóźnienie, po czym dostał od ciemnowłosej dziewczyny swoją podkoszulkę i szybko ją ubrał.
Jungkook parsknął, widząc na niej zdjęcie ślicznego, puszystego króliczka, po czym ponownie powiódł wzrokiem na twarz nieznajomego chłopaka.
Był śliczny, jego uroda zrobiła na młodym marynarzu ogromne wrażenie. Zdawać by się mogło, że Jeon Jeongguk, odwiedzający siłownię pięć razy w tygodniu facet, za którym odwracała się każda kobieta, nie powinien ślinić się na widok jakiegoś licealisty o falowanych blond włosach i różowych usteczkach, a jednak. Taki już ten syn kapitana statku o nazwie Victoria był, kochał wszystko to, co urocze i śliczne, a kiedy dojrzał coś właśnie takiego- musiał to mieć  (albo chociaż pogłaskać, czy przytulić, bo przecież żaden rodzic nie pozwoli dziecku zaadoptować kazdego napotkanego szczeniaczka, czy króliczka).
Im dłużej przyglądał się pogrążonemu w rozmowie dzieciakowi, tym bardziej mu się on podobał.
I tym bardziej miał ochotę podejść do niego i zagadać, co też po trzecim piwie postanowił w końcu zrobić.
-A ty dokąd niby?- zainteresował się jeden z jego kolegów po fachu, kiedy młody Jeon niezbyt zgrabnie wstał, by udać się do zajmowanego przez Greenpeace stolika.
Wszyscy wokół niego ucichli na moment, wyczekując jego odpowiedzi z obawą, że zachciało mu się rozpocząć z dzieciakami spór.
-Przedstawić się- uśmiechnął się zadziornie, oblizując przy tym swoją dolną wargę i ignorując dalsze słowa swoich towarzyszy, pewnym acz z lekka chwiejnym krokiem podszedł do obiektu swojego zainteresowania.
-Spadaj stąd, śmierdzielu!-  funknęła na niego przewodnicząca grupy, nim jeszcze zdążył cokolwiek powiedzieć.
Automatyczne uwaga wszystkich jej kolegów skupiła się na stojącym obok Taehyunga brunecie, który kompletnie ją ignorując, zwrócił się do chłopaka.
-Zauważyłem, że masz na koszulce ślicznego króliczka, a to jest akurat niezły zbieg okoliczności, bo ja również kocham śliczne króliczki, dlatego pomyślałem, że się przedstawię- powiedział szybko, zaraz karcąc się w myślach za swoją głupotę.
-Oh serio?- po krótkiej chwili blondyn odezwał się z uroczym uśmiechem na twarzy. Był tutaj nowy, w tym mieście, szkole, klubie miłośników zwierząt, więc siłą rzeczy ucieszył się, kiedy ktoś podszedł do niego tak o, żeby się zapoznać.
-No ty lubisz, ale chyba pasztet z małych, ślicznych króliczków!- warknął na niego jeden nowych kolegów Kima, ten z jaszczurką na podkoszulce.
-C-co?- zdezorientowany blondyn nie wiedział na kogo patrzeć. Nagle zrobiło się wokół nich zamieszanie, do nieznajomego bruneta podeszło dwóch bliźniaków i całą trójką wymieniali się morderczymi spojrzeiami z resztą towarzystwa Tae, który jedynie siedział cicho, skulony i próbował ogarnąć co też się właściwie wokół niego dzieje.
To, że nastolatkowie z jego szkoły nie lubili się z brunetem i jego kumplami bardzo szybko stało się dla niego więcej, niż oczywiste. Pytanie tylko dlaczego? Skąd się znali? I czemu, mimo wszystko, facet zdecydował się jednak podejść do Kima i się przedstawić?
-Wy pieprzone glonojady, mamy was już serdecznie dość!- odezwał się niezbyt przyjaźnie jeden z bliźniaków
-Nie rozumiecie, że taką mamy pracę? Każdy musi z czegoś żyć, dajcie nam w końcu święty spokój!- dodał od razu ten drugi o identycznej twarzy.
-No jasne, jak byście nie mogli butów na targu sprzedawać, albo mieszkań remontować!- najstarszy z kolegów Taehyunga od razu złapał temat, również unosząc przy tym głos  -nie, wy musicie biedne rybki mordować, biedne bogu ducha winne rybki, które mają takie samo prawo do życia, co wy!
-Właśnie, równie dobrze możecie się pozabijać nawzajem i zeżreć, barbarzyńcy!- fuknęła z przytupem dziewczyna, zarzucając swoje długie włosy za ramię.
-To był by kanibalizm, idiotko, żyjemy w cywilizowanym świecie!- odpowiedział jej od razu bliźniak, po czym ten drugi od razu dodał:  -to jest naturalna kolej rzeczy, musimy zabijać zwierzęta, by jeść mięso! Ludzie są wszystkożerni, na samej sałatce nie przetrwasz zbyt długo!
Podczas gdy między dwójką chłopaków o identycznych twarzach, a towarzystwem licealisty toczyła się burza wyzwisk i przekomarzań, on bez słów spojrzał w rozwścieczone oczy nieznajomego bruneta i posyłając mu błagalne spojrzenie, kiwnął lekko głową na wyjście z baru.
Starszy natomiast od razu zrozumiał ten przekaz i wdzięczny chłopakowi za bycie najnormalniejszym z całego towarzystwa, bezszelestnie przecisnął się do drzwi, ciągnąc go za sobą.
Zadowoleni, że udało im się uciec niezauważonym, biegli tak jeszcze długo, a Jungkook przez cały czas trzymał nastolatka za dłoń.
Zatrzymali się dopiero w maleńkim pseudo parku, z impetem rzucając się na ławkę, by usiąść wygodnie i złapać oddech.
-Wow, oni tak zawsze?- wydyszał młodszy, gdy tylko udało mu się odzyskać kontrolę nad strunami głosowymi.
-Strasznie Cię przepraszam, chciałem się tylko przywitać, a oni jak zwykle musieli się pokłócić- starszy spojrzał na niego skruszony, choć po jego ustach błądził delikatny uśmieszek.
-A tak właściwie to o co im chodzi?- zainteresował się chłopak, rozglądając się leniwie po ich otoczeniu.
-No bo my ten...- Jeon zawahał się przez chwilę, bo przecież co, jeśli chłopak ucieknie gdzie pieprz rośnie, gdy tylko dowie się prawdy? -jesteśmy rybakami- dokończył szybko, spuszczając wzrok na swoje kolana.
-Rybakami?- powtórzył za nim blondyn, który nie tyle nie wiedział, co to znaczny, co po prostu nie rozumiał w czym problem.
-No wiesz, my łowimy owoce morza, ryby, a oni... to znaczy wy, robicie nam o to problemy, broniąc praw biednych zwierząt- wytłumaczył mu zażenowany, odważając się podnieść wzrok na tę piękną, porcelanową wręcz twarzyczkę.
Jungkook naprawdę był inny, niż jego ojciec i reszta załogi. On nie kochał oceanów, nie uwazał Victorii za swój dom i bardzo chętnie znalazł by sobie jakąkolwiek inną pracę, gdyby tylko miał dla kogo opuścić swoją rodzinę. Pomimo młodego wieku, oraz całkiem męskiego wyglądu Jeon był strasznym romantykiem, który tak naprawdę wcale nie był zadowolony z tej wiecznej, bezsensownej jego zdaniem wojny. Ciągle kłótnie i przekrzykiwanie się już go męczyły, tak samo jak rozsiana wokół niego zła reputacja.
Mimo to, tak naprawdę nie miał zbyt dużego wyboru. Po zakończeniu liceum, jego ojciec zwerbował go do swojej załogi, przez co Jungkook pominął studia i teraz zwyczajnie nie miał by dokąd pójść. Posłusznie wykonywał więc swoją pracę, zostając na statku w obawie przed samotnością, nie mając żadnej wizji na swoją przyszłość aż do teraz.
Kiedy zobaczył Taehyunga, podszedł do niego ponieważ chłopak naprawdę mu się spodobał i Jungkook zapragnął, by tamten najpierw poznał go osobiście, a dopiero potem wysłuchał zdania reszty zielonych na jego temat i sam zadecydował, czy brunet faktycznie zasługuje na taką nienawiść tylko dlatego, że wykonuje swoją pracę.
Bo jeśli nie, jeśli ten uroczy blondyn uznał by go za godnego jego zainteresowania, Jungkook był w stanie zmienić dla niego swoje życie.
-Ahh, tak...- Kim natomiast nie miał pojęcia co powiedzieć. Z jednej strony zostawił tam w knajpie swoich szkolnych znajomych, którzy tak chętnie przyjęli go do swojej paczki i zajmowali się nim, podczas gdy wszyscy w liceum wytykali go palcami, z drugiej jednak strony to też nie do końca było tak, że zgadzał się z nimi w stu procentach. A brunet wydawał mu się być naprawdę miły, plus był niesamowicie przystojny i kulturalny, dlaczego więc miał by go odrzucić?
-Słuchaj, ja wiem, że teoretycznie nie powinieneś chcieć ze mną rozmawiać, ale ja naprawdę nie jestem zły. Nie musimy się nienawidzić tylko dla tego, że...
-Taehyung- przerwał mu młodszy, nie mając ochoty  zaczynać tego tematu -Kim Taehyung, cieszę się, że mogłem Cię poznać- wyszczerzył zęby w prostokątnym uśmiechu i ukłonił się nisko, co wyglądało nieco komicznie biorąc pod uwagę pozycje, w jakich siedzieli.
-Oh- sapnął z ulgą brunet, zaraz uśmiechając się również -mów mi Jungkook, cieszę się, że jednak dałeś mi szansę- skinął głową na potwierdzenie swoich słów.
I tak oto zaczęła się ich znajomość, chłopców, którzy wpadli sobie w oko jeszcze zanim zdążyli się sobie przedstawić.
Z szerokimi uśmiechami na twarzach, siedzieli na tej ławce jeszcze bardzo długo, zanim zdecydowali się pójść na spacer.
Rozmawiało im się miło, czas leciał przyjemnie nie za szybko, nie za wolno i czuli się w swoim towarzystwie naprawdę luźno. Wędrowali sobie tak, leniwie stawiając kroki zupełnie, jak gdyby świat wokół nich nie istniał, jak gdyby czas się dla nich zatrzymał. Pogrążeni w analizach kolejnych tematów nie patrzyli nawet przed siebie, nie spuszczając rozświetlonego szczęściem wzroku ze swojego towarzysza. A kiedy Jungkook zorientował się, że nogi same automatycznie zaprowadziły go pod dom, postanowił wykorzystać sytuację i zaprosić do siebie młodszego.
Ten natomiast nawet się nie zastanawiał, jedynie kiwnął energicznie głową i z szerokim uśmiechem na twarzy wszedł do środka, zachęcony kubkiem herbaty malinowej.
-Fajny domek, całkiem oryginalny- skomentował młodszy, gdy tylko znalazł się już w pokoju Jungkooka.
-Nie w moich kręgach- sprostował od razu chłopak, włączając jakąś płytę z muzyką.
Wnętrze jego pokoju kontrastowało z resztą domu wręcz boleśnie dla oczu.  Podczas gdy cały dom urządzony był w stylu marynarskim i zagracony bzdetami niemal po brzegi, u dziewiętnastolatka panował modernistyczny minimalizm.
Mebli było ledwo garstka tych najważniejszych, choć pomieszczenie do najmniejszych nie należało, i wszystkie były w stylu nowoczesnym.
Najważniejszym punktem wystroju było wielkie łóżko, z którego sterować można było każdym sprzętem, nawet komputerem, bez konieczności ruszania się, bo Jungkook nie miał zbyt wielu okazji do wylegiwania się, ale kiedy już to robił- chciał korzystać z okazji na maksa.
Taehyunga oczywiście od razu urzekła narzuta w małe, polujące na motyle kotki.
-Och, no tak. Ja jestem z Daegu- odpowiedział, ściągając z siebie pokolei najpierw podkoszulek, potem sweterek od szkolnego mundurka.
Chciał czym prędzej zdjąć z siebie zbędne ubranie i poluzować trochę koszule, zanim rozsiądzie się wygodnie i zgrzeje w tych wszystkich warstwach.
-C-co robisz?- starszy zachłysnął się śliną na widok tych zgrabnych, delikatnych paluszków rozpinających powoli i uwodzicielsko maleńkie guziczki.
Z wrażenia aż usiadł na krześle przy biurku, bo choć głupio mu było przyznać, to Taehyung spodobał mu się do tego stopnia, że nawet tak z pozoru niewinna czynność przyprawiała go o dreszcze ekscytacji.
Chłopak jednak nic nie odpowiedział. Jedynie kontynuował w ciszy swoją czynność, uśmiechając się przy tym niewinnie.
A może po sweterku przyjdzie kolej na koszulę? Może kilka tych dodatkowych ruchów i Jeon będzie mógł podziwiać gładką i napewno nieskazitelną skórę licealisty, mogąc zasmakować jej idealności?
I w przypływie przyjemności, tak zupełnie niechcący zachaczy o pasek jego spodni, by go rozpiąć?
Tak dawno z nikim nie był, mimo swojego młodego wieku i niebagatelnej urody zwyczajnie nie potrafił sobie nikogo znaleźć i właśnie teraz, kiedy spotkał tego ślicznego aniołka, wychodziło jak bardzo spragniony był bliskości.
I chochociaż pojęcia nie miał na temat preferencji młodszego, nie powstrzymał się przed zbliżeniem się do niego niebezpiecznie, by patrząc mu prosto w nieco rozbiegane, zamglone oczy, położyć ostrożnie dłonie na tych jego.
-A ty co robisz?- szepnął nastolatek, onieśmielony tak nagłą bliskością starszego.
-Pomagam ci- odpowiedział cicho, pewnym siebie tonem, biorąc głęboki wdech.
Blondyn zastygł pod wpływem elektryzującego dotyku silnych rąk, ciepłego oddechu na swojej szyi oraz pełnego pożądania wzroku, nie potrafił się nawet poruszyć. I chociaż normalnie w tego typu sytuacjach zwyczajnie rzucał na tych odważnych pogardliwym spojrzeniem, by zaraz prychnąć z niedowierzaniem i odejść bezpowrotnie, to tym razem coś nie pozwoliło mu odtrącić Jungkooka.
Szesnastolatek, który czekał na swoją romantyczną miłość, oraz uważał, że z rzeczami takimi, jak seks należy poczekać (Może niekoniecznie aż do ślubu, ale minimalnie dopóki on sam nie będzie tej osobie wystarczająco ufał) teraz po prostu stał spokojnie i pozwalał starszemu rozpinać swoją górną garderobę, by za chwilę stanąć przed nim w samych spodniach.
Jak to się stało, że zamiast złości, zawodu czy oburzenia czuł ekscytację, oraz jakąś dziwną radość?
-Ciii- przeciągnął Jeon w przerwie między składaniem czułych pocałunków na aksamitnie gładkiej skórze chłopaka.
I podczas gdy jego wilgotne usta powoli badały każdy centymetr tego nieco zbyt wychudzonego, acz wciąż idealnego brzuszka, jego dłonie odnalazły na oślep zapięcie spodni, z którym walczyły, by móc się ich pozbyć.
-Jesteś tak kurewsko piękny, po prostu idealny- tłumaczył powoli starszy, jednocześnie układając ostrożnie nastolatka na łóżku, by móc czym prędzej pozbyć się jego zbędnej odzieży  -przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać- całował pokolei jego szyję, obojczyk, barki, żebra, jednocześnie wodząc dłońmi po puszystych włoskach, czy porcelanowej buźce -nie mogę przestać, gdy tylko cię zobaczyłem, wiedziałem, że będziesz mój- powoli schodził ustami coraz niżej, coraz bliżej pobudzonego już lekko penisa, oraz zaciśniętych mocno ud blondyna, który czując, że sytuacja już dawno wymknęła mu się spod kontroli, po prostu leżał, nie wiedząc co robić.
Nie był przecież ani doświadczony, ani na tyle odważny, by wykorzystać podejrzane z pornosów ruchy.
Jedynie jego wargi jakoś tak automatycznie rozchyliły się pod wpływem dotyku palców starszego, które zaraz wtargnęły do środka, by młodszy zassał się za nich, jak gdyby były jego ulubionym lizakiem o smaku truskawki ze śmietanką.
A potem jego uda rozluźniły się, by pozwolić nogom zrobić starszemu dostęp do jego pulsującego przyrodzenia.
Nieznacznie lepiej wprawiony marynarz ułożył się wygodniej między jego nogami i wymienił w jego ustach swoje palce, na gorący język, całując go zachłannie.
Mokrą od śliny Taehyunga dłonią przejechał po całym jego nagim, rozgrzanym torsie, który zaraz pokrył się gęsią skórką, i zatrzymał się na jego pachwinie, z której leniwie przesunął palce na jądra.
Stłumiony pisk doszedł jego uszu, łechtając jego ego oraz dodając ochoty na więcej.
Minimalnie, wręcz ledwo co masując wciąż młodszego, przerwał ich pocałunek, by spojrzeć mu w oczy.
-Jungkookie, ja nie wiem...- ten natomiast odważył się w końcu odezwać, by nie tyle zaprotestować, co uprzedzić starszego co do paru kwestii.
A w szczególności do takiej jednej, w życiu bowiem nie pomyślał by, że przeżyje swój prawdziwy pierwszy raz z zupełnie obcym, w dodatku starszym od siebie facetem.
Taehyung co prawda nie był już prawiczkiem, aczkolwiek to jedno jedyne zbliżenie, jakie za sobą ma miało miejsce aż rok temu i nie dość, że do tej pory czasem zmywa mu sen z powiek, to jeszcze zniechęciło go do starszych.
Jeon natomiast domyślił się co ten chce mu przekazać, albo przynajmniej po części trafnie się domyślił, dlatego też czym prędzej zatkał mu niezdarnie usta, kręcąc przy tym głową.
-Nie martw się niczym, zamknij oczy, wsłuchaj się w muzykę i pozwól mi- szepnął mu do ucha, liżąc jego płatek.
Młodszy od razu zacisnął szczelnie powieki i wziął głęboki wdech, by pomóc sobie rozluźnić mięśnie.
Na widok tak satysfakcjonującej reakcji brunet uśmiechnął się zwycięsko i pospiesznie zdjął z siebie cały zawadzający mu materiał, po czym zniżył się tak, by usta mieć na wysokości penisa swojego kochanka.
Chwytając ponownie jego jądra w dłoń, wysunął z ust język, by zaraz przyłożyć go do nasady twardego jak skała przyrodzenia i przejechać nim do samego czubka, wzdłuż wystającej żyłki.
Blondyn zapowietrzył się, oraz szarpnął niespokojnie biodrami, a jego lico zapiekło, rozgrzane tak niestosowną rozkoszą.
Nim jednak zdążył ochłonąć, starszy objął językiem tyle jego czubka, ile tylko zdołał, i polizał go porządnie parę razy, aż z jego dziurki wyciekły pierwsze krople preejakulatu.
-Jungkook!- krzyknął nieoczekiwanie, kiedy jego męskość zniknęła między miękkimi, mokrymi wargami marynarza, który ściskając ją delikatnie zębami, draznił językiem wrazliwą skórkę.
Taehyung czuł się wykończony, ich zbliżenie trwało dopiero parę krótkich minut, a on już zdążył przez ten czas podziękować wszystkim bogom świata za postawienie na jego drodze Jungkooka, który w jednej chwili obrócił jego życie do góry nogami.
Dziewiętnastolatek zamierzał pobawić się z tym młodym ideałem trochę dłużej, nacieszyć się jego cudownym całkiem być może nawet przez całą noc, dlatego też wykonywał bardzo ostrożne i mozolne ruchy, raz na jakiś czas trącając językiem główkę penisa, bądź zaciskając palce na jego jądrach.
Drażnił się z blondynem, nie chciał pozwolić mu dojść- chciał doprowadzić go do stanu, w którym ten będzie błagał go, by go przeleciał.
-Maluszku- pozwolił sobie oderwać usta od jego męskości, by nie zaprzestając masowania jej dłonią, poszeptać mu nieco do ucha  -koteczku mój cudowny- owiewał go swoim drżącym, rozgrzanym oddechem, napawając się widokiem gęsiej skórki, oraz zaszklonych oczu młodszego.
-C-co ty m-mi robisz- westchnął Kim, jąkając się przy tym, jak nigdy.
-Bawię się- przyznał krótko starszy, posyłając mu zadziorny, pewny siebie uśmiech, po czym zassał się na jego sutku, przygryzając go lekko.
To samo zrobił też z drugim, ignorując jęk -prawdopodobnie bólu- oraz zaciśnięte na uroczej narzucie dłonie licealisty, który chcąc ukryć swoje nieuniknione zawstydzenie, odwrócił twarz od zasięgu wzroku starszego.
Jeongguk jednak nie był tym ruchem zbyt pocieszony, potrzebował przecież patrzeć na te płonące od wstydu policzki, zapłakane, ciemne niczym noc oczka, różowe od przyjemności usteczka, a nawet zagryzające je co chwilę, równiutkie, białe ząbki.
Chciał widzieć każdy jego grymas, dlatego też od razu zmienił swoją pozycję tak, by klęcząc kolanami po obu stronach jego bioder, nachylić się nisko -pocierając przy okazji swoim nabrzmiałym penisem o ten jego- i gryząc jego dolną wargę, zmusić go do spojrzenia na wprost.
-Wstyd mi- przyznał cicho Tae, czując że nie ma nic do stracenia.
-Niepotrzebne- kąciki ust bruneta uniosły się ku górze, a język zwilżył jego dolną wargę  -czego ja bym ci teraz nie zrobił...- westchnął, kierując to czysto retoryczne pytanie bardziej do samego siebie, po czym złączył ich usta w kolejnym, przepełnionym pożądaniem pocałunku.
Tym razem nastolatek odważył się już wplątać palce jednej dłoni w miekkie, czarne kosmyki marynarza, a kiedy nic złego nie stało mu się na ten gest, drugą ręką powędrował niepewnie na umięśnione, odrobinę wilgotne już plecy, by zaraz powoli przejechać palcami aż do pośladków.
Jungkook nie planował próżnować, zachęcony nagłym zaangażowaniem chłopaka pozwolił sobie obrócić go sprawnym ruchem na kolana, by mieć przed sobą idealnie wypięty, wręcz błagający o penetrację tyłeczek.
Zaskoczony tak nagłą zmianą chłopak stracił równowagę i opadł na łokcie, wypychając pupę jeszcze wyżej, a z jego ust wyślizgnął się krótki, niezbyt męski pisk.
-N-nie- spiął się, kiedy poczuł silne dłonie na swoich pośladkach, jednak Jungkook był szybszy i łapiąc go nieco zbyt mocno za boki, przycisnął biodra do jego pupy.
Nie zamierzał dać młodszemu uciec, znajdowali się bowiem w jednej z jego ulubionych pozycji, a on sam powoli zaczynał wariować już od tych widoków.
Jedną ręką złapał chłopaka za włosy, delikatnie acz stanowczo odchylając mu głowę do tyłu, podczas gdy w drugą dłonią chwycił swojego spragnionego uwagi penisa i przyłożył go do dziurki chłopaka.
Ocierając główką o skórę wokół wejścia licealisty, przy okazji nawilżając je swoim preejakulatem, nachylił się nad dyszącym ciężko chłopcem, by moc zacisnąć wargi na deliktnej, aksamitnej skórze jego szyi.
-Jesteś taki uroczy, że aż nie mogę się zdezydować, czy mam się z Tobą kochać długo i namiętnie, czy jednak zerżnąć cię szybko i ostro, żebyś jutro nie tylko nie mógł chodzić, ale też i mówić- warknął mu prosto do ucha, kiedy na nieskazitelnym ciałku dzieciaka pojawiło się wystarczająco dużo krwistych śladów.
-Jungkookie- ahh!- zażenowany do granic możliwości blondyn zastękał z przyjemności, kiedy na te jakże zbereźne, a jednocześnie niezwykle podniecające słowa przeszedł go zimny dreszcz.
Jakim cudem coś tak niestosownego i wulgarnego może sprawiać mu tyle przyjemności i sprawić, że ma ochotę błagać o jeszcze?
-Tak, Taehyungie?- zadowolony z siebie brunet wyprostował się i spoglądając na chłopaka zwycięsko, zacisnął obie ręce na jego ramionach, by podnieść go do takiej samej pozycji.
W rezultacie klęczeli oboje na łóżku, Taehyung przyciśnięty mocno silnym ramieniem do twardego torsu marynarza, który delikatnymi ruchami ocierał się penisem o krocze młodszego, jedną dłoń trzymając na podbrzuszu roztrzęsionego chłopca, a drugą zaciskając na jego szczuplutkiej szyi.
-J-ja...- Kim tak naprawdę nawet nie wiedział co chciał powiedzieć.
Po prostu czuł taką rozkosz, że usta same mu się otwierały, a on nie miał nawet siły walczyć z nadmiarem nagromadzonej w nich śliny, przez co już po chwili odrobina tej cieczy wypłynęła mu z między warg lewym kącikiem.
Stękał i sapał, wijąc się nieporadnie kiedy ogromny członek starszego uderzał o jego jądra, lub ocierał się o jego dziurkę.
-Mój mały koteczek jest już taki mokry?- Jungkook parsknął, wsadzając chłopakowi do ust dwa palce, po czym przybliżył twarz do jego prawego ucha i szepnął tonem nie znoszącym sprzeciwu: -ssij.
A kiedy chłopak posłusznie zacisnął na jego paliczkach swoje gorące wargi i zaczął je zachłannie wylizywać, marynarz najpierw zacisnął dłoń na jego penisie, masując go przez chwilę, by zaraz chwycić za swojego i ponownie wcisnąć go między te cudne, jędrne pośladki, by drażnić wrażliwą skórę wokół ciasnego wejścia licealisty.
Im więcej jęków wydobywało się z gardła chłopca, im częściej jego tyłeczek przylegał mocniej do krocza bruneta, tym większą ochotę miał on, by wtargnąć do jego wnętrza i odnaleźć w nim spełnienie.
I tak oto niespełna minutę, może dwie, później jego nawilżone paluszki odnalazły dziurkę chłopaczka, który mocnym pchnięciem powalony zostal na brzuch, lądując głową na pościeli, a dupą w górze.
Mając idealny widok na tę przecudowną pupcię, Jungkook uśmiechał się z wyższością, pocierając koniuszkami palców o spiętą dziurkę blondyna.
Nie przestawał, dopóki młodszy nie zaczął odrobinę głośniej jęczeć, a wtedy to nachylil się i splunął porządnie na jego wejście, po czym wsunął powoli jeden palec do środka.
-O nie!- blondyn pisnął boleśnie, zaciskając mięśnie na penetrującym go palcu, kiedy ten nie wszedł w niego nawet do połowy.
Niby było mu z Jungkookiem nieziemsko wręcz przyjemnie, ale z drugiej strony uczucie penetracji było dla niego po prostu cholernie nieprzyjemne.
W sekundę odechciało mu się igraszek i zapragnął przerwać.
Starszy jednak ani myślał przejmować się jego sprzeciwem, zmusił go natomiast kolanem do jeszcze większego rozstawienia nóg, po czym szybkim i zdecydowanym ruchem wsunął mu paluch w dupę do samego końca, jednocześnie zaciskając dłoń na jego gardle, by zablokować mu drogę ucieczki.
Taehyung pisnął niezadowolony, a jego oczy zaszły łzami, bo chociaż wydawać by się mogło, że co to jest taki jeden paluszek, to jednak go to bolało.
Przez nieco dłuższą chwilę żaden z nich nie drgnął, brunet chciał dać mu trochę czasu na zrównanie oddechu, a kiedy to nastało- delikatnie zaczął ruszać palcem na boki.
Przez cały czas uśmiech nie schodził mu z twarzy, a twardy penis rwał się do działania, co chwilę zaczepiając jądra blondyna, który  wciąż kręcił głową i szeptał ledwo słyszalne "nie".
Długo trwało, zanim "nie" przerodziło się w "o mój boże, tak!", a kiedy przy dołożeniu drugiego palca i zmianie kąta nachylenia w  końcu to nastąpiło, nie trzeba było długo czekać, by zwinne paluszki zniknęły z jego wnętrza.
Dosłownie w tej samej chwili Jungkook przyłożył swoje przyrodzenie do rozgrzanej już dziurki chłopaka i masując ją jeszcze swoim mokrym czubkiem, haotycznymi ruchami pieścił całą męskość licealisty.
-Jungkookie, błagam!- syknął, czując jak kumuluje się w nim nadmiar przyjemności. Jego wejście pulsowało przyjemnie, a on sam miał ochotę płakać.
-O co mnie błagasz, koteczku?- zaśmiał się z premedytacją starszy, nachylając się, by móc przejechać językiem po barku nastolatka.
-Boże, Jungkook!- warknął sfrustrowany, będąc zbyt zawstydzonym, by powiedzieć wszystko to, co cisnęło mu się na język.
Chciał, żeby brunet wziął go już tu i teraz, by zrobił z nim co tylko zechciał, byle by pozwolił mu już szczytować, ale nie było opcji, by powiedział takie rzeczy na głos.
-Taki niecierpliwy- Jeon zacmokał z dezaprobatą, po czym naparł biodrami nieco mocniej, a kiedy poczuł że główka jego penisa zatopiła się w mokrej, gorącej dziurce nastolatka, wziął nieco głębszy wdech, zacisnął palce na wystających kościach biodrowych swojego kochanka i jednym, ostrym szarpnięciem wszedł w niego po same jądra, co skwitowane zostało głośnym krzykiem młodszego.
Co za szczęście, że byli sami w domu.
Nie marnując czasu zaczął poruszać się szybko, a kiedy tylko udało mu się trafić w czuły punkt dzieciaka, ten odpowiedział mu nabiciem się na niego jeszcze mocniej.
I cały wstyd odszedł w niepamięć, a rozkosz płynąca z łechtania jego prostaty otworzyła mu usta i wcisnęła w nie słowa, do których napewno nie będzie chciał się kiedykolwiek przyznać.
-Jeszcze szybciej, Jungkookie, jeszcze!- sapał i dyszał, kiedy starszy drażnił się z nim na zmianę przyspieszając tempa do maksimum, by po chwili wysunąć się z niego całkowicie i jedynie masować go delikatnie palcami.
Po prostu zamierzał przedłużyć ich zabawę, upewniając się, że młodszy nie skończy zbyt prędko.
-Taehyungie- szepnął mu do ucha, liżąc jego kraj  -koteczku- szepnął ponownie, wsadzając mu do dziurki dwa palce i wykonując nimi deliktne, koliste ruchy.
-Jungkook- ah! Na wszystkich przenajświętszych, pieprz mnie, błagam!- jęknął żałośnie, mając już tej zabawy dość.
Jego prośby nie zostały jednak wysłuchane, zamiast tego marynarz odwrócił go przodem do siebie i położył na plecach, by samemu wylądować między jego nogami.
W tej pozycji łatwiej było im złączyć z sobą swoje spragnione uwagi usta, co też od razu zrobili. Ręce Taehyunga spoczęły wygodnie na karku całującego jak marzenie mężczyzny, a jego zgrabne nóżki zacisnęły się wokół jego bioder, przyciskając go mocniej do siebie.
Całowali się jeszcze długo i namiętnie, przez chwilę jakby zapominając, że są właśnie w trakcie czegoś ważniejszego.
Aż do momentu, w którym Taehyungowi znudziła się taka pozycja i wykorzystując całą swoją siłę obrócił starszego na plecy, samemu zasiadając dumnie na jego biodrach.
Posłał mu jeszcze zwycięskie spojrzenie, po czym nie przerywając kontaktu wzrokowego, wsadził do ust swoje dwa palce i zaczął ssać je i lizać, by jak najlepiej je nawilżyć.
Jungkook natomiast przyglądał się jego poczynaniom w ciszy, a jego podniecenie rosło niebezpiecznie na widok zwinnych ruchów jego języczka, oraz ciekącej z jego warg śliny.
Kiedyś zastąpi te szczupłe paluszki swoim chujem, ale jeszcze nie dziś i nie teraz. Najpierw musi sprawić, by chłopak sam wracał do niego codziennie po więcej.
Przełykając głośno ślinę, położył dłonie na udach nastolatka, powoli je masując i co jakiś czas smyrając koniuszkami jego krocze.
Blondyn natomiast przeniósł swoje nawilżone własną śliną palce na penisa swojego kochanka, by masując go powoli, sprawić, by stał się dla niego mokry.
A kiedy poczuł na palcach odpowiednią ilość tej gęstej, lepkiej wydzieliny, uniósł do góry biodra,  chwycił twarde przyrodzenie w dłoń i nakierował je odpowiednio, by zaraz ostrożnie, acz szybko nabić się na nie do samego końca.
-O  tak!- jęknął, wywracając oczami, po czym nachylił się nad starszym i przejechał językiem po jego policzku.
A Jungkook pozwolił mu zdominować się na tę krótką chwilę, by leżąc z rękami ułożonymi pod głową, rozkoszować się widokiem ujeżdżającego go blondyna o twarzy laleczki z porcelany, a temperamencie gwiazdy porno.
Liczne jęki, przeplatane z przekleństwami wypełniały pokój Jungkooka, akompaniowane przez odgłos zderzających się z sobą szybko, mokrych ciał, a kiedy starszy poczuł, że już dłużej nie wytrzyma, przyciągnął do siebie Taehyunga, by ściskając go mocno, szybkimi i mocnymi pchnięciami doprowadzić ich do szczytu.
A Taehyung od razu zakochał się w uczuciu wypelniającego go, pulsującego od orgazmu penisa i postanowił, że od dziś jest to jego ulubione doznanie, po które sięgać będzie tak długo i często, jak tylko drzwi do sypialni Jungkooka będą dla niego otwarte.
Wyczerpani i zadowoleni ułożyli się wygodnie i ignorując cały bałagan, okryli swoje nagie, spocone ciała narzutą w kotki, by na długo jeszcze zatracić się w namiętnych pocałunkach i delikatnych pieszczotach. Nie rozmawiali już zbyt wiele, albo raczej- nie komunikowali się z sobą werbalnie, bo wszystkie te nieznane im uczucia przekazywali sobie kolejnymi malinkami, delikatnym gładzeniem po ramionach, czy brzuszku, łączeniem z sobą palców dłoni, czy całą masą krótkich buziaków, oraz długich i mokrych pocałunków.
Słowa zdawały im się w tamtej chwili zbędne, ponieważ wtuleni w siebie i wciąż podnieceni odbytym stosunkiem mieli wrażenie, że odnaleźli właśnie sens swojego życia.

Małe, polujące na motyle, kotki.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz