Odcinek 89

727 109 78
                                    


– Przestań zawracać mi dupę przez telefon, skoro zobaczymy się za dwadzieścia minut – warknął Haizaki Shougo, wchodząc do szatni z komórką przy uchu.

W końcu nadszedł koniec jego dzisiejszej harówki – nie chciało mu się brać teraz prysznica, postanowił więc tylko przebrać się szybko i zmykać do domu, zanim któryś z kierowników stwierdzi, że mógłby znowu zostać po godzinach i trochę pomóc. Jak każdy szanujący się obibok nienawidził swojej pracy, zwłaszcza, że go tu czasem jawnie wykorzystywali ze względu na jego krzepką siłę... no ale jak już posmakował zarabiania własnych pieniędzy i widział, że mu się to opłaca, to chciał pomęczyć się jeszcze trochę.

– Mogę po ciebie przyjechać – stwierdził Nijimura.

– Naprawdę nie wytrzymasz beze mnie tych pieprzonych dwudziestu minut?- Shougo mówił ze złością, ale prawda była taka, że czuł się... no, całkiem mile połechtany. Zazwyczaj olewał ludzi, którzy okazywali mu zainteresowanie w taki (czasem wręcz nachalny) sposób, ale tutaj chodziło o Nijimurę, no a z Nijimurą kiedyś był, kiedyś go kochał, kiedyś mu na nim zależało.

Tak, tak. Kiedyś, kiedyś.

Dawno temu.

– Weź się na wstrzymanie i poczekaj, dojdę na własnych nogach – burknął Shougo.- Jak tak bardzo się nudzisz w domu, to zrób kolację, bo głodny jestem jak chuj.

– Ogranicz te niepotrzebne przekleństwa – mruknął Shuuzou z wyrzutem.- Mówi się „jak wilk".

– Nie będę, kurwa, ograniczał pierdolonych przekleństw na twoje jebane życzenie – powiedział spokojnie Haizaki, niemal melodyjnym tonem.- Chuj ci do mojego wysławiania się, kutasie.

– Właściwie to przeklinaj dalej – westchnął Nijimura, w jego tonie dało się słyszeć uśmiech.- Twoja agresja jest urocza.

– Spierdalaj – parsknął Haizaki, kręcąc głową, po czym bez słowa rozłączył się i wrzucił telefon do szafki.

Zaczął się przebierać, myśląc o tym, jak bardzo nakopie Nijimurze, kiedy dotrze do domu. Cokolwiek zrobi na kolacje, Shougo zje tylko trochę, byle zaspokoić największy głód, a resztę wciśnie mu w twarz. I obleje go gorącą herbatą. Może przynajmniej zbrzydnie mu ta uśmiechnięta, przystojna morda...

Przebrawszy się, Haizaki spakował do podręcznej torby swój skromny dobytek, który zabierał ze sobą do pracy. Wcześniej przychodził ot tak, bez niczego (ewentualnie z telefonem), ale szybko odkrył, że nieduża torba bardzo się przydaje, żeby schować czy to komórkę, czy portfel, butelkę wody, śniadanie do roboty, no i okazjonalnie coś, co uda mu się zwędzić. Zwykle były to jakieś egzotyczne owoce, które potem wpieprzał (najpierw sam, później z Nijimurą) wieczorami, ale czasem zdarzało się jakieś dobre mięcho, makarony, przyprawy – wszystko, co związane z żywnością.

Zapiął pod samą szyję swoją kurtkę, po czym zamknął szafkę i, zarzuciwszy torbę na ramię, wyszedł z szatni i udał się w kierunku wyjścia.

Przechodził właśnie obok głównej sali produkcyjnej, gdzie pracowali jego koledzy z nocnej zmiany, kiedy przy drzwiach dostrzegł dużą, drewnianą pustą skrzynię.

– Kurwa!- zaklął głośno, zatrzymując się. Zapomniał, że miał przecież wcześniej wynieść ją na tyły, do „spiżarni". Takich skrzyń nie wolno było ani wyrzucać, ani nie daj Bóg zabierać ze sobą, bo ciągle były potrzebne – jak koszyki w sklepie.- Pierdolona skrzynka!

Haizaki zabrał ją z sali, po czym zawrócił się i, minąwszy szatnię, udał się długim korytarzem w kierunku magazynów. Ściskał skrzynię tak mocno, jakby winił ją za to, że sama nie potrafiła zanieść się tam, gdzie jej miejsce.

Moda na Uke ||Kuroko no Basket/Multi Pairing||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz