Rozdział 4

1.8K 164 3
                                    

Po kilku godzinach lotu byliśmy nad Nowym Jorkiem. Panorama miasta, które nigdy nie śpi, jak to mówią, cudownie wyglądała na tle zachodzącego słońca. Zdawać by się mogło, że wszystkie budynki ktoś pomalował żółtą i pomarańczową farbą. Wśród nich dostrzegłam Stark Tower, było one wyższe niż inne wieżowce i wyróżniało się ono swoim wyjątkowym wyglądem. W końcu planował je filantrop, co nie?

Z każdą chwilą nieruchomość Iron Mana stawała się coraz wyraźniejsza i ukazywała więcej szczegółów swojej niezwykłej konstrukcji. W końcu odrzutowiec wylądował na dachu, a my mogłyśmy już wyjść z tej latającej puszki. Od razu przywitał nas organizator balu z szczerym uśmiechem na twarzy. Wspominałam już, że umiem odróżnić fałszywy uśmiech od prawdziwego i wyczuć kłamstwa? Nie? To już wiecie. 

- Witajcie w mych skromnych progach. Alex - przywitał się z moją towarzyszką, co uczynił później ze mną - Victorio. Mogę się do was tak zwracać?

- I tak już to zrobiłeś, więc nie widzę problemu - odpowiedziała mu Loviatar, starając się wypaść jak najuprzejmiej. Jesteśmy niezbyt ufne do nowo poznanych ludzi mimo, iż jesteśmy boginiami i nie zbyt mogą nam zaszkodzić.

- A więc zapraszam - powiedział już mniej uroczyście i zaprowadził nas do środka. - W waszych pokojach powinny pojawić się zaraz bagaże. Przyjdę po was za godzinkę, żeby oprowadzić po mojej skromnej wieży. Do zobaczenia!

Zaprowadził nas pod same drzwi dwóch pokoi obok siebie, a sam zniknął w windzie. Weszłam do swojego tymczasowego pokoju. Jego ściany zostały pomalowane na szaro, a meble wstawili tutaj czarne. Jedna ze ścian była w całości ze szkła, dzięki czemu mogłam podziwiać wcześniej wspomnianą panoramę miasta. Łóżko stało po lewej od wejścia, a po jego bokach były stoliki nocne. Na przeciw od strony okna znajdowało się wejście zapewne do łazienki, szafa, komoda, stolik i dwa krzesła. A na prosto od drzwi łazienki był umieszczony jeszcze fotel, na którym zapewne spędzę wiele czasu na czytaniu książek. Zupełnie nie mój styl, ale trudno. Spędzę tutaj nie więcej niż trzy dni, no może góra pięć, bo jak Tony'emu coś odwali to nas zatrzyma na więcej, więc nie będę nic zmieniać. Jeszcze by się domyślili, iż mam jakieś ponad naturalne moce. Łazienka utrzymywała się w podobnych barwach co pokój, lecz wkrada się do niej nutka bieli. 

Po rozpakowaniu się, oczywiście za pomocą magii postanowiłam wziąć krótki prysznic. Wyciągnęłam z komody pierwszą lepszą białą bluzeczkę i granatowe spodnie. Tak czy inaczej jest to obojętne co założę przez moją iluzję, której używam jako moje alter ego na tej planecie w świetle znanej osoby. Po upływie parunastu minut byłam gotowa na oprowadzkę po Stark Tower u boku Anthony'ego. Tradycyjnie założyłam iluzję, po czym wyszłam z pokoju starannie zamykając drzwi, co jak zauważyłam zrobiłam w tym samym momencie co Alex. Zaśmiałyśmy się krótko. Loviatar nie zakładała iluzji, bo posługiwała się innym typem magii. Jak sam jej przydomek wskazuje jest Boginią Cierpienia, więc może zadawać ból poprzez jej zamieniające się na czarny kolor oczy. Nie może w ten sposób nikogo zabić, ale daje jej to wielką przewagę podczas walki. Zaś kiedy jej oczy są w kolorze granatowym może dostrzec co dana osoba robi w tym momencie. Ponad to umie robić różne eliksiry lecznicze z ziół, magiczne płyny i inne tego typy rzeczy. 

Po chwili dołączył do nas playboy z tym swoim pewnym siebie uśmieszkiem. Wymienił z nami parę zdań na temat pokoi i zaczął nas oprowadzać. 

Zaczął wszystko pokazywać rozpoczynając od piętra, na którym się znajdowaliśmy. Były tutaj pokoje wszystkich Avengersów i parę gościnnych, które między innymi zajmowałyśmy my. Piętro wyżej, czyli trzydzieste pierwsze było zajęte przez ogromny salon i kuchnię połączoną z jadalnią, to tutaj miał odbyć się bal. Na dwudziestym dziewiątym z kolei była słynna pracownia Starka i laboratoria. Niżej znajdowała się ogromna sala treningowa, nawet większa niż ta którą miałyśmy w domu. Reszta pięter była zagospodarowana pod kątem firmy, czyli biura, sale konferencyjne czy gabinety ważniejszych osób. Ostatnie poziomy były pod ziemią. Tam z kolei Tony nas nie zabrał, bo miejsca te przeznaczone były dla osób z Tarczy i Mścicieli. 

Kiedy dochodziła godzina dwudziesta zabrał nas do kuchni na kolację, gdzie siedziała już reszta mieszkańców tej wieży. Zapoznał nas z resztą, czyli Natashą, Clintem, Brucem, Stevem i Thorem. Tego ostatniego skądś kojarzyłam, ale nie miałam pojęcia skąd. I nie mam na myśli telewizji ani internetu. Zapewne z jakiejś książki. Musiałabym przejrzeć moją kolekcję co na ten moment nie jest możliwe, super. Moja ciekawość nie da mi spokoju przez cały pobyt tutaj. A mogłam się nauczyć tej durnej teleportacji! Ale nie! Bo po co mi?! Poszperam trochę w internecie. Na Midgardzie nazywa się to chyba mitologia nordycka. Chyba mam nawet taką książkę. Czyli zapewne z niej go kojarzę. 

Kolacja minęła w miłej atmosferze. Zostałyśmy wypytane o naprawdę wiele szczegółów z naszego "aktorskiego" życia, bo w internecie na nasz temat nie ma za wiele. Nie udzielałyśmy nigdy wywiadów, ani nic w ten deseń by się nie narażać na zdemaskowanie. Dlatego też w głównej mierze ja odpowiadałam, abyśmy nie zaprzeczały sobie nawzajem podczas opowiadania. Po zjedzeniu posiłku wraz z Alex pomogłyśmy Natashy posprzątać mimo protestowań całej drużyny. Nie obyło się bez potajemnego użycia magii oczywiście, ale na szczęście nikt się nie zorientował. Po doprowadzeniu jadalni do wcześniejszego stanu skierowałam się do swojego pokoju, ale ktoś mnie zatrzymał.

- Hej, Victoria może byś pooglądała z nami film? Alex została - powiedział Steve.

- Nie dziękuje. Jestem trochę zmęczona dzisiejszym dniem. Podróż, później Stark. Wiesz jaki on jest - zaśmiałam się pod nosem. - Poza tym jutro bal, muszę być wypoczęta. 

-Tak, jasne rozumiem. Do zobaczenia jutro. 

- Do jutra - odwróciłam się i poszłam w kierunku windy. Ta otworzyła się po chwili, weszłam do niej i nacisnęłam guzik z trzydziestym piętrem. Drzwi się zamknęły, a do moich uszu doszła melodia charakterystyczna dla tej ruchomej puszki. Jak metalowe "wrota" się otworzyły ruszyłam w stronę swojego pokoju. Po chwili byłam już w środku. Ściągnęłam iluzję i od razu poczułam zmęczenie ogarniające mój organizm. Zdecydowanie zbyt długo używałam magii. Otworzyłam kosmetyczkę, w której leżał flakonik z niebieską cieczą. Wyjęłam go, wlałam do wyczarowanej szklanki z wodą i wypiłam. Momentalnie ogarnęła mnie senność, więc przebrałam się w piżamę i położyłam w łóżku. Machnęłam ręką by zgasić światło, po czym zamknęłam oczy, aby oddać się w objęcia Morfeusza, lecz nie było mi to dane. Znów miałam przed oczami tego mężczyznę w czarno zielonym stroju z złotymi elementami. Mówił coś do mnie, ale nie wiem co. Jego głos był stłumiony. 

5 gwiazdek i leci kolejny rozdział! Bye!

Stracone Wspomnienia |Loki|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz