14.Pudrowo-różowa kartka cz.1

2.7K 224 132
                                    


Hinata siedział na kanapie u Kageyamy i z uśmiechem na ustach popijał gorącą czekoladę. Jego chłopak natomiast szukał czegoś w kuchni.

-Jak właściwie zginęli twoi rodzice?-zapytał czarnowłosy, kładąc na talerz przygotowane wcześniej kanapki.

-Dlaczego o to pytasz?

-Z ciekawości. W końcu chciałbym poznać jak to się stało.

Rudowłosy odstawił pusty kubek na niewielki stolik. Ta sytuacja była dla niego zbyt stresująca, a Tobio doskonale o tym wiedział. Od czasu wypadku musi także brać specjalne, niebieskie tabletki. Powodują one mniejszy stres wywołany szokiem. Ale czuł się w pewnym stopniu zobowiązany do tego, aby w końcu mu o tym powiedzieć. Nie będą chyba unikać tego tematu w nieskończoność, prawda?

-Jechaliśmy wszyscy samochodem na festiwal. Przez chwilę rozmawialiśmy, a potem tak nagle przywaliliśmy w drzewo.-jego wypowiedź stawała się z każdą sekundą bardziej wymuszona. Nie był jeszcze gotowy, aby rozmawiać na te tematy. Bał się swojej jak i reakcji Tobio po tym co powie- Udało mi się wyjść z samochodu, chciałem po nich wrócić, ale straciłem przytomność.

-Czyli mam rozumieć, że zostawiłeś ich na pastwę losu?

-N-nie. To nie tak...

-Zostawiłeś ich i pozwoliłeś umrzeć. Co z ciebie za człowiek?

-K-kageyama... dlaczego tak mówisz...?-z oczu Shouyou zaczęły lecieć strumienie łez. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek usłyszy od niego takie słowa. Bolało go to.

-Prawdę. Sam ratowałeś sobie dupę, a o rodzinie nie pomyślałeś. Jesteś nikim.

Jest nikim.

Jest słaby.

Jest bezużyteczny.

Jest niepotrzebny.

Jest ciężarem dla Kageyamy.

Jest ciężarem dla wszystkich.

Jest... mordercą.

-On ma rację Shouyou.-nagle przed nim pojawiła się postać jego matki. Jej twarz była zakrwawiona, podobnie jak ręce i nogi. Trzymała za małą rączkę Natsu, która wykrzywiła twarz w podkówkę. Jej oczy były czarne i ciekła z nich krew.-To przez ciebie zginęliśmy.

-Nie... to nie prawda.-wszystko wokół zniknęło, zostawiając tylko trupy jego najbliższych. Biała przestrzeń okazała się pusta.

Próbował uciec, ale wszystko kierowało go do zepsutego samochodu, z którego palił się dym i słychać było krzyki.

''Shouyou, pomóż nam!''

''Ała! Moja noga! Braciszku podaj rękę!''

''Rusz się ty nędzny szczeniaku!''

''Nie tak cię wychowaliśmy!''

''Tchórz! Braciszek to tchórz!''

Upadł na kolana. Nie mógł wykonać żadnego ruchu. Przyrzekł sobie, że już nigdy nie będzie się bał. Okłamywał sam siebie. Poczuł jak ręka na jego plecach pomaga mu wstać. Tobio stał przed nim z grymasem niezadowolenia.

Looking for happiness // KageHinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz