Część 1

859 60 3
                                    

*Retrospekcja*

Klęczałam wraz z moimi przyjaciółkami na trawie w białych sukienkach. Spojrzałam do tyłu, gdzie wzrokiem odnalazłam kobietę, która była dla mnie jak mama i patrzyła na wszystko z obojętnością. Zawsze była dla mnie kochana i opiekuńcza, a teraz zmieniła się gdy dowiedziała się o żniwach i kazała brać mi w nich udział. Mój tata nie wiedział, że biorę w nich udział, ponieważ Kira  zabroniła mi mu mówić. Obróciłam głowę w stronę czarownicy za starszyzny Bastiany, która wybrała już trzy dziewczyny do żniw, a w tym moją przyjaciółkę, Monique. Chodziła koło innych dziewczyn, ale żadnej z nich nie wybrała. Spuściłam głowę w dół kiedy była blisko mnie. Poczułam jak dotyka dłonią mojego czoła. Podniosłam głowę aby na nią spojrzeć. Wybrała mnie. Wyciągnęłam rękę w jej stronę, a ona sztyletem nacieła moją dłoń. Następnie podeszła do mojej przyjaciółki Daviny i zrobiła to samo. Wszyscy odeszli oprócz naszej piątki i Bastiany. Wyjaśniła nam na czym polega rytuał żniw. Mieliśmy przez nacięcie ręki wpaść w stan uśpienia, a nasza moc pójdzie do przodków. Zrobiłyśmy próbę żniw.

Wieczorem odbył się rytuał. Wprowadzono nas jakbyśmy były księżniczkami. Byłyśmy zafascynowane i pod wrażeniem. Mijałyśmy dużo czarowników i czarownic, którzy chcieli zobaczyć żniwa. W tłumie zobaczyłam Kirę. Widziałam dumę w jej oczach. Powtarzałam sobie, że skoro ona wierzy w żniwa to ja też.

Uklęknęłyśmy przed Bastianą, zaś ona wezwała żywioły, aby połączyć ze sobą starą i nową magię. Każdą z nas oznaczyła czarną kropką na czole. Nagle zerwał się wiatr, a Starsza wzięła sztylet i przyłożyła go do ognia. Pierwsza podeszła blondynka o krótkich włosach.

- Nie! Stop! Bastiana przestań!- krzyczała ciotka Monique , która chciała podejść i powstrzymać Starszą, ale powstrzymano ją i zakryto jej usta. Nabierałam podejrzeń, ale nie ruszyłam się z miejsca.

- Odrodzenie wymaga ofiary. Wierzysz w żniwa?- zapytała Bastiana, a blondynka lekko przytaknęła. Wystawiła do Starszej rękę, a ona za nią złapała. Wtedy Bastiana zamiast naciąć dłoń blondynce, podcięła jej gardło. Przerażone wstałyśmy, zakrywałyśmy dłonią usta ze zdziwienia, płakałyśmy i krzyczałyśmy. Chciałyśmy uciec, ale zagrodzono nam drogę i przytrzymano. Ciągnięto nas w stronę Starszej. Próbowałyśmy się wyrwać, ale to nic nie dało. Popchnęli szatynkę w stronę Bastiany, a ona zrobiła z nią to samo co z blondynką. Potem pchnęli Monique. Krzyczałyśmy, żeby tego nie robili, ale nic z tego, bo podcięli jej gardło. Następna miałam być ja. Próbowałam wyszarpać się chociaż wiedziałam, że to na nic, ale nie chciałam umierać.

- Nie! Rose! Nie!- krzyczała za mną rozpaczliwie Davina. Byłam już blisko Bastiany gdy z nikąd usłyszeliśmy gwizd. Zjawiły się wampiry, które skręcały karki i wgryzały się w szyję czarownic i czarowników. Wśród wampirów zobaczyłam mojego tatę. Korzystając z nieuwagi czarownika, który mnie przytrzymywał, szybko wyrwałam się i błądziłam wzrokiem szukając taty. Widziałam jak jeden z wampirów wgryzał się w szyję Bastiany, a ona opuszcza sztylet. Odwróciłam od tego wzrok i dalej rozpaczliwie próbowałam odnaleźć Marcela. Nagle przy mnie pojawiła się Kira.

- Kira- powiedziałam płacząc i ją przytuliłam, a ona odwzajemniła uścisk. Odsunęłam się od niej i stało się coś czego nigdy bym się nie spodziewała. Poderżnęła mi gardło. Upadłam krztusząc się własną krwią i usłyszałam głos Marcela, który podszedł do mnie, kładąc moją głowę na jego kolanach.

- Nie, nie, nie! Nie! Rosalie!- krzyczał płaczliwie. Po chwili była tylko ciemność.

Sobowtór [1] → The OriginalsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz