Rozdział 31.

178 12 0
                                    

[PERSPEKTYWA JEFF'A]

Już miałem zrobić krok w stronę domu, ale Candy zatrzymał mnie kładąc mi rękę na ramieniu.

-Czekaj. Słyszysz?- spojrzał na budynek a następie usłyszeliśmy kobiecy krzyk.

-Idziemy.

-Nie! Czekaj! Jeśli tam teraz wejdziesz to możesz stamtąd nie wyjść. Masz tego świadomość, tak? A co jeśli cię złapie? Dobrze wiesz że Vivien ucierpi najbardziej.

On jest co najmniej dziwny. Najpierw sam mnie do tego namawia a później zachowuje się jakby się bał i chciałby się wycofać.

-Trudno. Jeśli nie spróbujemy to się tego nie dowiemy. Ja idę. Nie wiem co zrobisz z tą informacją, nara.

Odwróciłem się do niego i spojrzałem w oczy. On naprawdę się bał. Nie dziwię się. W takich sytuacjach Jason potrafił być naprawdę niebezpieczny. Odwróciłem się do Candy'ego tyłem i wszedłem do budynku. Ciągle w moich uszach odbijały się kobiece krzyki. Tylko teraz musiałem rozejrzeć się po mieszkaniu. Nie pamiętałem gdzie znajdowała się jego sala tortur, bo byłem tam dość dawno temu. Rozglądałem się. Nie było słychać ani widać czerwonowłosego. Jednak po chwili usłyszałem kroki. Jak się okazało, Candy postanowił mi pomóc.

-Mam nadzieję że wziąłeś nóż.- wyszeptał.

-Nie, Candy. Poszedłem walczyć niezrównoważonym, niebezpiecznym mordercą bez żadnej broni. Pięści wystarczą, prawda?- moja wypowiedź wręcz ociekła sarkazmem a błazen spojrzał na mnie jak na debila- Tak. Wziąłem.

-Uff... Jason powinien być w piwnicy.- wskazał na drzwi po drugiej stronie pomieszczenia.

Chwilę później usłyszeliśmy kolejne krzyki i płacz.

-Idziemy po nią.- rozpędziłem się ale poczułem ucisk w nadgarstku.

-Nie. Najpierw rozprawimy się Jason'em. Chyba nie myślisz że o nas zapomniał?

-Ehh... Racja. Masz jakiś plan działania?

[PERSPEKTYWA VIVIEN]

Torturował ją na moich oczach. Nie mogłam odwrócić wzroku a nawet gdy próbowałam to Jason za każdym razem odchodził od dziewczyny podchodził do mnie by tym razem poznęcać się nade mną. Kazał mi patrzeć jak ją rani, wyrywa paznokcie, wydłubuje oczy by chwile później zastąpić je szklanymi. Moje ciało całe się trzęsło. W końcu po jakiejś godzinie tortur brunetka zmarła z przemęczenia, bądź od utraty zbyt sporej ilości krwi.

-Ehh... Wiesz co, Vivien? Jestem rozczarowany. Myślałem że wytrzyma dłużej.- westchnął- To samo tyczy się ciebie.

Patrzyłam na niego wystraszona i roztrzęsiona. W tym samym czasie Jason przeglądał swoje wszystkie ostrza.

-Miejmy jednak nadzieję że będziesz bardziej wytrzymalsza.- uśmiechnął się podnosząc nóż i podchodząc jeszcze bliżej.

Próbowałam się jakoś wyrwać, ale na marne. Łzy ponownie spływały mi po piekących mnie już policzkach. Najwidoczniej najpierw chciał mnie wykończyć psychicznie a następnie fizycznie, cj jak widać działało.

-Oj, no nie płacz, laleczko. Już wkrótce będziesz w lepszym miejscu, prawda?- mówił spokojniejszym głosem co mnie zdziwiło.

Spojrzałam na niego zaskoczona a on wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i szybko wbił ostrze w moje ramię tworząc dość sporą ranę. Krzyknęłam z bólu, co jak widać go zadowoliło. Wyjął nóż z mojej rany i wbił go w moją łydkę, udo a następnie jeździł ostrzem po moich rękach. Z każdą minutą robiło mi się coraz ciemniej przed oczami. Nie miałam siły ich otworzyć aż nagle poczułam jak wstrzykuje mi coś do krwi. Oczy momentalnie otworzyły się a serce biło szybciej. Sytuacja powtórzyła się jeszcze parę razy aż w końcu zemdlałam.

-Czyli tak wygląda mój koniec...- pomyślałam a następnie odpłynęłam.

[PERSPEKTYWA JEFF'A]

Razem z Candy'm zrobiliśmy z buta wjeżdżam do piwnicy Jason'a która robiła mu za salę tortur.

-Przykro mi chłopcy, spóźniliście się.- uśmiechnął się zabawkarz a jego oczy zaświeciły zielenią.

-J...Już a późno...?- nie mogłem dopuścić do siebie tej myśli.

Podbiegłem do czerwonowłosego i wbiłem mu nóż w ramię. Odsunął się a jego włosy stały się białe. To teraz tak łatwo nie będzie. Starałem się go zranić jeszcze parę ray ale robił uniki. Mimo to jakoś daliśmy radę z Candy'm i udało nam się go jakoś ogłuszyć i związać na tyle mocno by nie mógł się ruszyć a tym bardziej wydostać. Następnie podszedłem do nieprzytomnej Vivien. Jej ubrania były porozrywane w miejscach gdzie na skórze były rany. Wokół było pełno krwi a gdzieś w kącie leżały czyjeś zwłoki.

Podszedłem do nieprzytomnej blondynki i położyłem dłoń na jej policzku. Następnie odwiązałem wszystkie sznury i wziąłem ją na ręce. Była taka lekka.

-Może jednak nie jest za późno...- powiedziałem cicho.

Razem z niebieskowłosym poszliśmy na górę i położyliśmy Vivien na łóżku w jednym z pokoi. Usiadłem obok niej wpatrując się w jej bladą twarzyczkę.

-Pójdę po bandaże. W tym czasie sprawdź jej puls.- powiedział błazen i wyszedł z pokoju.

Sprawdziłem jej puls. Był dość słabo wyczuwalny ale jednak. Najważniejsze było to że żyła. Po chwili wrócił Candy z całą masą bandaży.

- I jak?- zapytał.

-Ma wyczuwalny puls ale słabo. Jeszcze chwila i moglibyśmy przyjść za późno...- mówiłem przygnębionym głosem.

-Hej, tylko mi tu nie rycz.- powiedział i dał mi kuksańca w ramie- Ona będzie żyć. Zobaczysz.

-Mam nadzieję...

-Opatrzysz ją czy mam ci pomóc?- zapytał kładąc mi dłoń na ramieniu.

-Spoko, dam sobie radę.- zmusiłem się do uśmiechu.

Błazen wyszedł z pomieszczenia a ja tylko ponownie spojrzałem na Vivien. Wyglądała jakby spała. Westchnąłem ciężko i zabrałem się za zmienianie bandaży. Chyba jedynym plusem było to że mogłem zobaczyć ją w bieliźnie( ͡° ͜ʖ ͡°).

No co?! Musiałem jej jakoś założyć opatrunki a zakładać bandaży na ubrania nie będę bo gówno to da! A poza tym, to po jej ubraniach zostały same strzępki więc nawet nie opłacało się tego zostawiać.

Odkaziłem i opatrzyłem każdą ranę a następnie przykryłem ją kołdrą. Wszystko zajęło mi około dwóch godzin. Po wykonanej pracy postanowiłem pójść do Candy'ego. Gdy już miałem wyjść z pokoju odwróciłem się w stronę Vivien.

-To wszystko moja wina...- powiedziałem z żalem sam do siebie.

Zacznijmy od nowa  |Silent Scream 2| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz