Rozdział 10

159 16 1
                                    

Pov. Eren.

Stałem na deszczu i jak głupi się śmiałem. W końcu się otrząsnąłem i zdałem sobie sprawę co właśnie zrobiłem. Pomimo moich obaw, czułem niepohamowane szczęście, nie żałowałem niczego, co do tej pory zrobiłem. W końcu poczułem wolność, jednak... gdzie mam teraz pójść? Może do Armina, mojego najlepszego przyjaciela...albo do Levi'a. Przecież powiedział, że chce mi pomóc, a ja... odtrąciłem jego pomoc. Boże, dlaczego jestem tak niezdecydowany...                    Może najlepiej będzie, gdy najpierw pójdę do Armina.

Jak myślałem tak zrobiłem. Chwyciłem walizkę i ruszyłem w stronę domu mojego, najlepszego przyjaciela.

*Kwadrans później*

Stałem już przed drzwiami Armina, i niepewnie chciałem zapukać, gdy on sam wyszedł nagle ubrany, z mieszkania.

- Boże! Eren, nie strasz mnie tak. Co tu robisz? - zapytał po chwili.

- Wyprowadziłem się od Mikasy. - powiedziałem krótko, z uśmiechem.

- Oszalałeś?! Wiesz jakie to było nieodpowiedzialne! - zdziwiła mnie jego reakcja.

- Niby dlaczego oszalałem? Sam mówiłeś, że dobrze będzie jak się od niej wyprowadzę, co nie?

- Chłopie... Ty nie masz żadnych pięniedzy! Nie masz gdzie mieszkać, nie masz pracy. Jesteś poprostu zwykłym studentem... chociaż nie, już nie jesteś. -powiedział, nadal stojąc w progu.

- Dlatego przyszedłem do ciebie... - niewinnie się uśmiechnąłem.

- O nie, nie! Nie licz na mnie. Nie będe ci pomagać całe życie, musisz się nauczyć znosić konsekwencje swoich zachowań. - popatrzył mi w oczy.- Po za tym, wyjeżdżam, Eren.

- Co? Gdzie? Kiedy?- zapytałem zdziwiony, aż upuściłem walizkę.

- To miała być tajemnica...- skrzywił się.

- Chciałeś tak poprostu wyjechać, nie żegnając się ze mną...? - mówiłem z przerwami. Popatrzyłem na Armina, a on odwrócił wzrok. - Aha, myślałem... nieważne. - odwróciłem się od niego plecami i chciałem odejść, gdy ten złapał mnie za ramię.

- Eren... jeśli chcesz, to zostawię ci mieszkanie...

-  Nic od ciebie nie przyjme. - powiedziałem nie obracając się, po czym odszedłem.

Znów ktoś mnie zawiódł. To dosyć normalne, ale Armin? Byliśmy przyjaciółmi od dziecka... i nadal będziemy. Od dziś zamierzam walczyć, a nie użalać się nad sobą. Dość starego mnie, dostałem szanse na nowe życie, i go nie zmarnuje!

Szybko zawróciłem w stronę mieszkania Armina, wdrapałem się po schodach i zapukałem trzy razy. Czekam...nic. Czekam... nadal nic. Pewnie już poszedł. Biegne po schodach na dół, i wychodzę z klatki, rozglądam się dookoła, nie ma... Nie, nie... boże błagam, nie zabieraj mi kolejnych osób przez moją głupotę.                                                                                                                            Jednak było za późno. Armin już dawno pojechał na lotnisko...albo dworzec. Ja nie wiem nawet gdzie on mógł pojechać. Dzwoniłem do niego, pisałem, a on nie odbiera. Oto w jaki prosty sposób straciłem przyjaciela. Najlepszego przyjaciela.

Nie wiedząc co zrobić ze sobą, szedłem przed siebie. I myślałem, chociaż wolałem tego nie robić. Moje myślenie nigdy nie wychodzi na dobre. Pozornie dobre wspomnienia, po moim myśleniu zamieniają się w czarne chmury. 

*Godzinę później*

Chodziłem cały ten czas przed siebie, aż nogi zaczeły mnie boleć, a na dworze zaczeło robić się coraz zimniej i ciemniej. Rozejrzałem się po okolicy, bo w ogóle nie miałem pojęcia, gdzie zaniosły mnie nogi. Rozejrzałem się jeszcze raz i zobaczyłem światło, które dochodziło z małego baru o nazwie ,,Dekoder", nigdy nie rozumiałem o co chodziło z tą nazwą. Jednak wiem, że właśnie tu spotkałem Levi'ego, i właśnie wtedy poszłem do jego domu. Bez wachania ruszyłem w stronę wejścia baru. Tuż przed drzwiami lekko się zawachałem, jednak w końcu się przełamałem i przekręciłem klamkę. Po czym wszedłem do środka, w którym poczułem miło ciepło.

- Już zamykamy! - usłyszałem dobrze mi znany głos, który należał do Levi'a. Słysząc jego głos poczułem motylki w brzuchu, przez, które nie mogłem wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Porozglądałem się po sali w poszukiwaniu chłopaka. Nikogo jednak nie dostrzegłem, ale gdy podszedłem do lady zobaczyłem czarną czuprynę Levi'a, który właśnie szukał czegoś pod ladą. Na jego widok mimowolnie, szczerze się uśmiechnąłem.

- Mówię, że zamykamy, do cholery. Głuchy jesteś? - wrzasnął poirytowany, na co ja parsknąłem śmiechem. Gdy usłyszał mój śmiech powoli się wyprostował, a gdy mnie zobaczył zdziwił się, a ja poprostu posłałem mu uśmiech, nie mówiąc nic.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇
Hejo :> Taki krótki rozdzialik sobie walnełam xd Ogólnie Eren to strasznie niezdecydowany chłopak, jak już mogliście zauważyć ;v
Zaczełam oglądać Stranger Things i serdecznie polecam! ♡
Jak zawsze...:
Mam nadzieję, że się podobało i, że nie ma za dużo błędów i literówek.
Do nexta, który będzie już nie bawem ♡

No...i jeszcze zapraszam, na moje inne opko... ,,Związek krwi"...może fajne, może tępe, nie wiem. Sama zobacz xD


Twój do końca (ERERI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz