pięć

238 25 8
                                    

Okej, okej, KURWA OKEJ. Właśnie miałem okazję zobaczyć Louisa po raz kolejny. Jedyne co mnie zdziwiło, to ten sen był wyjątkowo krótki porównując go do poprzednich.

I to nie tak, że od wypadku nigdy mi się nie śnił. Po prostu zawsze to były wspomnienia, nigdy nic nowego. A jednak nie pamiętam, żeby kiedykolwiek stało się coś podobnego w moim życiu. A ta świadomość tworzyła cudowne uczucie, którego nie potrafię w żaden sposób opisać.

Żeby trochę odetchnąć postanowiłem iść na spacer. Może i było wcześnie, ale miałem na to cholerną ochotę i w końcu kto miałby mi zabronić? Ubrałem się raczej ciepło, bo był jesienny ranek, a to nie zapowiadało upału, ani nic podobnego.

Szedłem parkiem ze słuchawkami w uszach kierując się w stronę lasu. Chciałem spokoju i pobyć sam, zapomniałem, że lubię uwielbiają tutaj biegać, dbać o swoje zdrowie. Tylko tak naprawdę dlaczego? Po co im to, spoko kiedyś wszystko stracą, a zdrowie przede wszystkim. Tak, ja chodzę czasami na siłownię, ale zazwyczaj kończy się to tak samo i zawsze jest tylko, żeby oczyścić się z wyrzutów przez zjedzone wcześniej świństwa.
Z zamyśleń wyrwało mnie zderzenie z kimś. Wziąłem głęboki oddech zanim podniosłem wzrok.

– Och, przepraszam... – odezwał się chłopak ubrany w strój do biegania, a ja zamarłem na jego głos. Był mniej-więcej w moim wieku, ciemnobrązowe włosy i oczy, trochę niższy, szczupły... mulat. – Harry.

Nie spodziewałbym się, że spotkam tutaj kogo kogokolwiek ze znajomych, a co dopiero Zayna. Nie widziałem go od jakiś czterech lat i w żaden sposób się na to nie zapowiadało. Cholernie za nim tęskniłem i w jego spojrzeniu też to widziałem.

– Zayn.. – prawie szepnąłem, choć nie miałem powodu. Po prostu byłem zbyt oszołomiony. Następie zapytałem niepewnym głosem, jakbyśmy byli zupełnie obcymi sobie osobami. – Czy to będzie dziwne, jeśli teraz cię przytulę?

Nie było mi dane usłyszeć odpowiedzi, ale gest mówił sam za siebie. Malik zamknął mnie w szczelnym uścisku, który ja to odwzajemniłem. Staliśmy tak, aż jakiś rowerzysta nas nie upomniał, że jesteśmy na środku ścieżki.

– Cholera Harry, przyjechałem tu do was, ale Louisa nie było u siebie, a Niall i Liam się najwyraźniej wyprowadzili do innych mieszkań – mówił szybko na jednym wdechu, a ja poczułem ukłucie w sercu, kiedy wypowiedział imię Tomlinsona. On nic nie wiedział. Uśmiechnął się i mówił dalej. – Idziesz gdzieś teraz, czy dasz się zaprosić na gorącą czekoladę... jak kiedyś?

– J-ja – zająkałem się bo ledwo ogarniałem sytuację, ale pokiwałem głową i odwzajemniłem uśmiech znowu wracając do siebie. – Pewnie, Old Café jak kiedyś?

Nic nie poradzę na to, że to miejsce niosło za sobą zbyt dużo pięknych wspomnień, o których jednak starałem się zapomnieć. Za bardzo bolały, a ja nie byłem tam od śmierci Lou.

– Wszystko okej? – Zmarszczył brwi, ale nie czekał już na odpowiedź, kiedy się rozweseliłem. Kawiarnia nie była daleko i po dziesięciu minutach już byliśmy w środku czekając na nasze napoje. Zayn cały czas mówił, ale nie przeszkadzało mi to. Nawet mi tego brakowało przez wszystkie lata. – Musimy się w tym tygodniu spotkać tutaj jeszcze w piątkę, powspominać, pośmiać się.

– Dlaczego się nie odzywałeś, kiedy wyjechałeś – zapytałem starając się ominąć narazie temat naszej piątki.

Atmosfera w tym miejscu była tak jak wtedy. Już za niedługo miały się pojawić światełka, małe choineczki i czerwono-zielone łańcuchy, a razem z tym wszystkim świąteczny klimat. Może czas się przełamać nad to i wrócić tu.

– Na początku miałem zapieprz związany z przeprowadzką i najzwyczajniej w świecie nie miałem czasu. Potem - w mój pierwszy dzień szkoły, chyba nie za bardzo mnie polubili, bo ukradli i rozjebali mi telefon... – pokręcił głową wzdychając. – Więc już nie miałem jak.

– Och, okej to teraz nieważne. Tęskniłem wiesz? Dużo się zmieniło – mój głos był cichszy i starałem się nie pokazywać w nim bólu, co opanowałem już do perfekcji. Jednak facet obok  znał mnie za dobrze, żeby nic nie zauważyć.

– Ja też kurwa, czułem się taki bezradny i starałem się coś wymyślić, ale nie wyszło. Teraz nazbierałem na bilet do Londynu i tak oto jestem. Jak dużo, co się zmieniło? – spojrzał na mnie zmartwiony.

Chciałem mu powiedzieć, że dla mnie całe życie. Straciłem osobę, którą kochałem, a ta nawet o tym nie wiedziała. W moich oczach zebrały się łzy. Nie potrafiłem o tym mówić, co z tego, że minęły pieprzone dwa lata, to nadal boli tak samo i nigdy nie przestanie.

Mulat nie odezwał się ani słowem, ale po prostu przytulił mnie głaszcząc moje plecy. Nie lubiłem rozklejać się przed innymi i nie lubiłem tej litości którą mnie wtedy darowali. Uczucia wolałem pozostawiać sobie na wieczory, noce, albo długie poranki.
Wytarłem oczy rękawem zanim zdążyłem się rozpłakać. Odsunąłem Zayna od siebie mamrocząc, że wszystko jest w porządku.

– Nie, nie jest w porządku, chciałbym wiedzieć co się stało – powiedział trochę za ostro, więc szybko zmienił ton. – Byliśmy przyjaciółmi... może nadal jesteśmy. Mam nadzieję, że nadal mi ufasz i powiesz o co chodzi.

– Oczywiście, że ci ufam, ale nie potrafię Z – pokręciłem głową chwytając do ręki gorący, duży kubek 'ubrany' w sweterek, który młoda dziewczyna przed chwilą nam przyniosła. – Zapytaj Liama.

– Ach, Payne. Nadal jest taki przystojny? – Zapytał z uśmiechem przy okazji zmieniając temat. Odwzajemniłem uśmiech, chociaż Malikowi współczułem, bo jednak Payno nie dawał żadnych oznak zainteresowania innymi facetami, a nawet wręcz przeciwnie.

Potem rozmowa toczyła się swobodnie, a my siedzieliśmy w naszym ulubionym miejscu aż nie zrobiłem się głodny. Wtedy wyszliśmy i zaprosiłem Malika do siebie na makaron z gotowym sosem na co ten chętnie się zgodził. W międzyczasie podałem mu numer do Payna. Żartowaliśmy i dużo się śmialiśmy. Ten dzień był miłą odskocznią od ciągłej rutyny, chciałbym, żeby jak było wcześniej. Żeby czasy, jak Zayn mieszkał w Londynie wróciły... co do każdego szczegółu.

***
👀👀

Alaways Together / Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz