Ostatni raz postanowiłam obejść dokładnie nasz dom, żeby sprawdzić, czy wszystko wyglądało tak, jakby było gotowe. Przestałam się juz martwić tym, że nic nie było jak powinno, po prostu chciałam, żeby udawało, że tak jest.
Kuchnia wreszcie przybrała właściwy wygląd. Zniknęła mąką i inne składniki, które dosłownie fruwały w powietrzu, gdy Bradley i Carrie musieli popisać się swoją dojrzałością. Wszystko lśniło czystością.
Sprowadziłam większosc ozdób z mojego starego domu do nowego i objęłam je wszystkie wzrokiem. Lampki w kształcie gwiazdek w oknie, jakiś świąteczny napis, nawet kubki, które tak uwielbiałam i stwierdziłam, że będą pasować idealnie.
-Czemu nie robisz testu białej rękawiczki?- spytał Brad nagle pojawiając się przy moim boku
-Czemu nie sprawdzisz czy nie ma cię na górze?
-Bo powiedziałaś, że pomożesz mi sprawdzić sypialnie- odparł i znacząco poruszał brwiami
Przewróciłam oczami i westchnęłam.
-Nie. Powiedziałam, że sprawdzę czy posprzątałeś sypialnie... Wrzucenie wszystkiego pod łóżko to nie jest wyjście.
-Dla mnie jest
-O panie... Dlaczego ja w ogóle z tobą mieszkam?
-Bo mnie kochasz- odpowiedział szybko i uśmiechnął się jak dziecko knujące intrygę
- Coś w tym jest.
-Hej, to ja ci tu piszę piosenki, a ty mi mówisz, że coś w tym jest?
-To ja zatrudniłam naszych przyjaciół do organizacji NASZYCH świat, a ty mówisz, że wrzuciłeś wszystko pod łóżko?
W korytarzu, jak się zdawało, wszystko znajdowało się na swoim miejscu.
Jakimś cudem udało nam się wspólnymi siłami podpiąć wszystkie te lampki- oczywiście Brad schował jeden czy dwa komplety, myśląc, że o tym nie wiem, ale postanowiłam nie protestować. I tak płaciliśmy wysokie rachunki za prąd.-W sumie to te schody całkiem nieźle wygladaja- stwierdził kiwając głową
-Jasne że tak. Jestem genialna!
-Czasami zastanawiam się kto bardziej cierpi w tym związku
-Jeśli znowu wpadnę na deskorolkę gdy wejdę do sypialni, to ty
Uśmiechnęłam się tak, żeby wiedział, że może zacząć się bać. W dalszym ciągu zostawiał ta cholerną deskorolkę wszędzie gdzie się tylko dało. Raz nawet natknęłam się na nią obok prysznica. Nie byłam pewna, czy robił jej kąpiel czy co, ale wolałam też nie pytać.
Chwyciłam go za rękę i podciągnęłam go po schodach na górę.
Nasz pokój znajdował się się zaraz po prawej stronie i był chyba najprzytulniejszym miejscem w całym domu. Oczywiście o ile na podłodze nie jest walały się jakieś kartki, długopisy i inne dziwne rzeczy, których Brad używał, gdy pisywał piosenki. O dziwo zawsze nachodziła go wena w środku nocy. I o dziwo zawsze, gdy kończył był zmęczony na tyle, że mówił, że posprząta to rano. I zwykle sprzątałam ja.Uchyliłam drzwi i stanęłam w progu. Szybko objęłam wzrokiem dywan i o dziwo stwierdziłam, że nie ma na niej żadnych opakowań po grach,ani kartek ze słowami i nutami, albo, o zgrozo, deskorolki.
-I co? Powiesz mi wreszcie, że jesteś ze mnie dumna?
-Powiedzialabym, gdybym nie wiedziała że wepchnąłeś tego wszystkiego do szafy...
-Szczegóły.
Szybko przeniosłam wzrok na niego i już miałam niezliczony raz przewrócić oczami, ale wtedy Brad zlapal mnie za ręce i przyciągnął do siebie. Z głębokim wdechem, stwierdziłam, że to pora przestać się wszystkim przejmować i oparłam głowę o jego ramię.
Wszyscy mieli się zjawic lada chwila , więc i tak nie było już czasu na jakiekolwiek poprawki, ale może to dobrze.
-I po co te wszystkie nerwy? Ten dom nigdy nie wyglądał bardziej świątecznie
-Trochę inaczej sobie to wyobrażałam...
-Gdy tak mówisz to zaczynam się przejmować. Boje się że po tych świętach będę cię musiał umówić z terapeuta Carrie...
-Simpson! Nie zwariowałam.... Jeszcze
W tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Odetchnęłam głęboko i oderwalam się od chłopaka. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
-Przedstawienie czas zacząć
-Kto pierwszy na dole?
-Brad, nie sądzę, żeby to był dobry....
Nie zdążyłam jednak dokończyć nawet zdania, bo mój genialny chłopak, w którym dziecko było dalej żywe, zaczął pędzić w dół schodami a mnie pojawiały się już najgorsze wizję przed oczami.
Ciekawe czy on kiedyś dojrzeje?
Mam nadzieję, że nie.
Oczywiście już przy samym dole potknął się, nabrał rozpędu i wpadł prosto na drzwi. Nie miałam nawet czasu na swoją stałą reakcję w stylu wywrócenia oczami, bo od razu zbieglam na dół i złapałam go za ramiona.
-A nie zdążyłam powiedzieć?
Jego mina była co najmniej zabawna, ale trzymał się całkiem nieźle jak na kogoś kto wpadł na takie masywne drzwi.
Swoją drogą, ludzie po drugiej stronie mogli być zaniepokojeni.-Az tak cię to śmieszy?- spytał
-Tak, uwielbiam jak mnie nie słuchasz, gdy mam racje, a potem wychodzi właśnie tak...- uśmiechnęłam się- Wszystko z tobą okej?
-Wpadlem na drzwi!
-I to jeszcze jak!
-Sparks!
Zabawne było to, ze był to pierwszy raz, kiedy to on użył mojego nazwiska a nie ja jego. Zaśmiałam się i postanowiłam w końcu otworzyć drzwi. I tak wszystkie dźwięki były wystarczająco niepokojące.
Na zewnątrz stała mama Brada z Natalie, a ich miny były trudne do zinterpretowania.
- Powinniśmy się martwić?- spytała Anne patrząc na mnie
Uśmiechnęłam się i pokrecilam głową.
-Jak nie? Holly ty mały demonie, przecież wpadłem w drzwi!- wtrącił od razu Brad masując głowę
-Brad lubi mieć wielkie wejścia- stwierdziła Natalie i obie weszły do środka