Pov. Levi.
- A niech mnie...- powiedziałem zdziwiony, bardziej do siebie niż do Erena, który pojawił się znikąd.- Bachor się namyślił? - zapytałem patrząc na chłopaka z walizką w ręku.
- Dziękuje. - powiedział zupełnie niespodziewanie, na co ja zrobiłem zdziwioną minę.
- Za to, że to ja miałem zaszczyt pocałować cię jako pierwszy? - zapytałem z chytrym uśmieszkiem, przez co jego twarz znów przybrała barwę, która była dla mnie bardzo dobrze znana. Zawstydznie go sprawiało mi nie małą satysfakcje.
- Może...- patrzył na czubki swoim butów i kolejny raz zaszkoczył mnie swoją odpowiedzią. - Ale chodzi mi o to, że dzięki tobie wyprowadziłem się.
Kolejny przypływ satysfakcji. Jak już wspominiałem, gdy coś chce to mam. Pomimo tego, że nie potrzebnie się na początku upierał, dopiąłem swego.- I co teraz zamierzasz zrobić? Masz gdzie mieszkać? - spytałem, i usiadłem na krześle barowym przy ladzie, on tak samo. Wiedziałem, że pomagadamy jeszcze dobrą chwilę.
- Właściwie to nie mam gdzie się podziać, nie mam planu. - wyznał lekko zażenowany swoją lekkomyślnością.
- Możesz zatrzymać się u mnie na jakiś czas, a później jak staniesz na nogi, to wynajmniesz własne mieszkanie. - powiedziałem bezemocji. On popatrzył na mnie święcącymi, seledynowymi oczami, pełnymi nadzieji.
- Mógłbym? - oparł się łokciami o lade.
- Erwin nie będzie mieć raczej nic przeciwko.
- E-erwin? - spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Mój współlokator. - sprostowałem.
- Może lepiej się upewnij...
- Nie mamy już na to czasu, gdybyś nie marudził na samym początku, to jeszcze bym się go spytał o zdanie.- chłopak niespodziewanie, spochmurniał i spuścił głowę w dół. A ja nie wiedząc co robić w takich sytuacjach, pogłaskałem go po głowie, czego on się niespodziewał. - Spokojnie bachorze, dobrze zrobiłeś. Najgorsze są zawsze początki.
- Dziękuje, Levi. - wypowiedział łagodnie, moje imię przez co znów miałem ochotę go pocałować. Jednak w porę się powstrzymałem, stwierdziłem, że jeszcze dziś go oszczędze, w końcu tyle przeżyć jak na jeden dzień. Chociaż lekko mnie wytrącił z równowagi, ale to już jest nieważne.
- Chodźmy już, muszę zamknąć w końcu bar.- powiedział po chwili i zdjąłem ręke z jego brązowych włosów. Eren po moich słowach, przytaknął i wstał z krzesła, po czym skierował się do wyjścia. Ja jeszcze skoczyłem na zaplecze, żeby założyć płaszcz i upewnić się czy na pewno pozamykałem wszędzie wejścia do baru.
* Chwilę później, godz. 20*
Już po chwili, szliśmy na równi z Erenem do mojego mieszkania. To śmieszne, że w życiu w końcu coś mi idzie, aż tak łatwo. Podejrzanie za łatwo...
- Wiesz co, Levi? - zapytał nagle i niepewnie.
- Hymm?
- Nigdy bym nie pomyślał, że tak potoczą się nasze losy...- wyznał mi, patrząc cały czas przed siebie.
- Też się tego nie spodziewałem, Eren. - powiedziałem i z uśmiechem spojrzałem w niebo. A chłopak przez przypadek złapał moją rękę, po czym odskoczył jak oparzony. Wywowało to na mojej twarzy jeszcze większy uśmiech.
Jednak ja przysunąłem się do Erena i złączyłem nasze, zimne dłonie. Pomimo tego, że na dworze było ledwie pięć stopni, ręce chłopaka pociły się jak szalone. Właściwie nigdy nie chodziłem z nikim za ręce, dlatego dla mnie było to też coś nowego i o dziwo... przyjemnego.
CZYTASZ
Twój do końca (ERERI)
FanficInspirowałam się filmem ,,Twój na zawsze" Hej ;} będzie to moje pierwsze opowiadanie ereri, więc proszę się postarać nie zmieszać mnie z błotem ;p Akcja dzieję się w realnym świecie, ale dokładne położenie nie jest określone. Opowiadanie jest z per...