y e l l o w —
Srebrny blask księżyca otula wysokie budynki, bezskutecznie walcząc o dominację z kolorowymi światłami miasta. Na głównych ulicach zapewnie panuje ogromny ruch i gwar, a ludzie przepychają się na chodnikach, by mieć lepszy widok na wkrótce wystrzelone fajerwerki.Mijający szeregi starych kamienic mężczyzna, nawet nie myśli o szczególnym świętowaniu Nowego Roku. Cóż, jego postanowieniem jest ograniczenie się od hucznych zabaw i alkoholu, choć z tym drugim jest naprawdę ciężko. Nawet teraz, przecinając chłodne powietrze z prędkością światła, popija grzane piwo z cynamonem i goździkami. Jego największa słabość.
Wszystkie domy wydają się puste, co nie ucieka jego uwadze. Zawsze śmieszy go, jak ludzie zachwycają się sztucznymi ogniami, by potem płakać nad pustymi kieszeniami. Mówi nawet, że to gorsze, niż skłonność do alkoholu.
Ubrany jest w czarny płaszcz, a spod wełnianej czapki wystają jasnoniebieskie kosmyki. Jego matka sądzi, że z dnia na dzień wygląda coraz gorzej. Jego makijaż staje się coraz ciemniejszy, a włosy coraz bardziej krzykliwe, nie wspominając już o garderobie skąpanej w czerni i granacie.
Min Yoongi czuje się z tym dobrze.
Jeszcze niedawno przejmował się zdaniem innych, ale z czasem jego kompleksy poszły w niepamięć. Olał życie, gdy ono olało go. Zdał sobie sprawę, jaki ogrom czasu zmarnował na zmienianiu swojej osoby względem otaczającego go świata. Z wolna zaczął kochać siebie takim, jakim jest. Szkoda tylko, że ludzie tego nie widzą.
Kolejne samochody mijają go beznamiętnie, a ciągnący się za nimi wiatr uderza go w policzki, jakby chciał dać mu coś do zrozumienia. Tylko co? Widząc, że zbliża się ciężarówka, obraca się na pięcie, by uchronić twarz przed niemiłym podmuchem, który zaraz potem naskakuje na jego czarne plecy. Plastikowy kubek przechyla się, a ciepły grzaniec ucieka pomiędzy szczupłymi palcami.
— Cholera... — jęczy z niedowierzaniem, robiąc krok do tyłu. Nie chce pobrudzić czarnych spodni, które luźnie otulają jego zmarznięte nogi. Rozgląda się w poszukiwaniu kosza na śmieci, jego kolejnym postanowieniem jest dbanie o środowisko. Śmieszne, jeszcze wczoraj rzucał papierki za płoty, a puste butelki rozbijał o krawężniki.
Z grymasem na bladej twarzy, rusza w stronę ciemnej uliczki z nadzieją, że znajdzie tam jakikolwiek kontener. I jeszcze większą nadzieją, że opęta go jakiś demon i będzie mógł powystrzelać cały świat. Jednak zamiast kontenera czy demona, widzi siedzącą na drewnianej palecie postać. Zaciska palce na ciepłym kubku.
Prycha pod nosem. Bezdomni nigdy nie budzili w nim empatii, jakiegokolwiek współczucia. Uważa ich za zwykłe szkodniki, które nie są w stanie zadbać o siebie.
— Ty też nie zdałeś podstawówki? — śmieje się, kopiąc osobę w podeszwę buta. Światło latarni jest wystarczająco mocne, by mógł stwierdzić, że to chłopak. Jego włosy są jasne i poplątane. Ma na sobie jedynie żółty sweter i brudne jeansy, choć to koniec grudnia, a raczej początek stycznia.
Chłopak podnosi wzrok, a Min Yoongi wstrzymuje oddech. Jego młode oczy są piękne, lecz zamglone. Wydają się matowe, zupełnie nie odbijają otaczającego ich światła, jakby martwe. Mężczyzna wpatruje się w niego przez chwilę, lecz szybko przytomnieje. Chłopak nie może być od niego starszy, wygląda jak dziecko. Tylko co robi w takim miejscu o takiej porze?
— Uciekłeś z domu? — pyta. Czuje niemiłe kłucie w gardle i wie, że jutro nie wstanie z łóżka.
Odpowiada mu głęboka cisza. Nawet samochody przestały krążyć wokół budynków.
— Jeśli nie odpowiesz, będę musiał zadzwonić na policję — wzdycha, ostatecznie rzucając kubek w głąb ulicy. Pieprzyć postanowienia. Chłopak patrzy na niego z lekko uchylonymi ustami, jakby próbował coś powiedzieć.
Yoongi wsuwa dłoń do tylniej kieszeni jeansów, by wyciągnąć z niej rozbitego Samsunga. Niebieskawe światło ekranu odbija się w jego ciemnych oczach, które co chwilę spoglądają w dół, na skulonego blondyna w żółtym sweterku.
Niespodziewanie rozlega się huk, a w chwilę później na ciemnym niebie rozlewają się przeróżne kolory, które za wszelką cenę chcą dosięgnąć pięknego księżyca. Mimo wszystko, Yoongi spogląda w górę, zawieszając wzrok na utkanych między czernią gwiazdach.
Sztuczne ognie podle zasłaniają białe punkciki, a niebieskowłosy ma ochotę pozbyć się narcystycznych ludzi, by w spokoju móc studiować ich piękno.
Zegar w centrum miasta wybija północ, a w nocnym powietrzu rozchodzą się uradowane wrzaski. Świat jest starszy o kolejny rok.
— Księżyc sprawia, że jestem zazdrosny. Wszyscy go podziwiają i obserwują, mówią jaki jest piękny. Na mnie nawet nie patrzą, choć się staram. Jestem brzydki? — Jego głos jest delikatny, ale cały drży. Po jego policzkach płyną kryształowe łzy, ale oczy nadal są niczym matowa stal.
Min Yoongi marszczy brwi, powoli opuszczając głowę. Już wie, że to słaby początek Nowego Roku.
hej^^ przepraszam za wszelką banalność i błędy. bardzo zależy mi na opiniach. traktuję to jedynie jako zabawę, wypychacz czasu, ale w głębi serca mam nadzieję, że ktoś spróbuje docenić mój (nowo)twór. miłego dnia or dobranoc, dbajcie o siebie⭐
CZYTASZ
❝SUNSHINE❞ + yoonmin
Romance日光 ❝and they said it changes when the sun goes down around here❞ gdzie park jimin jest częścią układu słonecznego