Hm.. lubicie łofce, prawda? Opowiem wam o nich bajeczke...
Rzyla sobie łofca w stadzie
I tak sobie łazi w ładzie
O, znalazłam se barana
I gadałam z nim do rana
Zakochał się baran w łofcy
Nie przeszkodzą żadni łowcy
Nie pomogą strzały w randce
Przecież sie boją, heloł
Sie wtulił baranek w łofce
I powiedział "kocham łofce"
A ja na to "ja barana"
Znów siedzieli tak do rana
Baran z łofcą byli parą
Choć to jeden jest gatunek
Wszyscy mówią "na ratunek"
Każdy boi się a ja
Długo się zastanawiam
Co łofcom odwala
Okazało się więc szybko
Stoi gospodarz za szybką
I nożyce trzyma w ręce
"No chodź do mnie, nic Ci nie będzie"
Mówił tak do łowiec, wszakże one nie chciały
i pod ławką sie schowały
"Co mu po tym?"
Sama siebie się pytałam
"Futro chce" inna mi odpowiadała
"Ja swego puchu nigdy nie oddam
Puch to rzycie"
"Zabieraj łapy Bogdan"
Do gospodarza powiedziałam
Uciekłam i furtkę z zawiasów wyrąbałam
Wszystkie łofce za mną
Na wolność no
Imprezka jest i densy są,
Już nie ukrywajmy sie pod ławką
Puch to rzycie
A rzycie bez puchu
Traci swój sens.No to tak: to jest pierwszy rozdział książki o moich przemyśleniach, no, niektóre z nich będą się składać z przenośni. Tu porównuję puch dla owcy do czegoś, z czym człowiek mocno potrafi się zżyć ale zostaje zmuszony do stracenia tego. Owce tracą puch wiele razy, ale on zawsze odrasta. Można to porównać do miłości, tracisz ją wiele razy ale zawsze nadejdzie czas na nową.. To tylko moja interpretacja, swoją możecie się podzielić w komentarzach ;)
No jeszcze takie info:
Będą one czasem poważniejsze ale w większości po prostu z moim dość specyficznym humorkiem :D
Możecie zadawać mi jakieś pytania na priv lub podsyłać pomysły jeżeli sami nie potraficie ich zobrazować w taki sposób, w jaki chcecie.
No to tyle na dziś, paaa..