Tata i mój brat jadą sobie ze mną na odczulanie mojego brata. Tata mówi mi, żebym poleciała kupić wędlinę. No ok. No to idę. Ciemno jak w dupie murzyna. Idę. Wydaje mi się, że ktoś mnie śledzi. Odwracam się. Nikogo nie ma. Ulica martwa. Zero samochodów. No oke. No to idę dalej cn? Żabka daleko. Bliżej ABC. No ale tam nie wejdę, bo stoi przed drzwiami jakąś paląca i pijąca grupka meneli. W takim razie muszę iść do Żabki. No dobra. Niechętnie idę. Nogi mnie bolą. Głowa mnie boli. Chce mi się żygać. No ale idę. Przychodzę pod sklep. Kolejka. Długa kolejka. Umieram w środku. No ale idę po wędlinę. Idę do półki przez tłum. Jakaś dziewczyna. Jakiś chłopak. Całują sie. Odwracam się. Ble. On jej zjadał nos! Ewidentnie! No dobra, idę po szynkę. Czy coś. Idę do regału. Biorę ulubioną szynkę. 6 zł. Cri. Mam tylko 5. No to biorę taką za 5. No kk. Ale lubię ją mniej. Idę do kasy. Jakiś menel. Czekam. No dobra. Poszedł. No to podchodzę do kasy. Wyciągam 5 złotych. I drugie. Skąd mam to drugie?! Czyli stać mnie na moją ulubioną szynkę. No dobra. Wracam. Nie ma już. Patrzę na kolejkę. Długa. Ostatnia osoba ma 5 moich ulubionych szynek. Aha. No kk idę na koniec kolejki. Czekam. Długo czekam. Wreszcie płacę. Wychodzę ze sklepu. Są menele. Szybko idę. Biegnę. Nareszcie dotarłam do przychodni. Znajduje tatę. Podajemy szynkę. A on na to: o super. Mama jeszcze prosi, żebyś kupiła jabłka. Pójdziesz?