#1

33 2 0
                                    

Prawie codziennie kończę na kolanach przy szufladzie ze sztućcami i z nożem w dłoni, który przykładam do szyi chcąc poczuć cokolwiek, chcę umrzeć. Płaczę z powodu braku pieniędzy na kolejne środki odurzające. Tak cholernie ich potrzebuję

  -Marietta! -ze snu wyrwał mnie głośny krzyk mamy, wiem, że ona mnie nienawidzi za to co zrobiłam kilka lat temu, za to co stało się mojej siostrze.

-Zaraz! -odpowiadam także krzykiem, aby mnie usłyszała.

          Ubieram luźną, czarną bluzę z kapturem, która zakrywa moje blizny oraz czarne rurki, na stopy wciągam zwykłe, również czarne trampki, które poprzedniej nocy wiele przeszły. Schodzę na dół do mamy i kluczę przy tym swój pokój, aby nikt tam nie wchodził.

 -Hej -mówię, a ona obdarza mnie tylko wymuszonym uśmiechem... zawszę tak robi.

-Zrób sobie kanapki -powiedziała Victoria bo tak ma na imię moja mama -dlaczego  znowu masz takie czerwone szkliste oczy?!

-Dlaczego masz takie wielkie uszy? -staram się odpowiedzieć chamsko, lecz chyba mi nie wychodzi bo się uśmiechnęła. Zawsze rano zadaje mi to samo pytanie, a zna na nie odpowiedź. Nie zdaje sobie sprawy z tego jaka ulga przychodzi mi w nocy, gdy śpię. Mam wtedy przerwę od zapijania się, palenia, wstrzykiwania... wszystkiego! Byleby poczuć ulgę od... nie wiem nawet tak naprawdę od czego. Kiedyś mi to służyło, dawało radość, wolność i jasność umysłu, a teraz mam mętlik i pustkę w głowie, to stało się w ironiczny sposób więzieniem, potrzebuję wyjścia. Wiele razy widziałam śmierć nawet pięcioletniej siostry i przyjaciół, boję się, że zostanę sama, bez grama miłości albo w końcu sama umrę.

           Znowu muszę iść do szkoły, gdzie muszę się użerać z ludźmi, którzy skreślają mnie na starcie, nie znając mnie i mojej przeszłości... nie wiedzą co się stało.

           Pierwsza lekcja to matematyka na której nie było mnie już jakiś czas, bo zawszę się z niej zrywam, nienawidzę liczyć. Na tej lekcji muszę siedzieć z największym szkolnym bad boyem, na którego punkcie szaleją wszystkie dziewczyny z tej szkoły. Ale nie ja! Zaliczył już chyba każdą. Ale nie mnie! Tom cały czas znajduje pretekst aby mnie upokorzyć, poniżyć i skrzywdzić jeszcze bardziej. Czasami mam ochotę go zabić, ale udaję, że mnie to nie rusza, że mam to gdzieś, chociaż tak nie jest.

         Znowu wchodzę spóźniona na lekcję, z opuszczoną głową.

-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie -mówię cichutko.

-Narkomanka! -wykrzyczała jakaś dziewczyna, której głos nie rozpoznałam, a cała klasa zaczęła się śmiać. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

-Pewnie musiała wciągnąć kreskę, dlatego się spóźniła!- krzyknął mój kolega z ławki, do której zbliżałam się powolnym krokiem, nie miałam wcale ochoty tam siadać. Nie rozumiem dlaczego nauczycielka nigdy nie reaguje w te wszystkie zaczepki w moją stronę.

         Reszta lekcji minęła w miarę spokojnie.


Zapomnieć o wszystkim.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz