cinco

290 11 11
                                    

Rozdział z dedykacją dla upokorzenie XD

Stojąc wryta nie byłam w stanie wykonać, żadnego ruchu. Moim oczom ukazał się we własnej osobie Sergi Roberto. Spodziewałam się każdego, ale nie jego. Kelner podszedł do jego stolika i zapytał się go o coś, lecz niestety nic nie usłyszałam. Hiszpan przecząco pokręcił głową, a mężczyzna zawrócił się na pięcie. Moje zdenerwowanie jeszcze bardziej urosło. Przez głowę przeszły mnie myśli, że może Isco, zrobił sobie ze mnie żarty i jestem w jakimś programie z ukrytą kamerą.
- Yy przepraszam, zaszło małe nieporozumienie. Proszę chwilkę poczekać, a ja się tylko upewnię, czy dobrze sprawdziłem numer rezerwacji.- powiedział, a ja tylko przytaknęłam. Czekając na środku korytarza, czułam spojrzenia ludzi. Bardzo niekomfortowe uczucie, ma się wrażenie, że inni patrzą na ciebie jak na jakiegoś mordercę z nożem w ręku. Odwróciłam głowę w stronę Roberto. W pewnym momencie, już naprawdę myślałam, że to on będzie moim dzisiejszym partnerem. W sumie Isco go zna, ze zgrupowań reprezentacyjnych, ale nie wiem czy się kolegują. Dwaj zawodnicy, z dwóch różnych klubów, które gdyby mogły to nawzajem by się pozabijały. Z rozmyśleń ponownie wyrwał mnie pracownik restauracji.
- Przepraszam bardzo jeszcze raz, spojrzałem niestety na zły numerek. Ale już wszystko jest w porządku. W ramach przeprosin, dolewka wina dla pani i pani partnera, bezograniczeń. Proszę tylko wybrać jakiekolwiek napój z naszego menu, który Panią zainteresuję, a teraz zapraszam już do odpowiedniego miejsca. - uśmiechnął się delikatnie. Był to starszy pan, który pracował tutaj bardzo długo, bo to z jaką swobodą się po tej restauracji poruszał i to jak się zachowywał wobec innych pracowników i gości było imponujące. Widać, że ta praca to jego prawdziwa miłość, którą jest mocno pochłonięty. Idąc ciemniejszym korytarzem, zaczęłam się zastanawiać, gdzie on mnie prowadzi. W tym holu praktycznie nie było świateł, a podłogę ledwo co było widać. Może do jakiegoś Mordoru z Hobbita czy coś. Staneliśmy przy ogromnych dębowych drzwiach, na ich widok usta automatycznie mi się otworzyły. Były przeogromne. Kierownik, otworzył przedmną wrota, a za nimi znajdował się przepiękny ogródek, z dużą ilością różnorakich kwiatów, ich ilość była zdumiewająca, ale nie powodowały przytłoczenia. Nad stolikami stał rozstawiony wielki biały namiot, który przyozdabiały malutkie białe lampeczki. Stoły były pokryte śnieżnobiałymi obrusami na których stała pojedyncza czerwona róża w przezroczystym wazonie, oraz złota świeca.
- Zapraszam tutaj.- wskazał mi na moje miejsce. Przy stole siedział jeden z najprzystojniejszych mężczyzn na świecie. Miałam wrażenie, że zaraz stracę przytomność. Był ubrany w czarny elegancki garnitur, na sobie miał białą koszulę oraz bordowy krawat, który współgrał z jego delikatną opalenizną. Jego włosy były dokładnie zaczesane do tyłu i utrwalone żelem. Czułam jak powoli nogi mi miękły, byłam wtedy wręcz onieśmielona. Wstał ze swojego miejsca i zaczął się kierować w moją stronę. Kątem oka zauważyłam, że mój nawigator odchodzi, powiedziałam mu półszeptem „dziękuję" i zwróciłam się ponownie do mojego kompana na ten wieczór. Stanął przedemną, byłam przy nim taka malutka. Moja głowa była na wysokości jego podbródka, więc musiałam ją zadrzeć do góry, aby móc spojrzeć się w jego prawie czarne oczy. Fala gorąca przeszła przez me ciało. Przyglądałam się jego idealnym rysom twarzy nie nie wypowiadając.

- Witam moją piękną towarzyszkę.- powitał mnie i wyciągnął w moją stronę dłoń, chyba zauważył moje zszokowanie.

-Od razu piękną, ale dziękuję. Julia.- zażartowałam i uścisnęłam jego dłoń. Czułam jak moje policzki zaczynały piec.

-Sergio.- powiedział niskim głosem. Ja nie wiem co w nim takiego jest, ale jego osoba zapiera mi dech w piersiach. -Zapraszam do stolika.- Podszedł jak na prawdziwego gnentelmen'a przystało do krzesełka i odsunął mi je, żebym mogła usiąść. Bacznie obserwowałam, każdy jego ruch.

Se Fuerte || Sergio Ramos Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz